Bezbronność była cechą społeczeństwa czasów komuny. Jakiś pojedynczy człowieczek mógł myśleć inaczej niż chce władza, ale postępować - w ówczesnej praktyce - musiał tak, jak władza założyła. Tzw. demokracja socjalistyczna, w swojej ostatniej fazie, zrezygnowała z kontroli mózgów na rzecz kontroli publicznej wypowiedzi i publicznego postępowania żuczka zwanego obywatelem.
Ówczesna władza tolerowała wolność myślenia, ale nie tolerowała wolności wypowiedzi idącej za tym myśleniem, ani - tym bardziej - wolnego działania będącego następstwem niezależnego myślenia. Nie sposób było wyrazić swoich aspiracji przez niezależną od władzy manifestację publiczną, czy to zbiorową, czy indywidualną.
Władza przeciwstawiała się temu dwojako - po pierwsze na płaszczyźnie represyjnej, po drugie na propagandowej. Płaszczyzna represyjna obejmowała osobiste nękanie inaczej myślących przez specjalny aparat władzy, tak zwanych pachołków reżimu.
Ten aparat składał się z instytucji ówczesnego państwa - czyli służby bezpieczeństwa, formacji milicji obywatelskiej, organizacji pomocniczych typu ochotniczych rezerw milicyjnych oraz wszelkiego rodzaju służb mundurowych - zaczynając od wojska. przechodząc przez służby ochrony gmachów państwowych. SOK przy PKP, kończąc na straży przemysłowej wielkich fabryk. Dochodzili do tego różnego rodzaju stróże - dozorcy domów, portierzy i woźni, wreszcie szatniarze w gastronomii.
Cały ten korpus etatowych i pomocniczych ciemiężycieli wolnej myśli i swobodnych zachowań był wspomagany przez armię usłużnych donosicieli - zwykłych sprzedawczyków i mentalnych niewolników, gotowych służyć każdej władzy pod presją jej siły.
Posłuszeństwo wobec władzy było istotą bytu funkcjonariuszy aparatu ucisku i ich pomagierów. Liczebnie stanowili w swej masie znaczną część społeczeństwa, dziś niektórzy powiedzą - ludu, a może nawet narodu. Ich zdaniem to naród miał służyć władzy, która wie lepiej, bo władza wyłoniona prze lud musi wiedzie lepiej - z samej zasady bytu sług władzy.
Gdyby zaś było coś nie tak i nie wszystko się zgadzało między władzą a ogółem Polaków , to władza zawsze wie lepiej, bo od ludu pochodzi i lud jej zaufał.
Na tej fajnistej podstawie opierała się też propaganda ówczesnej władzy. Każdy, kto się z nią nie zgadzał był przeciwnikiem ludu (czyli - socjalistycznego, oddanego jedynie słusznej partii,-narodu). Jako taki musiał być potępiony - jako targowiczanin, sługus zachodnio-niemeckich odwetowców, wreszcie agent wrogiego mocarstwa.
Owych targowiczan, sługusów i agentów jednomyślnie piętnowały wszystkie ówczesne media - całkiem jednogłośnym chórem, potęgą monofonii. Uzupełniając - każdy, kto nie wyraził słowem i czynem posłuszeństwa wobec władzy był wrogiem ludu i już.
Dziś mamy demokrację - ??? - a w niej wolność słowa i demonstracji swoich przekonań, a mimo to retoryka komunistycznych czasów ma się dobrze, a nawet lepiej. Każdy biedny żuczek, który nie popiera władzy, targowiczaninem, sługusem albo agentem obcych jest - a jak tego nie wie to się dowie od zdrowej części społeczeństwa, która mu to wytknie na forum internetowym.
Nakłady prasy lecą na pysk i już żadne gazety, trybuny czy głosy ludu nie są miarodajne i wyborcze. Miarodajny za to ma być bezpośredni głos ludu wklepany w klawiaturę domowego terminala internetu, którym posługuje się sługus władzy.
Dawny ubek, milicjant, strażnik przemysłowy, sokista, trep lwp, płatny kapuś, donosiciel ze złej woli - wszystkie te mentalne sługusy "silnej władzy" stają się pierwszymi prokuratorami i sędziami myśli publicznej w naszej nieszczęsnej, wolnej i demokratycznej RP.
Udziałowcy nieszczęsnego motłochu, oczekujący na rozkaz, wskazanie, wytyczną stają się arbitrami demokracji, bo "demos" to oni, a ze swojej "kratos" (siły, władzy) rezygnują na rzecz jakiejś partii, która uporządkuje ich bezsensowny byt.
Ci ludzie nie mają swojej autonomicznej woli, a jedynie odczuwają konieczność podporządkowania się i walki w posłusznym szeregu o rację władzy, która ma wprowadzić ich w spokojne i pełne nadziei oczekiwanie na lepsze dla niewolników czasy.
Czasy, w których staną się nadzorcami myśli i zachowań współobywateli - aby były takie , jak chce Władza.
Gdyby takie państwo niewolników zostało w Polsce zreanimowane w pełni i przeniesione z czasów zamierzchłej komuny w czas końca drugiej dekady XXI wieku, to ludzie wolni i niezależni zostaną pozornie przygnieceni i bezbronni, jak tego już nie raz doświadczyliśmy
Ludzie wolni , otoczeni "wolą ludu" regulującą neo-ubecję, policję, prokuraturę, dzienniki telewizyjne, oceny i komentarze medialne usiądą spokojnie u domowych stołów wśród dziadków i wnuków. Wyłączą telewizory, radia i komputery. Uśmiechną się, pogadają, zaproszą sąsiadów. Pogadają o Polsce. Zupełnie bezbronni wobec nachalnej propagandy i siły państwa, Zupełnie tak jak za komuny,
Wstaną od stołu, wyjdą na spacer i okaże się, że władza pierdyknęła. Nie ma bowiem żadnej ideologii, myśli partyjnej czy wykalkulowanej struktury państwowej mogącej w czyimś spektakularnym interesie na trwałe zdominować Polskę i Polaków.
Rozkochani w swoim liberum veto, źrenicy wolności i demokracji, wierni swojej ukształtowanej przez wieki tradycji, nie pozwolimy, żeby tysiące czy miliony Polaków zdominowały choćby jednego z nas, ani żeby jeden z nas dominował nad tysiącem czy milionami pozostałych.
Naszą bronią jest zgoda tylko na taką rację ogółu, która nie omija choćby najmniejszego, a nie wyrażany też zgody na władzę pomijającą aspiracje choćby najmniej ważnej jednostki. To, podstawa istnienia i tożsamości naszego narodu.
Kto tego nie rozumie, niech się nie bierze za rządzenie Polską, bo nie dorósł do naszej historii i tradycji.
Może taki wymachiwać sztandarem i stroić orłem, nawet w wystylizowanej koronie, swoje na niebiesko pomalowane zadupie. Może nawet, sięgnąwszy na błysk chwili po władzę, bredzić o kolejnej, swojej wersji Rzeczypospolitej. Tyle tylko, że nie ma, nigdy nie było i nie będzie w Rzeczypospolitej trwałego tronu dla jakiegoś tam nadętego mini-tyrana.
Obywatele beztrosko rozmiłowani w swojej wolności mogą się zdawać bezbronni wobec takiej przelotnej potencji, ale Rzeczpospolita w sile geniusza swojej historii odrzuci rakową narośl jako ciało obce.
Inne tematy w dziale Polityka