Zainwestowałam w zielone, bo kto bogatemu zabroni?
A było to tak:
Salon regularnie wspomaga nas dobrymi radami na czas zarazy, a że czujemy wiosnę, a wraz z nią rewolucyjne nastroje nas ogarniają, więc zamieszczono notkę o zdrowotnych właściwościach zielonego-pokojowego, co to, choć w doniczce, to nie gorzej od tego, co w ogródku - filtruje, neutralizuje, dotlenia, odkaża, nawilża, uwalnia, czyści, koi. No i oko karmi. No, oczywiście, jeśli zielone zadbane. Bo to - ze zdjęcia - nadgryzione przez znajdę, raczej nie bardzo...
Powie ktoś: banał, że zadbane zielone, na parapecie czy kwietniku, ma dobry wpływ na uwięzionego w betonie, a w dodatku starego, chorego, samotnego, odizolowanego, przestraszonego?
Jasne że banał. Odgrzewany na styku zimy-lata, ale w tym roku, strasznym roku nieurodzaju, jakoś wcześnie się banał objawił, ale niech mu tam. Co się będę z banałem kopać.
W dodatku naprawdę cenię banały, bo z nich robiona jest najznakomitsza poezja doświadczeń.
A że w tym odsalonowym banale znalazłam prawdziwie osobisty potencjał ("Częstotliwość doświadczania negatywnych emocji u uczestników badania była wyższa u tych osób, które deklarowały, że nie uprawiają roślin domowych") - to i uległam namowom kocic ("zrób coś, działaj, posuwaj akcję do przodu, nie bądź Godotem, skrobnij choć notkę"), no i notkę skrobię w stylu - tak go nazwę - syberyjski lobbing przedwiosenny w dobie lockdownu.
Notka skrobana:
No, no... Że też się nie zorientowałam, gdzie dziś kolejne koło ratunkowe. Witaminki, tymianki, czosnek, no i świnki morskie mi troskliwie podtykają (z sympatią pozdrawiam właścicielkę-propagatorkę świnek), do spacerów i przebieżek zniechęcają, a to w zielone-doniczkowe powinnam się wyposażyć, w nie powinnam zainwestować to, co uciułałam, nie wydałam, więc - na szkodę kraju posiadłam tylko dla siebie.
Szybciutko zatem zainwestowałam w zielone, którego jeszcze nie miałam lub nie mam. Bo, niestety, nie tylko jakieś cenne zielone przeoczyłam, ale i często mi się zielone psuło. Po prostu (zdjęcie): kocice lubią zielone. Fakt, lubią szczególnie, bo nie darują, nie uszanują zielonego...
Ale dziś, pod impulsem odadminowej notki, naprawiłam niedopatrzenia. Niby nic, a moje państwo i moje kocice powinny mieć radochę. Już tłumaczę:
1. zainwestowałam bez zbędnej zwłoki, czyli: od razu, gdy fakt (salonowy lobbing ogrodniczy przedwiosenny) się zmaterializował w postaci notki adminowej; więc zadziałałam po słusznej i słusznie dziś praktykowanej linii orzeczniczej;
2. zainwestowałam pro-konsumencko, bo zakupiłam zielone x 5; kasy przecież - mówią usta finansowe - nie wolno trzymać w domu; zatem mój, ciułaczy, a dla państwa bezwartościowy grosz trafił do e-inwestora i w ten sposób zamieni się w patriotyczno-gospodarczą zasługę;
3. zainwestowałam w aloesy i szeflery (te x 3), czyli badylki zdrowodajne + oczyszczające; zatem wspomogłam bokami robiącą (gdyż prawie najlepszą w Europie!) opiekę zdrowotną, uwolniłam ją - no, potencjalnie - od obecności moich choróbsk w chwili, gdy obecność innego choróbska ważniejsza jest oraz boleśniejsza, oraz (to zapamiętać) bardziej perspektywiczna w syndromy po-chorobowe;
4. zainwestowałam, bo dzięki słusznym lockdownom nie wydaję, słusznie, na niesłuszne fanaberie; zatem zaoszczędziłam, ale dużą byłoby winą - i nieroztropnością! - upaść się na kryzysie, trzeba się ograniczać i dzielić, a jeśli już kupować, kupować, kupować, to właściwe obiekty;
5. zainwestowałam w moje kocice, bo koty lubią zielone, skubać; zatem - zapewniając im kolejny raz dobrostan poprzez uzupełnienie zielonego na parapecie - jeszcze lepszym (vide pkt 2, 3 i 4) człowieko-obywatelem się stałam wg nowoprobierza kryzysowego;
6. zainwestowałam (apoteoza ostateczna) w optymizm narodowy, bo nabywając kolejne zielone, a zielone wymaga skubania, podlewania, nawożenia, przesadzania - intensyfikuję dobrą energię, nie marnuję jej na depresje, czarnowidztwo, knucie spiskowych teorii, nie rozsiewam ich, nie infekuję, nie przeszkadzam...
Itd. Itd. Byle do wiosny... No.
Ps. 1
Proszę zatem Szanownych Adminów o kolejną notkę odkrywczo-przesądzającą; notkę o badaniach (ale koniecznie rodzimych!), z których wynika, że posiadacze (a choćby najemcy) domku z ogródkiem lepiej się mają w lockdownie niż zabetonowani...
Bo tak w ogóle - posiadacze, a choćby najemcy domków z ogródkiem, lepiej się mają w ogóle; a już najlepiej w czasach zarazy, rewolty, wojny, najazdu, przejazdu, dystansu i izolacji...
Soplicowo wszak "leżało tuż przy wielkiej drodze"...
A na koniec: posiadacze naprawdę się lepiej mają. I tu powinien nastąpić ciąg dalszy, skubania...
Ps. 2
Daję do "społeczeństwo", zgodnie z kolejną banalną zasadą: daję, bo mogę...
Jeszcze źródła. Jak to idzie? "Autorka pisząc powyższą notkę korzystała z" :
https://www.salon24.pl/u/magazyn/1108926,te-zielone-rosliny-warto-miec-w-domu#comment-20052240
https://bezprawnik.pl/obowiazek-posiadania-terminala/
https://oko.press/terlecki-sluzba-zdrowia-w-polsce-uchodzi-za-jedna-z-najlepszych-w-europie-tak-naprawde-to-powiedzial/
https://businessinsider.com.pl/firmy/piotr-patkowski-wiceminister-finansow-o-tarczy-antykryzysowej-dla-firm-i-konsumentach/x8rwsfx
https://www.salon24.pl/u/malgor/1106860,na-wycieraczce-zostawiona-przesylka-z-pierogami
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości