Jako matka już dorosłego syna, ale także osoba posiadająca wielu znajomych, których dzieci są w wieku od kilku do kilkunastu lat często rozmawiam lub uczestniczę w rozmowach na temat tytułowego wychowania. Obserwuję także zachowania zarówno młodych rodziców, jak i tych "doświadczonych", a także zachowania młodzieży chociażby w pociągu czy środkach komunikacji miejskiej.
W przypadku rodziców małych dzieci słyszę często lęk o przyszłość tychże milusińskich oraz obawy dotyczące wieku szkolnego. Takie wypowiedzi padają z ust osób, które podchodzą do wychowania w podobny do mnie sposób - czyli nie chcą dać dzieciom wszystkiego - lecz nauczyć je jak zdobyć rzeczy, na których im będzie zależało - czyli podarować im przysłowiową wędkę, a nie gotową rybę. Obawy takich rodziców dotyczą zderzenia z rzeczywistością. W wielu przypadkach współczesne dziecko ma wszystko - wszystko pod kątem materialnym, a co za tym idzie nie szanuje tego i nie docenia wartości danej rzeczy. Efektem tego jest naśmiewanie się z rówieśników, którzy nie mają super telefonów (lub w ogóle ich nie posiadają), nie noszą markowych ciuchów, etc. Wyrasta nam społeczeństwo materialistyczne - o czym często świadczą także zasłyszane przeze mnie rozmowy pomiędzy nastolatkami, które chociażby wybierając kandydata na chłopaka czy dziewczynę kierują się nie uczuciem tylko statusem materialnym "obiektu westchnień"...
Innym smutnym obrazkiem są dzieci kilkuletnie, które "wychowuje" telefon, tablet czy komputer. Rodzic w tym czasie zajmuje się np. pracami domowymi i daje dzieciakowi wspomniany telefon, żeby ono nie przeszkadzało. A jaki problem w tym aby te czynności zrobić razem? Przecież kilkuletnie dziecko może i nawet powinno brać udział w domowych obowiązkach. Może ono pomagać czy przy robieniu obiadu czy przy sprzątaniu - i uwierzcie - można te zwykłe czynności zamienić w fajna zabawę. A przecież idąc śladem wielu teorii nauczania - w tym teorii głoszonych przez Marię Montessori najlepszą nauką jest zabawa. Nauka przez zabawę jest stosowana w elitarnych szkołach i przynosi na prawdę niezwykle dobre rezultaty. Znam wiele nastolatków, które nie potrafią zrobić sobie przysłowiowej herbaty - dlaczego - bo rodzice robili wszystko sami, bo nie chcieli zabierać pociechom dzieciństwa i tym podobne brednie... czyli wszystko co można wrzucić do worka "bezstresowe wychowanie".
I w taki to sposób wyrastają nam nowe pokolenia, które z założenia są "kalekie" i nie radzą sobie z prostymi, domowymi czynnościami. Dodatkowo taki sposób wychowania, który ma na celu roztoczenie parasola ochronnego nad potomstwem prowadzi do wielu zaburzeń - bo dzieciaki nie dając sobie rady z emocjami, porażkami czy zawodami popadają w nerwice czy inne depresje. A przecież życie każdego z nas jest sinusoidą - raz jest super innym razem zaliczamy porażkę, więc izolowanie młodych od tego jest czymś wbrew naturze i jej prawom.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo