to pismo Lutki, poszła do zerówki w swoim przedszkolu, a przedszkole - o czym pisałam - Sióstr Nazaretanek, czyli katolickie:)
Takie zdjęcie dostałam przed chwilą*
- to pismo Lutki**, ma 6 lat, poszła do zerówki w swoim przedszkolu, a przedszkole - o czym juz pisałam, Sióstr Nazaretanek, czyli katolickie. Niepubliczne. O!
Syn się uparł, że jego córka ma się nauczyć czytać i pisać tak szybko, jak on. Ale u nas to było tak: ja nie chciałam mu czytać komiksów (było takie coś, jak "Kaczor Donald"), a że on był torpeda edukacyjna, to się zaparł, uparł, podparł - i nauczył. Może ze 4 lata miał, może ciut więcej, grunt, że do zerówki - w Montessori - szedł z niezłymi umiejętnościami. O!
Mój syn swojej córce czytał różności. Iliadę, Cervantesa (tzn. czytał sobie, ale - przed jej snem) w przerwach między klasyką dziecięcą (tą zwłaszcza) i tymi aktualnymi michałkami. Z klasyki: Dzieci z Bullerbyn (znakomite!), Ania (fatalne tłumaczenie), Puchatek, Uszatek (pycha!), Narnia, Mały książę, Proszę slonia***. Z michałków: zwłaszcza przeróbki narracyjne Grimmów, ale też rynkowe hiciory, od Kici Koci poczynając. Do Muminków powoli dorastamy, ja i wnuki.
No i Tolkien. Na zdjęciu jest o Bilbo Bagginsie:) To ponoć wspólnie układana fabuła była, a w fabułach, zwłaszcza opowiadanych i rysowanych, w ich odgrywaniu Lutka jest mistrzynią. O!
Dla mnie to zdjęcie niemal nie do odczytania... a młodzi przyjdą jutro, będą pytać i - co powiem? Że cudnie, że Lutka nie tylko czyta, ale i pisze, ale - odstępów między słowami nie ma, że lustrzane odbicia?
No nic, poślepię jeszcze, może coś wyłowię. A póki co - spóźniona, skromna dygresjach o lanserach, agresorach.
XXXXX
Głupio - czyli standardowo na dziś - zrobił p. Hołownia wrzucając w sieć obrazek z córką ("Mają Zerówkowiczką") i post o swoim wzruszeniu z jej 1-szego dnia w zerówce, z przemyconą sugestią szykan ze strony katolickiego przedszkola. Głupio zrobiła p. Nowacka, że zabrała głos.
Poszło o przedszkole prywatne, czyli autonomiczne, co se wszystko może? Ale i przedszkole dotowane przez ministerstwo, czyli jednak - autonomia ma być w ryzach.
Niedawno P. Klepacka wrzucała w net swoje siniaki, a pani wyrzucona z X-Komu wrzuca łzy. Każdy coś w sieć wrzuca. P. Marianna wrzucała i mężowi. A p. Giertych nie tylko wrzuca, ale i rozrzuca. Ja - też wrzucam moje artefakty, teraz fotkę "dyktanda" :)
Wielu wrzucających to osoby prywatne, jest prywatna nawet p. Zosia przechwycona przez jedną ze stron ideolo. Prywatni - jeszcze niedawno niemi, niewidoczni - dziś posiedli sieć, panują tam, kreują się, dodają sobie znaczenia, urody, świata, pozycji. A niektórzy - kasy. Zwierzają się, doradzają, kumplują, judzą, kłamią. Bezkarnie. Bezwstydnie. Czasem chamsko. Taki mamy styl, nawet funkcję netową: obrażacza-pyskacza.
Ale co prywatnym uchodzi, niekoniecznie ma ujść posłowi, premierowi, prezydentowi, prezesowi, sędziemu, no i marszałkowi sejmu. Wiele razy pisałam, że mam problem z takim twitowaniem nie tylko w piąteczkowe wieczory.
Najkrócej: Hołownia lansował siebie na dziecku, a przy okazji pożalił się (ale z niego chłop!) i co gorsza - insynuował, świadomie. Skasował co prawda wpis, ale poooszła w świat nie tylko jego - bo i "Mani" - "krzywda".
Zapewne jakoś kalekie są przepisy regulujące: kasa państwowa, ale placówka prywatna? Placówka ma prawo do swojego statutu, w nim do wymogu respektowania określonych wartości przez rodzica, ale to oznacza, że dziecko jest traktowane podrzędnie, obiektowo? Jak placówka sprawdza respektowanie tego wymogu, jak ten wymóg statutowy zmierzy? Innymi słowy -- jak dyrekcja ustala, czy rodzic (każdy, potencjalny, nie tylko p. H.) spełnia i - co ważniejsze - spełniałby wymagania "poszanowania dla wartości"?
Nie inaczej w szkołach. A są i "proboszczowe certyfikaty" na niektórych uczelniach. Powinny być. Na prywatnych bez wątpienia, powinny. Powtórzę: na prywatnych. A prywatni niech nie sięgają po tzw. państwowe, bo z państwowym - piszę o edukacji, nauce - idą korzyści, szybkie i okazałe (:)), ale i ograniczenia, przymusy, narzuty, wstydy. Wiem co piszę.
XXXXX
Glosa.
Mój syn do gimnazjum - katolickiego, z tradycją, z renomą, z wzięciem - się nie dostał, zabrakło mu (nam!) ciut punktów. Posłałam go do gimnazjum pallotyńskiego, potem tu do liceum, mimo oporu (tak absolwenci placówek katolickich maja, buntują się nie bez przyczyny). To była moja decyzja. Nie rozwazalam, czy sprostam statutowi. Płaciłam sporo. Swoje i dziś myślę o standardach, poziomie itd. Ale czy wtedy, w 2007 r., wrzucałam żale i zaczepki w net? Czy dzisiaj bym to zrobiła?
Nie. Net stał się narzędziem opresji wykorzystywanym, by dać upust emocjom i uregulować osobiste rachunki. Reguluje się je najczęściej w grupie, na forach dla znajomych - a ja pojedyncza... Nader chętnie nagłaśnia się pretensje, adresuje je imiennie - a ja nieasertywna...
Wrzuca się w poczuciu racji i siły? Zdecydowanie odwrotnie. Słabizna i po drugiej stronie. Tej wrzucającej.
* przepraszam, nie wiem dlaczego, ale fotkę zapisałam w pionie, ale ona uparcie się poziomuje:(( Na Salonie się poziomuje:(((
** Lutka ma kilka notek - ta ostatnia: https://www.salon24.pl/u/malgor/1217811,notka-przewrotka-8-czyli-wszystko-ma-sens-ale-czy-wartosciowy
*** nie powiem nic (bo mi oczywiście smętno...) o tym, jak kompletowałam dziecięcy księgozbiór; tylu tu speców (albo i specek) od lektur, że co tam takie moje kompletowanie:) ale może kiedyś - wrócę do wątku?
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo