Zastanawiałem się długo, jak opisać moje uczucia i przemyślenia, aby zachęcić wszystkich, by przeczytali całość, rozważyli i zrozumieli, co mam na myśli, zamiast w imię politycznej poprawności zarzucić mi po pierwszym akapicie świństwo i kalanie pamięci zmarłych. Przed tym dylematem stają chyba wszyscy próbujący skrobnąć parę słów publicznie, czy wypowiedzieć je do szerszego grona.
Zapewne mi się nie uda, więc zacznę od rozważenia, czym jest to tzw. kalanie pamięci. Chyba większość ze mną się zgodzi, że jest to niczym innym, jak zarzucaniem nieprawdy, fałszowaniem wizerunku, oczernianiem kłamstwem i kalaniem nie może być prawda, ani indywidualna ocena faktów.
Takim kalaniem było ocenianie przez media wpadek protokolarnych, pomyłek, nieporadności i przejęzyczeń Lecha Kaczyńskiego. Starałem się nigdy nie sięgać do takich argumentów, ani tychże nie pochwalać u innych, gdyż nie odnosi się to do merytorycznej pracy prezydenta, ani jego poglądów. Media oceniały powierzchownie, bo społeczeństwo i tak się nie zna na państwie, gospodarce i niuansach społeczno-prawnych. Nie rozumie konsekwencji pogłębiania biurokratyzacji państwa, ni chaotycznych zmian w prawie. Społeczeństwo też ocenia powierzchownie i przez pryzmat tej masowej histerii rozróżnia jedynie krytykantów (nie krytyków) i pochlebców.
Wszystkie (chyba się nie mylę?) media zamieniły się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki w pochlebców. Być może częściowo z wyrzutów sumienia, częściowo z chłodnej kalkulacji (już nie żyje, więc nie polepszą Mu sondaży), a i pewnie po trochu ze strachu przed oceną społeczną - wszak o zmarłych nie mówi się źle i zły to człowiek, który tak robi.
Czyli jest to nieszczere? Tak, jestem o tym przekonany. Częściowo w dobrej sprawie - wyrzuty sumienia, to niejako chęć poprawienia się, naprawienia krzywd i odrobienia grzechu. Ale co z tego, skoro wciąż nie zbliżamy się do prawdy?
Nie zbliżamy się w każdym razie do całej prawdy. Wreszcie uznanie (formalnie) mediów zyskała praca Lecha Kaczyńskiego nad odfałszowaniem historii Polski, uznaniem zasług tych do tej pory pomijanych oraz, jakie by one nie były, to jednak staraniami odrodzenia patriotyzmu wśród młodszych i starszych. No cóż - ta część działalności prezydenta nie była nigdy dla mnie zbyt istotna, jako że ja raczej skupiam się na skuteczności państwa odczuwanej na co dzień przez jego obywateli - tak krótkoterminowo (np. biurokracja, prawo, podatki itd.), jak i długoterminowo (finanse publiczne, reformy, gospodarka itd.).
A tutaj, przykro mi to pisać, a wam pewnie przykro to czytać, Lech Kaczyński się nie zmienił - jego poglądy na państwo, prawo, gospodarkę i społeczeństwo rzutowały na decyzje podejmowane w sprawie ustaw oraz inicjatyw ustawodawczych. Nie ufał decyzjom podejmowanym przez jednostki, wolał, by państwo chroniło "słabszych" odbierając im wolność decyzji i odpowiedzialność za nie. Pośrednio i bezpośrednio blokował reformy i pogłębiał zadłużenie Polski. Nie, jego prezydentura przez jego śmierć wcale nie stała się lepsza.
Wybitna prezydentura? Intelektualny kwiat narodu narodu polskiego? Najwybitniejsze jednostki?
Nie wszystkich znałem, niektórych oceniałem lepiej, innych gorzej, ale moim zdaniem, w przypadku Tych (może z wyjątkiem dr Janusza Kochanowskiego), których prace znałem i oceniałem merytorycznie - nie.
Ale czy to pomniejsza stratę? Wcale nie. Nie ważne, jak bardzo byli kompetentni, nie ważne w jakiej części robili, to co robili, z czystego serca, a w jakiej wynikało to z robienia kariery politycznej i chęci zysku.
Ważne, że wszystkim Im się chciało zrobić coś dla Polski, Ze względu na swoje wykształcenie, wychowanie, doświadczenia i wiedzę robili to tak, jak umieli, nie zawsze dobrze i nie zawsze pożytecznie dla ojczyzny (przynajmniej w mojej ocenie), ale jednak mieli odwagę ruszyć swoje cztery litery, zamiast tylko biadolić. Poświęcili całe swoje życie wierząc w słuszność swoich działań.
I za to im oddaję hołd.
Inne tematy w dziale Polityka