Obłok Obłok
739
BLOG

Polska - perspektywy demokracji

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 89

Monteskiusz leży w grobie, ale żyje zasiana przez niego myśl, którą rozwijano i która rozwija się stosownie do historycznych zmian zachodzących w naszym kręgu cywilizacyjnym. Stanęło na tym, że trzy władze - ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza - pozostają wobec siebie niezależne, a ich wzajemne relacje regulują przepisy prawa.
Żadna z tych władz nie może dążyć do systemowej dominacji nad innymi - tak, aby się stać wobec nich suwerenną (sprawować niezależną władzę zwierzchnią).

Sejm może utrącić ustawę proponowaną przez rząd, a nawet ten rząd odwołać (votum nieufności). Gdy zrobi to bez konstruktywnej alternatywy, to inna władza wykonawcza - prezydent - może ten sejm rozwiązać. i nic tu nie ma do rzeczy, że jest to organ wybrańców narodu. Z kolei sejm może postawić innego wybrańca narodu - prezydenta - przed Trybunałem Stanu i przy współdziałaniu z władzą sądowniczą pozbawić go urzędu.
Trybunał Konstytucyjny może uchylić konkretne przepisy ustaw, ale sejm może to uchylenie praktycznie odrzucić - uchwalając ponownie ten same przepisy większością 2/3 głosów..

Kompetencyjne sploty zależności różnych władz i ich organów w różnych aspektach uprawnień i ograniczeń opisuje konstytucja i te organy nie mogą wykroczyć poza jej ustalenia.

Żaden organ władzy nie jest konstytucyjnie umocowany na stałe nad innymi
Niektórzy zdają się dążyć do myśli, że suwerenem państwa powinno być zgromadzenie narodowe, jak to w przeszłości się pojawiało. Pewien polityk, nazwiskiem Sellin, poszedł nawet dalej i w jakimś wywiadzie wydalił z siebie piramidalne głupstwo, że suwerenem jest większość parlamentarna !

We współczesnym modelu ustroju demokratycznego żaden organ władzy nie może sprawować NIEZALEŻNEJ WŁADZY ZWIERZCHNIEJ., gdyż ta należy do ogółu obywateli (narodu). Przeniesienie takiego uprawnienie narodu na jego wybrańców jest w istocie pozbawieniem narodu tego uprawnienia i złamaniem demokracji. Konstytucja i system prawny państwa są regulaminem postępowania dla organów władz - tak aby żaden organ nie wyniósł się ponad inne, zawłaszczając w tej sposób suwerenną władzę narodu.

Bolszewicy i faszyści skorzystali z rozwiązania łamiącego trójpodział - przenieśli formalnie na parlamenty sprawowanie władzy zwierzchniej (w imieniu ludu czy narodu), a te organy przedstawicielskie oddały swoją władzę w ręce partyjnych przywódców. (dyktatorów). Te ubiegłowieczne eksperymenty ustrojowe urzeczywistniano nie tylko w państwach Stalina i Hitlera.
Konstytucja tzw. PRL stanowiła, że "najwyższym organem władzy państwowej jest Sejm Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej". W oczywisty sposób łamało to równowagę wynikającą z trójpodziału władzy.

Jak się to skończyło doskonale wiemy.
Dlatego demokracja - po wielowiekowych doświadczeniach - nie przyznaje atrybutu niezależnej władzy zwierzchniej (suwerena) żadnej osobie czy grupie osób wybranej do sprawowania władzy

WŁADZA W IMIENIU NARODU - owszem - ale ograniczona w swoich zapędach prawem, a ściślej rzecz biorąc nałożonym na nią kagańcem praworządności. Weźmy analogię - w prawie cywilnym jest to pełnomocnictwo zupełne - niby pełnomocnik może wszytko, ale tylko w granicach prawa i jego procedur.

Trzeba wyważać pragmatyczną skuteczność rządów autokratycznych z niebezpieczeństwem złych skutków materialnych dla rozwoju cywilizacyjnego państwa i pomyślności obywateli.

Każdy autokrata będzie obiecywał, że władzę będzie sprawował skuteczniej, a więc lepiej, mając pełnię władzy - niż w "rozmemłanej demokracji kontrolowanej przez grupę nie wiadomo skąd wziętych prawników" - jeżeli tylko tak będzie interpretowane jego wyborcze pełnomocnictwo.
Jednak taka obietnica to pustosłowie - nikt bowiem nie może zaręczyć, że rzeczywiście wykona to skutecznie i poprawnie. Można chcieć, ale to wcale nie oznacza umieć.
Może to rozpocząć serię NIEKONTROLOWANYCH eksperymentów z państwem, prawem i społeczeństwem - o skutkach nieprzewidzianych.

Klasycznym przykładem całkiem współczesnym i z naszego podwórka są pociągnięcia obecnej władzy wobec Trybunału Konstytucyjnego. Władza rozpoczęła ciąg eksperymentów "naprawczych" wobec TK. Posypały się jak z wora klecone na chybcika nowelizacje ustawy o TK i wianuszek decyzji wykonawczych rządu i prezydenta - wszystko to z dowolnym przesuwaniem granicy między prawem i bezprawiem, przy kompletnym ignorowaniu stanowiska organów władzy sądowniczej (nie tylko samego TK zresztą).

Skutek - marginalizacja polityczna Polski na arenie międzynarodowej i ostry konflikt wewnętrzny.

Jedynym uzasadnieniem dla tego kontredansa szaleństw było powołanie się na wyrażoną wyborami wolę narodu - która jakoby z automatu daje obecnym organom ustawodawczym i wykonawczym niezależną zwierzchność nad całym organizmem Rzeczypospolitej i pełną dowolność stanowienia rzeczywistości.
Ponieważ władza ustawodawcza i wykonawcza znajdują się pod kontrola jednego środowiska politycznego, to próby marginalizowania i podporządkowania władzy sądowniczej organom wykonawczym i ustawodawczym tworzą ciąg podporządkowania całej struktury państwowej woli jednej grupy politycznej.

Brakuje tylko wpisania tej grupy politycznej w konstytucję - jako siły przewodniej.
Wtedy spełniony zostałby "ideał" władzy "demokratycznej" funkcjonującej w ramach jakiejś szczegółowej mutacji programu partyjnego - a nie w ramach prawa!

Obecna władza głosi, że demokracja w Polsce ma się dobrze, bo jej przeciwnicy mogą demonstrować swoje niezadowolenie na ulicach i głosić co chcą  gdzie chcą. Tymczasem nie jest to atrybut demokracji, tylko możliwość korzystania z praw wolności zgromadzeń i wolności słowa.

Za PRL pochodną łamania demokracji w sensie ustrojowym było ograniczenie praw obywatelskich. W ciasnych umysłach stworzyło to zbitkę, że demokracja to własnie wolność słowa i zgromadzeń (bo cechą peerelu był brak jednego i drugiego).

Tymczasem demokracja to system ustrojowy, w którym żaden organ władzy nie zostanie ustanowiony jako suwerenny - czyli niezależny od prawa i zwierzchni nad innymi.

Co więcej - kompletnym złamaniem demokracji przy zastosowaniu modelu bolszewickiego jest praktyczne ustanowienie takiego organu władzy państwowej i przekazanie przez ten organ realnych kompetencji władzy zwierzchniej jakiemuś partyjnemu przywódcy. - choćby na jedną kadencję i choćby ten nazywał się Jarosław Kaczyński.

Dlatego demokracja w Polsce nie ma się dobrze, mimo pozostawienia przez władzę obywatelom ich podstawowych wolności. To nie peerel (i póki co nie jego ustrojowa powtórka) - nie mieszajmy więc jednego z drugim.

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka