Prezes Kaczyński jest zachwycony sobą i swoją "dobrą zmianą". I podobnie jak min. Błaszczak nie widzi problemu, który wielu mogło zaobserwować na tzw. Marszu Niepodległości. Ponoć to margines...
No pewnie, boć przecież kibole i tzw. narodowcy, to zbrojne ramię PiS-u, jakie występowało przeciw władzy, gdy rządziła koalicja PO-PSL. I byly zadymy, bo władza nie pozwalała panoszyć się faszystom, antysemitom czy rasistom.
Ostatnio - w czasie MN - ciężko kiedyś doświadczona Warszawa musiała znosić gesty i transparenty, które kojarzyły się z okupantem... z faszystowskich Niemiec.
Jednak prezes Kaczyński nie widzi zagrożenia, więc i potępienia... nie raczył wyartykułować. Ba, nawet ma pewne podejrzenie, iż to, co się działo było... prowokacją. Chyba mu się pomylił czas...
To onegdaj, ale nie za tego rządu, chciano coś paskudnego sprokować i to przy pomocy dzieci. Miało być na policję pod zarządem PO-PSL. "Bohaterem" był natomiast chłopiec imieniem Kondzio, wystawiony i narażany... przez swoich i sprzyjających PiS-owi. I jakież było oburzenie wielbicieli "jedynie słusznej", a także niepokornych dziennikarzy w rodzaju Jana Pospieszalskiego /zatrudnionego i wtedy w TVP/. Jednak szydło wyszło..., co w pełni zobrazował na swym blogu kolega Leming666, w notce o tym, że policja "pobiła" dzieci:
https://www.salon24.pl/u/leming666/463197,policja-pobila-dzieci
Pewnie prezes Kaczyński chciałby, żeby to, co poszło w świat po ostatnim Marszu Niepodległości było prowokacją, ale obawiam się, że to mu się jednak nie spełni.
Inne tematy w dziale Polityka