No i odbyły się urodzinki... "olbrzyma". Gości było mnóstwo: od puchatego przez prosiaczka, tygryska, po mnożącego się ku chwale /i też za 500+/... królika.
Były też prezenty, co solenizant szczególnie sobie ceni. Najbardziej wykazali się tu puchaty i prosiaczek. Ten pierwszy przyniósł baryłeczkę po miodzie, ale pustą, bo zawartość... mu się należała. Natomiast prosiaczek przytargał - czerwony - pęknięty balonik, bo tak rwał się na imprezkę, że na nim zarył...
Może warto też wspomnieć o znalezionym - zagubionym - ogonku, którego znalazcą okazał się być miś-pyś, co dało solenizantowi sporo radości.
Solenizant jednak miał - w okowach tego szaleństwa, tańców i śpiewów - zasadnicze pytanie... do prosiaczka: Ale dlaczego to musiałem być ja...? Niestety, odpowiedź była wymijająca: Nie mogę powiedzieć. I co wtedy pomyślał sobie solenizant? Strach się bać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości