Trudno mi temat ogarnąć, bo tu chodzi o indywidualne losy, wybory, odpowiedzialności. Także mój los, wybór, odpowiedzialność.
Spróbuję choć naszkicować, bo rzecz nie daje mi spokoju.
Powrócił temat "emerytury dla matek". Za poprzedniego pisu już coś około tematu było, dużo piany, a najbrudniejsza z pian ta: kobiety, co to oddały się wychowaniu dzieci i prowadzeniu domu są wartościowsze (matki-patriotki, matki karmiące i dbające) nie tylko od tych, co to karierę robią (takie paskudne egoistki itd.), ale i od tych, co posłały dzieci do żłobka czy przedszkola.
Czyli: zero jedynkowa sztanca i klasyczne ustawianie nas w kontrze, przeciwko i wrogo (te rodzące i niepracujące władza określa dziś jako "poświęcające się"). W sumie będzie 1000 zł. dla kobiety po 60-tym roku życia. Za "całokształt", czyli: przynajmniej 4-krotne rodzenie i (jednak) niepracowanie. Honorowania innej sytuacji - o ile wiem - projekt ustawy nie przewiduje.
Skoro dziś niekompetentni ustawy piszą, spróbuję i ja podsunąć pomysł. Może by tak dokładać do emerytury "od dziecka"? Za każde urodzone i odchowane przez siebie (a nie np. rodzinę zastępczą) dziecko po 1000? Bo:
1) są takie, co urodziły 4 czy 5 dzieci (taka była ich decyzja) i pracowały;
2) są takie, co urodziły 1 (taka była ich decyzja) i pracowały;
3) są takie, co nie urodziły i nie pracowały;
4) są takie, co urodziły, i rodzą, i będą rodzić, dopóki będą mogły (ten syndrom ma nazwę), a jak już nie będą mogły rodzić, zaczną przygarniać kociaki, kolejne, kolejne.
5) ...
Wiem, pomysł z 1000 "od dziecka" jest bzdurny. Na pewno dużo bardziej, niż uhonorowanie macierzyństwa poprzez obniżenie podatków czy zwiększenie kwoty wolnej.
Pozostaje mieć wiarę, że życie jak zwykle jest mądrzejsze od pomysłów polityków.
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo