do 17 maja, czyli Wielkiego Resetu Salonowego, jeszcze dwa dni, zatem rzutem na taśmę notka-przewrotka...
niecała strona, dwa początkowe fragmenty (lubię numerować, tj. oddzielać, odróżniać) takiego tam pisania dla moich milusich;
jeśli się komuś spodoba, przed Wielkim Resetem zdążę wkleić jedną jeszcze notkę-przewrotkę; jeśli się komuś spodoba...
się bowiem kiedyś wzięłam za "zostawić im coś po sobie" (wcale nie żartuję!), no i póki co, w pocie i dyscyplinie (oj tak), idąc po śladach, całe dwanaście stron wystukałam...
wystukane dawno, odleżały się, zakurzyły; zbędne? nie wyrzuciłam do kosza, więc może tylko w poczekalni przycupnięte?
będzie mi miło, jeśli ktoś zechce skomentować, ile warte to moje "inaczej"? warto odkurzyć i ciągnąć dalej? z kim, w którą krainę powędrować? no właśnie: trzeba pilnować fabuły i bohaterów, ich imion, funkcji...
ech... baju baju, wszędzie, wszędzie...
-------
1.
- Dzień dobry, Dziewczynko. Ostrożnie, nie nadepnij mnie, taka jesteś duża, a ja taka malutka... Uważaj, proszę... - ktoś powiedział cichutko, ale wyraźnie.
Głos dobiegał zza kamienia. Przed chwilą Dziewczynka przysiadła na nim, by odpocząć, bo ścieżka, którą tu przybiegła (a bardzo lubiła biegać) pięła się dość stromo i była nierówna. Gdy Dziewczynka chciała udać się w dalszą drogę, usłyszała cichy głos. Stała w parku, w słoneczny poranek, na liliowej od wrzosów polance okolonej jasnymi pniami młodych brzózek. Spojrzała w dół, ale nie dostrzegła nikogo. Na wszelki wypadek rozejrzała się bacznie naokoło, lecz i tu nikogo nie zauważyła. Co prawda na najwyższym z drzewek siedziało Bure Ptaszysko, ale Dziewczynka wiedziała, że takie Bure Ptaszyska umieją tylko awanturować się i skrzeczeć. Tymczasem głos, który ją przywitał i prosił o ostrożność, był nie tylko cichutki, ale i niezwykle miły. Tylko do kogo należał, skoro nikogo nie było? Chyba że Bure Ptaszysko udawało kogoś, kim nie jest?
Dziewczynka lubiła nie tylko biegać. Lubiła też zagadki, ale nie lubiła takich zagadek! Krzyknęła więc "a sio, a sio", nawet sięgnęła po leżącą przy kamieniu gałąź, by udawacza cudzego głosu przegonić. I wtedy znów usłyszała szept:
- Mogłabyś się troszkę przesunąć, tak ociupinkę... I nie machaj tak energicznie kijkiem, bo mnie uderzysz...
Dziewczynka schyliła się, położyła gałąź i ostrożnie zaczęła rozgarniać wysokie wrzosy z prawej strony kamienia. Nic nie znalazła. Była jednak uparta. Szukała więc po lewej stronie kamienia. Nadal nic. Zdawało jej się zatem, nikt nic nie mówił, niczego nie szeptał... Już chciała odejść, gdy w liliowych krzaczkach za kamieniem dostrzegła dwa bursztynowe punkciki oczu i czarny punkcik noska przystrojonego w długie wąsiki.
Tak zaczął się dzień, który Dziewczynka będzie na zawsze pamiętać.
2.
Kucnęła i wytężyła wzrok. Po obu stronach bursztynowych plamek dostrzegła jasne pucki pyzatych policzków, a powyżej bystrych oczek sterczały rudo-popielate, ostro zakończone trójkąciki uszu. Trójkąciki miały futerkowe pędzelki i czujnie poruszały się każde w inną stronę. Bursztynowe punkciki ślepek zamrugały szybko. Zwierzątko otworzyło pyszczek i błysnęło ostrymi ząbkami. Uśmiechnęło się, jakby z zawstydzeniem, i powiedziało:
- O, dziękuję. - Przechyliło łepek, potarło łapkami puszystą kitę rudo-popielatego ogona i oznajmiło tajemniczo: - To wyjątkowy dzień, prawda?
Dziewczynka ściągnęła brwi. Co miała odpowiedzieć? Zapewne, żeby podtrzymać grzecznie rozmowę (a rodzice mówili, że jest grzecznym dzieckiem), powinna przytaknąć. Ale po co miała podtrzymywać rozmowę ze Stworzeniem, które mówiło, choć nie powinno mówić? Dziewczynka oczywiście poznała kilka zwierzęcych Stworzeń, którymi opiekowała się kiedyś Babcia - na przykład Kota, Psa, Królika, Gąskę, Pliszkę, Prosiaka. Jednak żadne z nich nie mówiło, choćby nie wiem jak było hałaśliwe. A ten oto właściciel bursztynowych oczek, czarnego noska, trójkątnych i spiczastych uszek z futerkowymi frędzelkami, białych i ostrych ząbków oraz puszystego ogona mówił! I w dodatku uśmiechał się.
- Hm. No tak. Mamy... - powiedziała Dziewczynka, choć nie było w tej odpowiedzi ani sensu, ani ładu.
- No właśnie! - Zwierzątko kontynuowało z wyraźną satysfakcją. - Zatem musimy się dobrze do wyjątkowego dnia przygotować, prawda? - mówiąc to, nastroszyło wąsiki i pędzelki u uszu, a następnie przygładziło futerkową grzywkę na czole.
Tego było za wiele. Dziewczynka podniosła się i zrobiła kilka kroków w tył. Miała ochotę złajać Zwierzątko, że mówi, choć nie powinno, że uśmiecha się, choć nie może i że stroi się, jak przed balem. Jednak zamiast tego spytała:
- Kim ty jesteś? I o czym mówisz? Bo nie rozumiem...
Chciała coś jeszcze dodać, ale Stworzenie zdawało się nie słuchać. Wskoczyło zwinnie na kamień i wyprostowało się na tylnych łapkach. Dumnie wyprężyło biały brzuszek. Miało może trzydzieści pięć centymetrów długości i dodatkowo prawie pięć centymetrów uszek oraz dwadzieścia centymetrów puszystego rudego ogona. Oczywiście Dziewczynka nie WIEDZIAŁA, czym są centymetry, ale WIDZIAŁA, że właściciel uszek i ogona był dość małym, za to zdecydowanie puchatym i pucołowatym Zwierzątkiem, trochę rudym, trochę popielatym, trochę białym, trochę bursztynowym. I nie zamierzał milczeć...
--------
uzupełniam prośbę: jest skierowana do życzliwych (i mniej życzliwych);
nieżyczliwych też o coś poproszę: idźcie dalej...
PS. jeśli nikomu się nie spodoba? żadnej notki do tej pory nie skasowałam, ale pewnie trzeba będzie się samej zresetować...
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości