tematem notki nie są ani anioły, ani angelologia, ani anielski gender bez genderyzmu. Nie dlatego, że są to tematy nieatrakcyjne, ale po prostu dlatego, że nie są moje.
Anioły (te)/aniołowie (ci) to frapujące istoty. Wytransferowane z Egiptu czy Babilonu, czysto duchowe, więc antropomorfizowane; eteryczne, więc "ni to, ni owo". Nie są ontologicznie definiowalne. Z teologicznego punktu widzenia ani wieku, ani płci nie mają*. Nie do prokreacji czy choćby swawolenia je uczyniono. Mówiąc wprost - to niebieskie ptaki, choć z zatrudnieniem. Są mocno zaangażowane w naszą doczesność, ale w dalekim niepoważaniu zdają się mieć troskę i o stabilność naszego systemu emerytalnego, i o procent naszej wyjątkowej substancji narodowej w ogólnej populacji zmierzającego do upadku lewackiego świata.
Z wiersza Leśmiana wzięłam tytuł do notki i będzie to notka o nieoczywistej poezji, więc o tym, w czym syberyjska najlepiej się czuje. Ale zanim o poezji, muszę i anielskość krótko zrekapitulować. Literaturę przedmiotu już jakoś skompletowałam (jasne że z Orygenesem, Eliadem, Bułgakowem itd.), ale teraz zaproponuję p.w. kultową pozycję: Gustav Davidson, Słownik aniołów, w tym aniołów upadłych (moje wydanie z 2003)**. A tu - jakże inaczej? - "Od Anioła do Szatana" (C. Norwid).
Anielskie wizerunki znamy p.w. z kościołów i z ich bezpośredniego otoczenia, są w monumentalnych rzeźbach, we freskach, witrażach. W pierwszej zaś kolejności - są w historiach i modlitwach spisanych przez największe religie (hinduizm, buddyzm, judaizm, chrześcijaństwo i islam) i przez ciemne ryty tych religii (gnoza). Wyobraźnia proroków i skrybów, a potem nasza ludyczna wyobraźnia przydała aniołom określone atrybuty (skrzydła, tj. paporotki i podpaporotki, ich ilość i kolor; szaty i włosy, ich długość oraz kolor; instrumenty i oręż oraz ich dźwięki itd.).
Wyjęte, wypreparowane z religijno/duchowego kontekstu macierzystego, eksploatowane do granic (nie)estetycznej wytrzymałości, sprowadzone do atrybutów, anioły stały się tematem łatwym, popkulturowym. Ot, element pejzażu, poręczny gadżecik na wiadome okazje, impuls dla rozegzaltowanych literatów i scenarzystów, ezoteryczny malunek (w 13 duchowych kolorach?) do zawieszenia, jarmarczna figurka, puzderko, lusterko, zabawka. Fuj.
Mówi się, że anioły/anieli są funkcjami. Że służą ludziom i Bogu - zwiastują, strzegą, ochraniają. Schodzą i wchodzą po drabinie rozpiętej między światem Stwórcy a światem Jego stworzenia, przenosząc nasze ludzkie sprawy, prośby i żale, by On poznał, kim się staliśmy na padole cierpienia, by zrozumiał, jak bardzo jesteśmy samotni, bo kazał się nam od Siebie oddzielić. Są i anioły upadłe, te czapkują Szatanowi, pierwszemu ze strąconych. Mają czarne skrzydła (jak na Drabinie Raju Jana Klimaka), wtedy są demonami, a choćby ministrami... Pomińmy je tutaj. Podobnie jak tzw. anielice.
Te dobre, czujne i ostrożne, od pieczy/pokoju/miłości, są z nami od momentu narodzin po kres ziemskiej mordęgi. Przysiadają jak ptaszęta (ot, wróbelki z genderowej notki @kierownika) na ramieniu albo zagradzają nam drogę; pełnią straż przed bramami Raju albo stróżują na rodzinnych polach; witają nowonarodzonego albo w chorobie czuwają u wezgłowia łóżka; utulają do snu albo zamykają po raz ostatni oczy; oznajmiają pieniem chwałę albo pieczętują ciszę palcem położonym na ustach, przenoszą na drugi brzeg albo sławią pamięć na pomnikach. Przyzywane, pozostaną z nami i wtedy, gdy utrącone skrzydła spadną na pobojowiska historii. Snują się smutno: "Jak strzępki białej mgły, / skrzydła zwiesiwszy duże, / nad trupy całe we krwi" (Beata Obertyńska).
Mają zatem ściśle określone funkcje, ale i mają władzę. Władają tym (przestrzenie, zdarzenia), co On dla nas uczynił, a czyniąc widział, że było dobre. Prawda, że i w covidzie, pod butem dobra spływającego na nas od rządzących, aktualne?
Demokratyczny to temat, bo wszyscy żyjemy (albo i współ-żyjemy) z aniołami w ikonograficzno-semantycznej komitywie. Lecz tylko najwięksi z mistyków - Eliasz, Malachiasz, Habakuk, Dante, Milton, Swedenborg, Blake czy nasz Słowacki i trochę nasz Oscar Miłosz - więc naprawdę nieliczni, poznali ich język i mogli z nimi (tak, tak) obcować. Ci wybrani wiedzieli, że anioły, które "przechodzą przez włosy" (ponoć ostatnie słowa Słowackiego), nie są eterycznymi efebami, androgenicznymi "ktosiami", pulchnymi puttami.
Anioły nie są po to, by drapać je pod bródką lub ulatywać z nimi w wieczną szczęśliwość. Są po to, by dać wyobrażenie o trudnej Tajemnicy, by ją przybliżać. Ale także: by się z nią (tajemnicą, władzą, milczeniem) zewrzeć...
Jeśli na powrót wyłuskamy anioły z łupin plastiku i kryształków Swarovskiego, każde z pytań o anielską kondycję i funkcję stanie się na powrót zasadne. Nie dlatego, że anioły/anieli mają - co oczywiste - ogromny potencjał kulturowy. Anioły są nam potrzebne tożsamościowo, bo i za ich przyczyną odróżniamy "człowiecze" od "nie-człowiecze", a przede wszystkim "ja" od "nie-ja"...
Bożej tajemnicy "twarzą w twarz" zobaczyć przecież się nie da, ale tajemnicę anielską, pośredniczącą między Nim a nami, mamy w zasięgu wzroku i rąk. "Ale, że idę, ja, cień człowieka / – Razem z aniołem", napisał w bardzo ważnym tomiku, Lato 1932, młody jeszcze Iwaszkiewicz. Że idę? Czy "że walczę"?
Na jednym z najbardziej tajemniczych obrazów Paula Gauguina (ze zmienionym tytułem: Wizja po kazaniu / Walka Jakuba z Aniołem; 1888), obrazie uznawanym za klucz, przy pomocy którego zostały otwarte wszystkie drzwi do XX wieku, zmagający się są w tle, są zdeformowani, niemal mniej ważni. Plan pierwszy - rozjaśniony i oddzielony pochyłością drzewa jabłoni - oddany został nam, widzom, jakże dziś ważnym w sytuacji komunikacyjnej. To w naszym postrzeganiu, czy raczej w naszej wyobraźni, z Aniołem mocuje się człowiek postawiony – i sam siebie stawiający – ponad prawem, aby wypełniło się Prawo.
Cóż, odpowiedź najprostsza: rację Boga/Anioła zastąpiliśmy racją człowieka i w imię tej naszej racji odtwarzamy sytuację znad Jabboku (Gen 32), gdy Jakub, w niektórych przekazach też Anioł!***, w drodze powrotnej do ojca (a wracał niczym syn marnotrawny, z dobytkiem, z żonami, sługami), nad potokiem pasował się w nocy (ale nie we śnie!) z Nim/Agresorem (Bogiem? Aniołem Pańskim? Demonem rzeki?****), by zyskać nowe imię. Według duchowej tradycji Kościoła, epizod znad Jabboku to symbol modlitwy, wiary i zwycięstwa wytrwałości. Taka jest racja Boga i tak jest w KKK (2573). Ale nie w naszej dwudziestowiecznej poezji.
Inaczej niż porażony trwogą Abraham – współczesny człowiek nie milczy. Słowo człowiek, czyli wywalczone imię (więc byt), krzyczy w ciemną pustkę obojętności, nieokreśloności, migotliwości zewnętrznej przestrzeni, za którą stoi przytłaczające wszystko lub groteskowe nic nieprzydatnej tradycji optymistycznego gawędzenia. Bez odpowiedzi. Mocuje się w „upiornej rozprawie”, która „szła w stulecia”. W zalęknieniu „nieznanym i słodkim”, w milczeniu i ciemnościach. Z pozorem triumfu, danego z litości czy wstrętu, z „wybitymi na światło oczami”, z tragiczną doniosłością porażki, uświadomionej przewiny i losu tułacza. Z uprzywilejowaniem egzystencji, a nie kultury.
Boga nie dosięgnie, ale Anioła ma tuż, tuż, na odległość wzroku i... zębów, paluchów. Nie respektuje sakralnej części anielskości. Bo poezja to racja człowieka, to pisane z małej litery imię, raniona cielesność i mizerna oręż (poniżej garść cytatów, wybranych z wielu):
"milcząc wracam do walki z coraz niżej schylonym czołem" (Władysław Sebyła)
"walczyliśmy na ziemi / ubitej z gazet / [...] / złapałem go za nogę / spadł na mój śmietnik" (Tadeusz Różewicz);
"Ty we mnie chlebem kamieniem kościołem / Ja w Ciebie żebrem [...] / Ty we mnie zorzą kobietą i dzbanem / Ja w ciebie grobem" (Stanisław Grochowiak);
"Boże, tak Ciebie dotknąć, jak Jakub uchwycił / Kiedy walczył z aniołem... / Ścisnąć kolanami / Skrwawione lotki skrzydeł wyrywać zębami [...] / Potem nieważne – przegrany, wygrany / W mętnym lustrze krew z gęby ocierać nad ranem" (Ernest Bryll)
"Z cofniętą czaszką goryl / z włochatą piersią z ciałem / prześwitującym jak brzoza w borze / bokser z bodącym czołem / Czemuś go wybrał Panie [...] / – Dałem mu gorzkie zwycięstwo / ze wstrętu i z litości" (Mieczysław Jastrun)'
"On zjada moją skórę, moją sierść, / moje pazury i kły, / czym mam się bronić / przed światem. / Chyba zabiję mojego anioła. / Chyba on mnie zabije." (Anna Świrszczyńska)
"lekkie kolory wspinające się w górę, / od burych po złociste, jak robaczki / po drabinie Jakuba, którą śnię / ja – więzień z długim wyrokiem." (Krzysztof Giedroyć).
To, często, dobre wiersze, niekiedy układające się w formalne lub nieformalne cykle. Na koniec - nieoczekiwany wiersz Iwaszkiewicza.
Zanim rozstrzygniemy w gniewnych interpretacjach, jak ateista mógł napisać taki wiersz, przecież religijny!, usłyszmy organizację głoskową tego utworu i zobaczmy, w jakiej scenerii zdarzenie się rozegrało. To tylko pięć linijek, nagromadzenie brzmień, przestrzenne relacje spiętrzeń, wreszcie oddzielony, pojedynczy wers-cytat, rozjaśniony samogłoskami, w których jest światło/życie. Ten skromny wierszyk o tym, co człowiekowi zostaje "po walce z aniołem", to (tak uważam) arcydzieło naszej dwudziestowiecznej poezji porównywalne z tzw. liryką lozańską:
Leżę krzyżem na żywym marmurze
serce bije i mnie i jemu
chmury piętrzą się w górze
w dole przepaszczą otchłanie
panie mój panie
*Zwyczajowo w polskim języku odpowiadają im formy rodzaju męskiego, bo słowo "anioł" jest tego rodzaj; anioły w liczbie mnogiej są niemęskoosobowe, ale aniołowie - męskoosobowi.
** z recenzji Słownika: "Każdy z kolejnych działów, od A do Ż, poprzedzony jest ryciną. Przez to wydaje nam się, że czerpiemy z dzieła, które poznało początki druku. I jeszcze te dodatki: anielskie pismo oraz spisy: chóru hierarchii niebiańskiej, siedmiu archaniołów, książąt dziewięciu chórów anielskich, aniołów władających siedmioma niebiosami, aniołów tronu, tych, które strzegą siedmiu niebios, władających miesiącami, znakami zodiaku, dniami tygodnia, planetami, porami roku, godzinami dnia i nocy; też duchów, posłańców i inteligencje siedmiu planet, a wszystko z uwzględnieniem każdego z mędrców, bo każdy z nich miał swoje zdanie. Odnajdziemy też tych, którzy noszą imię Szemhameforasz, siedemdziesięciu aniołów amuletów porodowych, oraz imiona Metetrona. Ujawnią nam się wielcy archonci, książęta czterech wysokości, aniołowie dwudziestu ośmiu pałaców księżyca, archaniołowie świętych, zła i nieczystości, czuwający, książęta, aniołowie kary i archaniołowie. Także imiona Lilit, archaniołowie Jezydów i zwani upadłymi oraz pieczęcie siedmiu aniołów. Otworzą się przed nami tajemnice magicznego kręgu, istotne pieczęcie, zaklęcia, modlitwy magiczne i egzorcyzmy."
*** Jakub-Izrael, „ten, który walczył z Bogiem”, jest nie tylko nowym człowiekiem, ale i – aniołem chóru chajot, otaczających Tron Chwały, utożsamianych z cherubinami lub serafinami. W Księdze Razjela Izrael jest szóstym aniołem tronowym. W Modlitwie Józefa, gnostyckim apokryfie z Aleksandrii, komentowanym przez Orygenesa i Euzebiusza, czytamy: „Ja, który mówiłem do ciebie, Jakub i Izrael, jestem aniołem Bożym i wielkim duchem [archikon]. I dalej: „Ja jestem Izrael, archanioł mocy Pańskiej”. W innym fragmencie tekstu, Jakub-Izrael przedstawia się jako anioł Uriel. W apokryfie tym patriarcha Jakub jest archaniołem (Izrael to jego anielskie imię), który zstąpił na ziemię i wcielił się w śmiertelnego człowieka (zob. Odeberg, 3 Enoch). O niebiańskiej istocie zwanej Izrael wspominają mistycy żydowscy z VII-XI w.; anioł ten „zwołuje zastępy aniołów, aby śpiewały chwałę Pana”. Filon utożsamia Izraela z Logosem. U Ginzberga [...] Izrael to „Jakub na Tronie Chwały”.
**** nie dowiemy się, kogo Jakub spotkał. Czy anioła–posłańca (mal’ak JHWH), czy Anioła Jahwe, czy „pełniciela”; a może anioła upadłego – Samaela lub – samego Szatana; czy też – bo inspirują autorów różne kody – demona, lokalne bóstwo rzeki? A może brata, którego oblicze było podobne do Oblicza Boga? Lub Anioła Stróża Ezawa, ujmującego się za jego krzywdy? Święty Justyn pisał, że Jakub zmagał się z Chrystusem Panem. Orygenes twierdził, że w walce tej uczestniczyły dwie istoty duchowe: siła ciemna i wroga Jakubowi, która walczyła przeciwko niemu, oraz siła Boża, która walczyła wraz z Jakubem, aby go wspomagać.
foto:
P. Gauguin, Wizja po kazaniu; https://www.wikiwand.com/pl/Wizja_po_kazaniu
C.K. Norwid, Dziecko i Anioł; jeden z 45 rysunków ze zbiorów Bibliotek Narodowej; http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Norwid/Images/Dz
Walka Jakuba z Aniołem – Kwatera XXX (139 x 73); Kościół św. Michała Archanioła w Siedlcach Parafia pw św. Michała Archanioła w Siedlcach.
nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura