Ten wpis nie jest o podwyżkach w oświacie, więc nienawistnikom i burczymuchom dziękuję.
Jest o czymś ważniejszym, co wydawało się niemożliwe do uruchomienia w XXI wieku, bo jest absurdalne, niedorzeczne, głupie czy wręcz podłe. A przecież się dzieje.
Cofnięto nas o lat 30, 40 i ustawiono nasze dzieci na kolejne dziesięciolecia.
Jeśli ktoś tu zajrzy i zechce komentować (a na komentarzach mi szczerze zależy), proszę - i piszę bardzo poważnie - nie odpuście p. Zalewskiej!
Jedna z niewielu, która ostała się w forpoczcie władzy, więc jeszcze nie skończyła swego dzieła.
Taki Macierewicz sio, Szyszko sio, Radziwiłł sio. Ona (i kilku jeszcze) ciągle nad naszymi (i waszymi) dziećmi w pocie czoła pracuje, ciągle czuwa. I ma wyraźną frajdę z czuwania. Więc - ona na pewno wie, jaka jest wartość jej roboty. Ja tej wartości nie widzę.
Nie widzę żadnej wartości w tym, że cofnięto nas do średniego i późnego Gierka.
Można (niektórzy uznają, że trzeba) było skorygować układ edukacji - np. zmienić wymiar edukacji podstawowej i tej wybieranej albo np. ściślej spoić gimnazja z liceami (czy technikami), można było przeprowadzić rewolucję: np. wprowadzić bon edukacyjny lub w ogóle zrezygnować z obowiązku posłania do szkoły.
Na wyciągnięcie ręki miała p. Zalewska wiele różnych rozwiązań. Jest w czym wybierać. Poszperałam i jak najogólniej kilka wrogich, karkołomnych pomysłów mogłabym (jako laik) streścić:
- w takiej np. Szwecji dzieciaki idą do szkół jako 6-latki, uczą się od 7-go roku życia, a obowiązkowa podstawówka trwa lat 9; potem mogą wybrać (i raczej wybierają) 3-letnią szkołę z kilkunastu profili, z których jeden przygotowuje do studiów uniwersyteckich, inne do wykonywania zawodu.
- a np. u Słowaków 9 lat obowiązkowej szkoły podstawowej, gdzie klasa 0 oznacza okres przygotowania do nauki; a później wewnętrzna komplikacja - bo po V klasie uczeń może iść np. do gimnazjum, lub po 8 klasie do 5 letniego gimnazjum dwujęzycznego.
- a np. w Holandii ponoć skomplikowany system, gdzie obowiązkowa edukacja obejmuje dzieci od 5 do 16 roku życia, przy czym maluchy są włączane sukcesywnie do nauki, nie ma klas, nie ma prac domowych i takich innych szykan; w wieku 12 lat dzieci trafiają do szkół średnich - od 4 do 6 lat, zależnie od poziomu, przy czym dyplom z poziomu 4 i 5 letniej szkoły średniej daje wejściówkę na studia licencjackie, a tylko ten 6-letni oznacza wejściówkę na uniwersytet.
- chciałam jeszcze podać informacje z Białorusi, ale w necie tylko propagandowa pulpa. Serio.
Było więc w czym wybierać. Było na czym się wzorować lub od czego odbijać.
Bo że trzeba zmieniać, poza dyskusją. I zmieniano chętnie: ktoś mi kiedyś uświadomił, że po '45 nie było u nas rocznika, który zacząłby i skończył jeden wariant. Sama mam niebanalne, cenne doświadczenia z Montessori, gdzie dzieciaki - od przedszkola - pracują w "blokach" trzech roczników, by sprawniejsze (na jakimś etapie i w jakimś zakresie) nie musiały się nudzić, a każde mogło realizować umiejętności i kompetencje w zakresie i tempie, jakim może sprostać.
No właśnie: reforma prawdziwa powinna dotyczyć kształcenia nauczycieli, jak kształcą się ci od Montessori (łatwo znaleźć informacje). Nie jest reformą przestawianie ławek, tworzenie korytarzy bezpieczeństwa czy manipulacje w wynagrodzeniach.
Ale żeby cofnąć nas o lat 40?! Żeby tak chamsko, brutalnie, w perzynę?
Nie sądziłam, że się odważą. Nie wierzyłam, że to przejdzie.
Przeszło.
Proszę - nie odpuście p. Zalewskiej!
ps. a propos ewentualnych zwyczajowych uwag: np. że lamentuję, a nic nie zrobiłam - proszę wierzyć, coś zrobiłam; że wróciło kształcenie branżowe - w jakiejś formie było, a to zaproponowane raczej nie kusi
ps. a propos ewentualnych sentymentów (że za moich czasów to fajnie było): nie o sentymentach mówmy i nie o tym, czy były całki lub cały "Pan Tadeusz"
ps. chyba ostatnia aktualizacja (notki już zapewne nie widać): para idzie w likwidację (tfu, "wygaszanie"...) gimnazjów, przesuwanie ławek dla maluchów i starszych, przekierowywanie ludzi, wymianę tabliczek na drzwiach, aplikowanie o stanowiska. A wydatki na tę parę mogłyby czemu innemu służyć. Czyż nie?
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo