Polska policja pod zwierzchnością min. Błaszczaka zamieniła się w ramię partyjne. Często nie goni kiboli czy tzw. narodowców, sprzyjających jego partii, a czepia się tych, którzy przeciw ich ekscesom protestują.
Jednak gorsze jest to, że taka dziwna polityka przyzwolenia... wyzwoliła i pośród policjantów poczucie bezkarności.
Bo jak inaczej wytłumaczyć pastwienie się nad - skutym - Igorem Stachowiakiem na komisariacie we Wrocławiu, również przy pomocy paralizatora. Stachowiak zmarł pośród swoich - policyjnych - oprawców.
Niedawno w Kolobrzegu z awantury ulicznej na komisariat został zabrany 18-letni chłopak, a tam policjanci, w tym jeden o pseudonimie Volt, zabawiali się - na nim - paralizatorem. Chłopak miał na ciele kilkanaście znaków użycia tego urządzenia.
No i Brodnica: 25-letnia kobieta oskarżyła policjanta o gwałt podczas wizyty - w charakterze świadka - na tamtejszej komendzie.
A sprawy przeciwko policjantom się ślimaczą i są przekazywane z miasta do miasta. No i dopiero media muszą je ujawniać, bo minister i komendant główny policji mało o nich wiedzą.
Może zamiast dbać o ustawianie tabunów mundurowych na drodze swoich przemarszów, czas sprawdzić kadry policyjne: ich wyszkolenie i predyspozycje do pracy... w policji.
Obywatel podchodzący do policjanta ma się czuć bezpiecznie w państwie prawa. Dziś, to strach...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo