Internet ostatnio az huczy od poglosek na temat, ktore nie do konca sa prawdziwe. Przykladowo mowa w kuluarach politycznych jest o znacznie nizszych skladkach, niz podawane w artykulach prasowych, a do tego prasa o dziwo podaje bardzo precyzyjne rozwiazania, choc poki co nie ma nawet blizej okreslonej propozycji ksztaltu ustawy.
Mniejsza jednak o to - rozmowa o podatku ekologicznym sie rozpoczela, a koncepcja jakas musi sie ksztaltowac, bo w kazdej bajce jest ziarenko prawdy.
Powstaje wobec tego pytanie - czy podatek roczny, ktory uzalezniony jest od wieku oraz wielkosci silnika, mozna nazwac ekologicznym?
Czy nowoczesny silnik Hemi, ktory traktowany lagodnie, uzywa tylko 4 sposrod 8 cylindrow, mozna potraktowac tak samo, jak bardziej konwencjonalny silnik? Czy silnik dwulitrowy turbodoladowany mozna potraktowac tak samo, jak wolnossacy? Czy 10-cioletni bardzo dobrze utrzymany 1.4 jest mniej ekologiczny od 5-ciolitrowego wspolczesnego diesla?
Golym okiem widac, ze z ekologia ow domniemany podatek ma niewiele wspolnego, a jest raczej wynikiem lobbingu okreslonej grupy producentow (oby tylko poboznym zyczeniem, a nie przeforsowanym rozwiazaniem).
Moim zdaniem ustawodawca powinien uniezaleznic wysokosc takiego podatku od wieku pojazdu. Jesli ma byc on faktycznie ekologiczny, to musi zalezec jedynie od emisji gazow roznych na kilometr. Ale jak to zrobic, by rozroznic tych, ktorzy sporadycznie (np. 1 spot rocznie) wyciagaja z garazu swojego potwora z lat 60tych z 8litrowym silnikiem od tych, ktorzy swoim malolitrazowym dieslem robia 100kkm rocznie sluzbowo?
Moze nie jest to idealna korelacja, ale wydaje mi sie, ze uproszczenie typu:
(emisja gazow roznego rodzaju jest wprost proporcjonalna do sredniego spalania)*wspolczynnik rodzaju paliwa
jest calkiem uzasadnione. Jesliby w takim razie, zgodnie z sugestia Unii Europejskiej oraz p. Drzewieckiego podatek ekologiczny zostal wpleciony w cene paliwa (wyzszy dla ON, nizszy dla LPG) w zamian za oplate paliwowa, akcyze itd., to byloby to rozwiazanie calkiem sensowne.
Oczywiscie nalezaloby zrezygnowac z poronionego pomyslu przeznaczania czesci wplywow na ratowanie kolei, stoczni i innych niezwiazanych z ekologia i transportem samochodowym celow.
[edited]
Po slusznej uwadze Meharolnika zdecydowalem sie dodac co nastepuje:
Po przemysleniu sprawy uznaje, ze takowy podatek wlasciwie jest ... niepotrzebny. Przeciez w paliwie, nawet jesli pominac oplate drogowa, jest juz jeden podatek "ekologiczny" - jest to akcyza. Jesli spojrzymy na definicje tego podatku posredniego, to wsrod celow znajdziemy rowniez ograniczenie "spozycia" towaru nim objetego - a to wprost sie przeklada na "ekologie".
Postuluje wiec likwidacje akcyzy na samochody i zrezygnowanie z dodatkowego podatku ekologicznego.
Inne tematy w dziale Gospodarka