Kiedy wbrew sugestiom wieży lotniska pod Smoleńskiem, polskiej załodze samolotu Jak-40 udało się - jednak - szczęśliwie wylądować, to zdenerwowani - rosyjscy - kontrolerzy lotów uznali, że ci nasi to - mimo wszystko - zuchy.
No i te "zuchy" namawiały pilotów prezydenckiego Tu-154, aby i oni wylądowali, mimo, iż wieża była przeciw, bo też aura totalnie zawodziła. I lądowali...
Wczoraj Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła stenogramy z nowymi odczytami nagrań z wieży lotniska pod Smoleńskiem oraz jej rozmów z załogą polskiego Jaka-40. Nie ma tam nic, co potwierdzałoby, iż pozwolono zejść samolotowi Tu-154 do wysokości 50 m. Stoi jak byk: do 100 metrów, choć pilot z Jaka upierał się, iż usłyszał: 50. Natomiast ujawniono tam, iż załoga Jaka-40 miała problemy z rozumieniem języka rosyjskiego, więc mogła nie rozumieć dokładnie, co jej przekazywała wieża. Szli na żywioł, słabo wyszkoleni, pod każdym względem. I mieli szczęście, im się udało.
I teraz, dlaczego pilot Artur Wosztyl brnie...? Dlaczego uczepił się zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza? Możliwe, że szuka usprawiedliwienia dla: swej indolencji i braku przestrzegania procedur, jak i dlatego, że namawiał kolegów z Tu-154 do lądowania, wbrew zdrowemu rozsądkowi. I oni to zrobili, zabijając siebie i pasażerów. Tyle, że powinni mieć swój rozum, ale widać też bardziej byli skłonni zaryzykować, niż bezpiecznie odlecieć na inne lotnisko. Choć pewnie i za plecami mieli takich, którzy im w tym szaleństwie sekundowali.
A jeśli chodzi o stenogramy..., to może te z Jaka-40 są tylko preludium do tego, co Prokuraturze udało się zebrać i odtworzyć, a dotyczy rozmów wieży z załogą Tu-154. Może też udało się odkryć listę gości w kokpicie i ich rolę podczas feralnego podchodzenia do lądowania. Może "siadaj, siadajcie", nie będzie już anonimowe. Oj, może się dziać, gdyby totalnie rozpłynęła się "fatamorgana"...
Inne tematy w dziale Polityka