Nieszczęśnik nazwiskiem Szczerski palnął dziś rano w radiu Zet, że Prezydent " weźmie wam zabawki i sam będzie rządził". Skierował do do zgromadzonych w studiu przedstawicieli partii sejmowych, w tym pisowca Sasina.
To, że zapowiedź eliminacji parlamentu z rządzenia Polską dotyczyła całego składu poselskiego wynika z innego fragmentu wypowiedzi prezydenckiego ministra - wyodrębnił on swoją osobę i głos z grona rozmówców jako jedyny, który nie jest posłem na Sejm. Wypowiadał się jako reprezentant władzy innej niż parlament - w kontekście - dominującej.
(Nie wiadomo czy to "wam" objęło również prowadząca dyskusję Monikę Olejnik - to już nie sprawa rewolucji ustrojowej, tylko przyszłej relacji władzy wykonawczej z mediami). W jaki sposób Prezydent zwinie i wyniesie na margines rządów parlament specjalnie mnie nie interesuje, podobnie jak samo prawdopodobieństwo prezydenckiej dyktatury.
Zaczynam się dobrze bawić - kryzys polityczny przechodzi w fazę komediową, a politycy już całkiem stracili kontrolę nad sensem swoich słów i ich konsekwencjami (gdyby miały stać się ciałem, czyli wykreować rzeczywistość). Przechodzimy - w wypowiedziach prominentnych polityków - z przestrzeni decydowania o losach Polski w przestrzeń taniego kabaretu, czy wręcz bełkotu pijaczków z tanich knajp, biedaczków strudzonych opróżnianiem zbyt wielu kieliszków - by udać się niebyt snów o sprawowaniu władzy.
Konferansjer Szczerski - trzeźwy czy upojony - wywołuje na scenę polityczną Wszechwładnego Prezydenta, Zbawcę Ojczyzny, najwyższego Sędziego. Wolno tak czynić Szczerskiemu - jako obywatelowi, czy nawet hmmm... profesorowi. Słowa, słowa, słowa...
Nieskoordynowany z myślą bełkot staje się manierą właściwą publicznym wypowiedziom obecnej władzy. Wszystko stało się suwerenne, a szczególnie PiS wobec mojej kochanki, prezydent wobec PiS-u, większość sejmowa wobec mniejszości, Szczerski wobec Sasina, władza wobec narodu (i podobno nawet odwrotnie). Pani Szydło jest suwerenna ponad wszystko, jako szef wynajętego przez naród rządu, a poseł J.Kaczyński jest suwerenny nad całą izbą poselską, a nie tylko nad swoimi w niej pachołkami. Suwerenna jest też Polska - wobec UE, Atlantyku, innych oceanów, chmur na niebie, w tym Obłoka.
Vicek Gliński zagalopował się nawet dalej, twierdząc że suwerenem Rzeczypospolitej jest większość sejmowa - ale całe szczęście dał mu odpór Szczerski, odbierając mu, w perspektywie,rolę Sejmu jako zaplecza ustawodawczego władzy wykonawczej Rządu. Suwerenem vicka, jeżeli awansuje na pierwszego (premiera), będzie prezydent. (Suweren dyryguje wszelkimi podwładnymi organami władzy, podobnie jak suwerenna Polska dyryguje podległymi sobie organami władz UE).
Czymże wobec tej mnogości wewnętrznych i zewnętrznych suwerenności jest Rzeczpospolita i jej miejsce we wspólnocie państw i narodów?
Kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego stał się kryzysem drążącym dzisiejszą władzę. Chłopaczki i ich samiczki nie wiedzą co z tym pasztetem zrobić i jak z niego wyjść. Odbijają sie od jednej z drugą ściany ustroju państwa - tylko dlatego że jakiś Kaczyński (kumpel ze studiów) nie lubi jakiegoś Rzeplińskiego i odwrotnie.
Proste rozwiązanie -- Kaczyński i Rzepliński wespół w zespól, jako rówieśnicy, won na emeryturę - nie wchodzi w rachubę, bo jest zbyt oczywiste w swojej korzyści i nie daje Dudom i Szydłom zadęcia do walki z kimś czy czymś. W specyficznym ujęciu swojego obowiązku wobec Polski, obecna władza musi walczyć na smierć i życie z kim i czym popadnie - co można nazwać syndromem pitbula.
Po przegranej walce - z Polską jako całością i jej zewnętrzną wspólnotą - pitbule muszą szukać nowych osobników do walki i zagryzienia - choćby we własnym stadzie (pisbul żre pisbula)
Być może rozumiem Szczerskiego. Prezydent Duda ma prawo i obowiązek zostać sędzią absolutnym racji arcysędziego Dudy, który osądził co chciał i jak chciał, a potem frymaczył przyjmowaniem ślubowania od elektów do TK. Prezydent Duda ma też prawo i obowiązek osądzić racje prezydenta Dudy, który ongiś w try miga przylizywał postanowienia większości sejmowej PiS-u - nie bacząc na skutki, które po tym dotkna Polskę.
Gdy jednak dziś pan Duda dopełni tego osądu samego siebie zgodnie ze swoim sumieniem, to drżyjcie rodacy i narody ościenne, a gnomy z unii europejskiej niech padną na kolana przed tak objawionym majestatem praworządności. (Szczerski podpowie kiedy klękać).
Aby to zrobić jak najrzetelniej prezydent Duda musi być "suwerenny", czyli pozostawać nad bieżączką swojego środowiska politycznego, któremu posłusznie podkładał się ongiś. Wg. Szczerskiego nie ma na to innego sposobu, jak tylko odstawić sejm in corpore do kąta, i zademonstrować prezydenckie decyzje - tamte wcześniejsze i kolejne - jako niezależne od czegokolwiek (suwerenne, psia mać).
Fajne to i budujące. Prezydent - wg. wizji Szczerskiego - objawi się tym samym jako arbiter ponad wszystkim, owinie w kokon posłów do Sejmu niczym Rzepliński kontrowersyjnie wybranych sędziów - da im forsę, trzymając przy korycie, a gębie pozwalając żreć, nie gadać. Potem sam opublikuje z sejmowych i trybunalskich aktów co zechce, chowając Szydło do wora.
Będzie pięknie i suwerennie. Jędrek pójdzie do Jarka i zapyta czy sprawił się dobre. Rozpromieni się, bo Jarosław pochwali:.
- nareszcie rządzimy tylko my dwaj - powie - ja jako rzeczywisty władca, ty jako figura. Ty masz splendory, ja władzę. Po cholerę nam jakieś chimeryczne większości sejmowe moich posłów? Po co nam babskie fanaberie premierek umocowanych z politycznej konieczności? Ja zadecyduję, a ty wykonasz. Historia umieści cię w podręcznikach. Masz perspektywę zostania na kartach historii Ojcem Ojczyzny, choćby IVRP była w rzeczywistości tylko moim bękartem. Mam iImmunitet i żadnego z nią formalnego związku, alimentów płacił nie będę, ale ty, Jędruś, sobie poradzisz.
Otwierając kolejne akapity tej rozprawki szukałem istoty paplaniny Szczerskiego i wyszło mi to, co napisałem. Rządzący dzisiaj obóz partyjny - niczym wiejski kundel za swoim ogonem - kręci się wokół siebie w poszukiwaniu strawnego dla otoczenia modelu władzy autorytarnej. Duda prezydent, Szydło premier, większość poselska na półmisku cała w galarecie - każde z tych organów poszukuje dominacji nad innymi, to ich iskając, to pogryzając, to wreszcie warcząc na siebie.
Wspomniany kundel drapie się przy tym zaciekle, chcąc wyskubać zarodki pcheł na swoim grzbiecie i podbrzuszu, w dialektycznej walce o swoją o swoją skórę - i dobrze. Niechże się iska i drapie wraz z innymi osobnikami w porządku swego stada, nawet do usranej śmierci.
Nie wiem jednak po co osobnik z tego stada, niejaki Szczerski, wnosi przez medialne gadanie te psie porządki do mego domu jako podstawę zbawienia Rzeczpospolitej. Niby mogę (muszę) wyłączyć radio, ale po co pcha się do niego ten facet. Obrzydzić media, które wkrótce mają nazywać się Narodow?. (Na marginesie - czy TV Narodowa Jacka Kurskiego będzie używać skrótu TVN? )
Ad rem! Wypowiedź Szczerskiego mam za idiotyczną, mimo że wcześniej odnotowałem jej wewnętrzny (pisowsi/kaczyński) sens. Odnosi się ona w swojej istocie do panicznej dezorientacji rządzących wobec tragicznej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej, w jaką wepchnęli Polskę. Nie wiedzą jak z niej wybrnąć, więc obwiniają wszystkich i wszystko. Nie jest to skuteczne w powszechnym odbiorze Polaków, którzy powoli mają dość obwiniania Tuska, że Kaczyński się nie pluska. (W ciepłej wodzie spływającej z kranu do wanny)
Władza z konieczności zaczyna szukać u siebie przyczyn kryzysu i sposobu naprawy, byle nikt nie był winien, a wszyscy od początku do końca szlachetni i mądrzy. Ciężko to posklejać w jedno. Autokratyczne rządy królika mają być jednym z wyjść (z cyklu ucieczka do przodu) przedłożonych do zaakceptowania swemu elektoratowi.
"Królik" dostał w drugiej turze wyborów więcej głosów niż jego partia w wyborach parlamentarnych, więc może medialnie bardziej wyrażać głos Suwerena (narodu) niż partia. Gdy się chlupnie i chrupnie to wersja Polski opowiadana przez królika będzie bardziej zjadliwa (w rozumieniu "do przełknięcia") przez unię niż wersja sejmowej większości i rządu, a zjadliwa wobec unii ( w normalnym rozumieniu) dla wiernego elektoratu.
Tak suwerenny królik miałby być polską polska alfą i omegą (początkiem i końcem państwa i narodu), tyle że nie jest. Jest panem Dudą, spełniającym urząd prezydenta RP, człowiekiem nadużywającym gestykulacji, mimiki i modulowania głosu - czyli osobą spełniającą kryteria egzaminu po kursach aktorskich w powiatowym domu kultury. Na dodatek niedouczoną, bo pan Duda występując na forum publicznym ciągle wykręca głowę i wzrok to w lewo to prawo - jakby szukał aplauzu zebranych. Zachowanie typowe dla miernego aktorzyny.
Oczywiście osoba tak skłonna do pozerstwa może zostać wykreowana wybawcę Polski z kryzysu - i wobec takiej roli dla pana prezydenta Dudy pan Szczerski może się dogadać z panem Jarosławem Kaczyńskim. Idiotyzm takiego układu polega na gaszeniu pożaru benzyną - nie ma bowiem konstytucyjnej (ani zaakceptowanej przez ogół Polaków) możliwości wprowadzenia rządów prezydenckich.
Jest oczywiście możliwość jakiś tam, zarządzonych przez Prezydenta, stanów wyjątkowych, czy innych jaruzelopodobnych aktów obrony suwerenności przyszłej Dudapospolitej przed targowicą, ale jako takie kończą się one kopem w dupę ich eksponenta, o czym pan Szczerski powinien pamiętać .
Niechże ten profesor-minister nie wpisuje się w szwejkowską piwiarnię, w której muchy obsrywają portret Najjaśniejszego Pana. Na pewno Duda nie jest najjaśniejszym panem - czy zaś Szczerski jest srającą muchą? Niech to sam przemyśli.
Inne tematy w dziale Polityka