Ciekaw jestem, jak wyglądał świstek wyborczy wyłaniający prezesa partii na konwencji PiS.
Mógł mieć formę referendalno-plebiscytową. Wtedy by na kartce wysmarowano pytanie:
"Czy chcesz, aby prezesem został Jarosław Kaczyński?" Postaw krzyżyk na TAK lub NIE.
Byłby to jednak plebiscyt, czy referendum rozstrzygające na TAK lub NIE alternatywę za i przeciw wobec jednej osoby. Wynik głosowania informuje wówczas nie o wyborze, lecz stopniu posłuszeństwa grona partyjniaków wobec jedynego zgłoszonego kandydata.
Mogło być też inaczej. Na kartce mogło być napisane:
Postaw znak X przy nazwisku kandydata, którego wybierasz na stanowisko prezesa partii
1. Jarosław Kaczyński
2. brak nazwiska kandydata
Ależ to wybór. Między kimś kto jest - a kimś, kogo nie ma.
Osobliwe to było głosowanie - ale w zasadzie nic mi do niego, bo nie jestem ani członkiem, ani szczególnym zwolennikiem partii Prawo i Sprawiedliwość. Co może mnie obchodzić, jak ta partia wybiera sobie przywódcę?
Niby tak, ale ta partia wyłania rząd mego kraju, a więc (chcę czy nie chcę) mój rząd. Dlatego jej praktyki polityczne mnie interesują, bo rząd mego kraju ma bezpośredni wpływ na moją pomyślność, a opozycja - jak to w praktyce ostatnich 70 lat - raczej żaden.
Jeżeli zatem PiS robi szopkę z wyboru swojego władcy, to moim krajem rządzi partia, która sobie robi szopkę z demokracji - a jej prezes w dniu dzisiejszym szyderczo to potwierdził.
Tym bardziej nie mogę traktować tego prezesa poważnie - jako polityka uprawnionego do decydowania o losach Polski. Mimo, że jego partia wygrała wybory. Wcale nie z powodu tego, w jakim trybie jego przydupasy ustawiają go na stanowisku partyjnym.
Jarosław Kaczyński nie piastuje żadnej funkcji państwowej, uprawniającej go do decydowania o losach państwa. Przyznanie (kabaretowo otrzymanej) prezesurze partyjnej roli równoznacznej z obowiązkiem i prawem spełniania wladzy państwowej jest zwykłym uzurpatorstwem.
Jarosław Kaczyński jest dla mnie zwykłym leszczem, pośliną z Żoliborza, którego grono partyjniaków wypycha do rządzenia Polską ponad jego miarę, osobiste możliwości przyjęcia odpowiedzialności za Polskę i majestat Rzeczypospolitej.
W tym ujęciu jest nieodpowiedzialnym zerem, które nawet w swojej sitwie nie mogło mieć innego kontrkandydata niż zero.
Inne tematy w dziale Polityka