Najpierw był mróz, a dziś niespodzianka... śnieg. Spadło go tyle, że trzeba było już trzy razy odśnieżać... i dalej sypie.
Pies mi na spacerze - na smyczy - wariował, więc zaliczyłam jeden - coroczny - upadek /tak mnie pociągnął, że zaryłam na lodzie podśnieżnym, ale żyję i jestem cała/.
Białe szaleństwo udzieliło się też srokom, które mieszkają pod moim dachem, bo usiłowały tarzać się w tym puchu. Zabawny widok.
Cóż, ale, żeby nie było tylko pięknie /bo widokowo jest/, to niebo daje i odbiera...
Inne tematy w dziale Rozmaitości