ostatni fragment; dobrze, że ostatni...
w sumie może 6, 7 stron by wyszło, gdyby miało wyjść;
jedno mi się udało: co tu zaczęłam, tu dokończone;
jak zawsze - dla przypomnienia końcówka 6 fragmentu:
Także teraz kocie mordki wyglądały przez okienko jakby w oczekiwaniu na pojawienie się gości potrzebujących spokojnego kąta.
12.
Lutka odwróciła się w stronę Hana i reszty Imiennej Gromady. Wskazując domek na mapie, rzekła:
- Nie jest to miejsce szczególnie wystawne, nie ma tu gór czy morza, no i nie ma lunaparku czy sklepu z batonikami, ale - widzicie te wysokie, potężne drzewa na skrajach, rozległe podwórko, kąciki do przycupnięcia? Babcia mówiła, a pamiętam to dobrze, że jest tu aż nadto miejsca, można postawić szopki, zaplanować ścieżki, wydrążyć piwniczki, zawiesić huśtawki, jednym słowem zrobić wszystko, co się chce i umie, a choćby z kaprysu czy dla żartu.
Zwierzęta przybliżyły się do mapy, wymieniając między sobą krytyczne uwagi: "sama lebioda", "ile pokrzyw", "wertepy", "nuda". Nawet krety wybrzydzały na nierówności terenu. Lutka zaś widziała wyniosłe jesiony i imponujący stos polnych kamieni zgromadzonych pod jednym z nich. Z większych kamieni, a tych nie brakowało w okolicy, Babcia ułożyła pomiędzy domem a pergolą niewielki krąg. Spalała w nim jesienią małe naręcza gałęzi czy liści, pozostałe zgarniając w kupki, by mogły w nich schronić się jeże. Ułożyła o nim prawie-wierszyk:
mały krąg z kamieni
leżą pod jesionem
zbieram
porzucone cudze skarby...
Lutka długo przekonywała, że można tu wykopać norki i uwić gniazda, że mrok pozostał za Kamienną Bramą. Zwierzęta jednak nie były usatysfakcjonowane.
- Hm, a czemuż to marne miejsce nam zachwalasz? - spytała Pada przestępując z kopytka na kopytko.
- No spójrz, nawet drogi porządnej nie usypano, mamy nogi łamać na tych wybojach? - dorzucił Rga, jeżąc jeżowe igły.
- I jak my się tu wszyscy pomieścimy, jedna nieduża izba na nas wszystkich? - Cieo zastrzygł uszami na samą myśl o budowaniu schronienia.
Pozostawało jedno: skoro przekonywanie słowami nie daje rezultatu, trzeba przestać mówić. Lutka bez słowa pochyliła się, skuliła ramiona i po chwili stała się na tyle mała, że przekroczyła próg chatki. TEN PRÓG mogła przekroczyć... Skierowała się w głąb pokoju i zdecydowanym ruchem przywołała towarzyszy. Nadal bez słowa, pokazała skryte w cieniu schody w prawym kącie izby. Odsunęła się na bok, by przepuścić gromadę. Zwierzęta jeden po drugim zaczęły się wdrapywać. Lutka zapaliła światło na poddaszu i weszła na stopnie jako ostatnia.
PS.
sześć linków do sześciu poprzednich notek-przewrotek:
https://www.salon24.pl/u/malgor/1136499,notka-przewrotka-6-czyli-by-historie-sie-konczyly
https://www.salon24.pl/u/malgor/1136187,notka-przewrotka-5-czyli-co-tutaj-oczywiste
https://www.salon24.pl/u/malgor/1135933,notka-przewrotka-4-czyli-osiagnely-swoj-cel
https://www.salon24.pl/u/malgor/1135639,notka-przewrotka-3-czyli-tam-musi-byc-cos
https://www.salon24.pl/u/malgor/1135327,notka-przewrotka-2-czyli-baju-baju-przed-wielkim-restartem-salonowym
https://www.salon24.pl/u/malgor/1135158,sprobuje-inaczej-cos-warta-ta-proba
i niezmienne uzupełnienie prośby o komentarze:
jest skierowana do życzliwych (i mniej życzliwych);
nieżyczliwych też o coś poproszę: idźcie dalej...
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości