rabarbar się nie dał, wylazł...
od kilkunastu lat remontuję starą chałupkę; powolutku, po amatorsku; zaczęłam, jak to baba, od środka, czyli kibelka;
wreszcie pora na szalunek; inflacja inflacją, covid (gdzie on?) covidem, wojna (nasza, nie nasza?) wojną, ale potrzebuję powietrza, żeby żyć, jeszcze... uciec z betonu i żyć...
w tym roku bonus, bo - czytałam na Salonie! - Łukaszenka kusi gryką, solą... a ja 17 km od granicy. Tubylcy pokażą, gdzie stanąć, bo jak się dobrze ustawię (sic!), to może wreszcie i mnie się jakiś socjal dostanie?
:)
Dojechałam w poniedziałek, ale dopiero dziś, gdy przyszły ziółka, zorientowałam się, co majster wykombinował pod moją nieobecność
podmurówka, co wlazła na stare zielone, to pikuś; gorsza od niej hałda piachu, bo chałupa krzywo stała...
rabarbar się nie dał, wylazł
ale po ziołach ni śladu; na piachu nie urosną
a muszą być, bo nie ma nic powabniejszego, niż mieszanka mięt, oregano, rozmarynu, majeranku, lubczyku, tymianku i tych innych (kocanka, czosnek niedźwiedzi...); wysuszone, razem skruszone i przesypane - pycha:)
może więc tak?
chyba że z inwentarzem?
bez sensu...
bez piachu było tak
ps.
tubylcza kocica przetrwała zimę, zameldowała się, oczywiście z brzuchem
https://www.salon24.pl/u/malgor/1148208,chude-koty-mleka-ni-jajek-nie-daja
ps2.
2 fotki konwalii; też dzielne, przez piachy, przez kamienie... i jakaś poziomka pod pachą:))
i szałwia - ta, lekarska, co to gałązki?
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości