Ostatnio we Wrocławiu zawitał do nas Jarosław Kaczyński. Muszę powiedzieć, że nawet przegapiłem to wątpliwej wagi wydarzenie, ale zdarzyło mi się przeczytać relację postronnego internauty z tej wizyty. Fragment zawierał taką oto treść:
"Zmieniłem strony i stanąłem za agitatorem, który
przyszedł z córką i dał wywiad jakiemuś gozdkowi jakiegoś radia
internetowego. Na pytanie dlaczego tutaj przyszedł odpowiedział, że jest
tu dla jarka, który jest uosobieniem jego ideałów. A jakie to ideały? -
zapytał się koleś "Bóg, honor i ojczyzna w największym skrócie"
odpowiedział"
Rozwinęła się pod spodem dyskusja, cóż oznaczają owe ideały. Czym są dla mnie?
Nie budzę się codziennie z modlitwą dziękczynną za ojczyznę, ale ... irytuje mnie, jak Kaczyński chce tę ojczyznę zepsuć, a Komorowski nie chce naprawić. Takie minimum patriotyzmu, które buntuje się codziennie wobec istnienia KRUSu, nieudolności systemu emerytalnego, państwowego monopolu na nauczanie oraz uosobienia zadłużenia, jakim jest państwowa służba zdrowia. Wiele jeszcze rzeczy w kontekście ojczyzny mnie mierzi, a mało z moich odczuć się pokrywa nie tylko z postulatami czołowych sił politycznych, ale i postrzeganiem, i świadomością społeczeństwa, które jest głuche i ślepe na wszelkie racjonalne argumenty. I to mnie najbardziej ... denerwuje, że tak mało dla ojczyzny jestem w stanie zrobić, a honor nie pozwala z kolei nic nie robić.
Tak to się rodzą frustracje, których efektem jest wzywanie imienia Boga nadaremno.
Inne tematy w dziale Polityka