Film pt. "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" wyreżyserował James Mangold, do swego i Jeza Butterwortha oraz Johna-Henry'ego Butterwortha scenariusza. Emocji tu nie brakuje.
Wszystko zaczyna się pod koniec II wojny światowej, kiedy to Niemcy uciekają z okupowanych terenów Europy i rabują, w tym i zabytki. Jednym z nich jest Dr Voller /gra go Mads Mikkelsen/.
Biorą też zakładników, w tym Indianę Jonesa /Harrison Ford/ czy Basila Shawa /Toby Jones/. Tym ostatnim udaje się uciec z... częścią cennego zabytku.
Potem mamy 1969 rok i lądowanie człowieka na Księżycu. Ameryka to świętuje, a Jonesa odnajduje jego chrześnica, Helena /Phoebe Waller-Bridge/, córka Basila, który już nie żyje.
Okazuje się też, że przy programach kosmicznych w USA pracowali dawni naziści, w tym dr Voller, który marzy o zmianie czasoprzestrzeni i powrocie do roku 1939, tylko potrzebna jest tu tarcza...
Potem... Maroko, Grecja, Sycylia, aż po... II wojnę punicką. A Indiana Jones staje wciąż na drodze Vellerowi...
Zdjęciami, o dużej dynamice, zajął się tu Phedon Papamichael. Natomiast muzyka, to praca Johna Williamsa.
Film "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia", to trochę sentymentalna podróż do przeszłości. Ale też jest tu duża dawka zwrotów akcji i sporo wyzwalanych emocji.
Inne tematy w dziale Kultura