Pyton pojawił się pod Warszawą... i zwiał, choć ślady pozostawił.
Służby szukają teraz pytona, ponoć płci żeńskiej, w rozmiarze XXXXL, a może i lepiej. Penetrują Wisłę.
Nie można jednak wykluczyć, że gad wtargnął gdzieś na posesję i obecnie - zgrywus - się na niej kryje.
Pyton raczej nie połknie człowieka, ale kota i owszem. I teraz pomyśleć, że mógłby wpełznąć taki na włości prezesa-pana, a ten zacząłby przemieszczać się NIEPEWNYM KROKIEM, bo z kulą..., spłoszyłby gada i... nieszczęście gotowe, jad wypuszczony...
A swoją drogą, to "za" Tuska w Polsce jeszcze nie było pytonów. A nad Wisłą pojawiły się tylko Aleksandretty, zielone afrykańskie papugi. Ale one i ładne i bez jadu, więc dało się żyć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości