Dziś - 23.02 przypada Światowy Dzień Walki z Depresją. Jako osoba, która przechodziła depresje (chociaż ponoć z tym jest tak jak z alkoholizmem - depresję można zaleczyć, ale zostanie już na zawsze z nami) znam temat od podszewki. I od strony psychoterapii i farmakoterapii - choć ta druga u mnie akurat nie przynosiła pozytywnego efektu.
W moim przypadku depresja pojawiła się w związku z zawiłą i trudną sytuacją osobistą i życiową - bardzo toksyczną relacją, która wyniszczała mnie każdego dnia. I nie był to grom z jasnego nieba, tylko powolne zanurzanie się w otchłani smutku i bezsensu. Były momenty gdy wydawało mi się, że już się nie podniosę, nie wstanę następnego dnia... Jedyne o czym wtedy marzyłam - to żeby zniknąć, żeby po prostu przestać istnieć... Nie miałam siły do walki o kolejny dzień czy nawet godzinę.. Wszystko zaczynało być szare, bezbarwne, bez zapachu, nijakie - bo ja się taka czułam. Szara, przeźroczysta, nijaka, niekobieta, nieczłowiek, nieistota...
Pogrążałam się tylko coraz bardziej w otchłani rozpaczy, coraz bardziej głucha i ślepa na świat zewnętrzny, zamykałam się ze swoim bólem w jakimś zakątku siebie, do którego nikt nie mógł dotrzeć i zranić mnie bardziej... To był bardzo ciężki czas - i nadal w pewnym stopniu powraca - gdy mnie coś smuci lub nie daję sobie z czymś rady echo tamtych dni powraca. Czasami banalna głupota potrafi spowodować, że znów czuję się nikim. Najczęściej to wraca gdy jestem zmęczona lub zbyt dużo biorę na siebie i wtedy powraca ten duch, a właściwie demon z przeszłości. Na całe szczęście dziś już wiem jak sobie z tym radzić, aby nie trwało to za długo i nie pochłonęło mnie doszczętnie...
Jak udało mi się z tego wyjść? Chyba tylko i wyłącznie dzięki świadomości, że mam syna, który mnie potrzebuje i ogromnej sile wewnętrznej, której nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Do dziś pracuję nad sobą - nie z psychoterapeutami - gdyż za dużo wiem w tym dziedzinie (już jako nastolatka się tym interesowałam) i pewne metody czy triki były dla mnie jasne jak słońce Z wieloma metodami też się nie zgadzałam - może po prostu dobrze czułam, że nie były one dla mnie.
Zatem wszystkim, którzy dźwigają na swoich barkach brzemię depresji życzę powrotu do siebie samych, odnalezienia sensu i wyzwolenia się z jej pęt.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo