Tusk objął funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej w grudniu 2014. Kadencja trwa 2.5 roku, więc upłynie z końcem maja 2017. Możliwy jest wybór na kolejną kadencję - ta trwałaby do końca listopada 2019 roku.
Polski kalendarz wyborczy zakłada kolejne wybory parlamentarne jesienią 2019, a prezydenckie na wiosnę 2020 roku. Uwiązany na drugą kadencję w Brukseli Tusk nie mógłby więc zaangażować się w najbliższe wybory parlamentarne, a i na przygotowanie ewentualnego startu w wyborach prezydenckich miałby niewiele czasu.
Gdyby jednak Tusk wrócił do Polski po zakończeniu pierwszej kadencji, to mógłby wrócić na krajową scenę polityczną - mając dobre dwa lata do najbliższych wyborów. W tym czasie mógłby sporo przeorganizować i zająć z powrotem istotną pozycję polityczną.
Władza pisowska stanęła w tej sprawie wobec dośc trudnego dylematu. Z jednej strony ma swój twardy elektorat, który piszczy i huczy o pognębienie Tuska, z drugiej strony musi się liczyć z zagrożeniami jego politycznej aktywności po powrocie już w 2017 roku
.
Co by o Tusku nie powiedzieć, ma on dwie, obiektywnie rzecz biorąc, zalety. Jest niezłym frontmanem z odrobina charyzmy, ale też - co groźniejsze - jest zręcznym graczem w politycznych kuluarach. Co prawda w przeszłości popełniał błędy - po wyborach 2011 zakłócił równowagę w doborze współpracowników, przy czym jednym pozwolił na zbyt wiele, innych wyautował zbyt bezwzględnie.
Zdecydowanie obniżyło to jakość jego rządów i nasiliło konflikt wewnętrzny w samej PO. Tusk poległ wtedy, a jedną z głównych przyczyn porażki był konflikt o orientację w polityce zagranicznej. Tusk był bardziej kontynentalny niż atlantycki Komorowski, a ówczesny prezydent bezwzględnie wykorzystał pomoc „nieznanych”, sekretnych agencji stojących za kelnerami z pewnej restauracji.
Tusk wylądował na czterech łapach w Brukseli, ale gdy go zabrakło to Platforma z dziamdziowatym Komorowskim i histeryczką Kopacz na czele wstąpiła na równię pochyłą - po której po dziś dzień stacza się - mimo zmiany przywództwa - w niebyt polityczny.
Nie należy przypuszczać żeby Tusk po ewentualnym powrocie w 2017 podejmował się reanimacji PO. Jej agonii nie da się powstrzymać, a nawet gdyby, to z tej partii pozostanie kadłubek na poziomie walki o próg wyborczy. Uwikłanie się w PO zneutralizowałoby siłę Tuska i taka ewentualność nie jest zagrożeniem dla PiS-u
Jednak przy swojej zręczności gabinetowej i przy odpowiedniej ekspozycji medialnej Tusk mógłby wrócić z nową, ponadpartyjną twarzą "zbawcy demokracji". Podjąłby wtedy coś, co nieudolnie sygnalizuje KOD - utworzenie całkiem nowej formacji politycznej. Byłaby ona oparta o silne jeszcze struktury regionalne Platformy i zastrzyk młodości z Nowoczesnej, być może poszerzona o część lewicowych liberałów i PSL.
Tak ukształtowany aparat nowej partii korzystałby z poza instytucjonalnego wsparcia KOD-u i innych formacji obywatelskich.
To nowe ugrupowanie byłoby ucieczką do przodu od zaszłości - potrzebna byłaby tylko odpowiednia propaganda i wykreowanie właściwych wizerunków grupy liderów. Tusk wcale nie musiałby być jedyną twarzą takiej formacji - stałby się głównym motorem jej struktur i (być może) instancją publiczną w procesie tworzenia i krzepnięcia nowej partii.
To byłoby już realne zagrożenie dla przedłużenia władzy PiS-u i oczywiście taki scenariusz jest tam rozpatrywany. Na razie dmuchają na zimne - pozostanie Tuska w Brukseli powstrzymuje realizację droźnego scenariusza, stąd więc balony próbne z poparciem brukselskiej reelekcji Tuska przez obecne władze.
Oczywiście PiS musi się wytłumaczyć z tego swojemu elektoratowi, wśród którego rozsiewał wizerunek Tuska-hochsztaplera - bo jakżeż teraz głosować na forum unijnym za kandydaturą takiego gagatka. Z kolei sam lęk przed nim byłby przyznaniem się do słabości i taka argumentacja nie wchodzi w rachubę.
Cała ta kalkulacja Pis-u może spalić na panewce, bo jest jeszcze sam Tusk i jego decyzja o powtórnym kandydowaniu na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. Może sobie tam w Brukseli razem z Grasiem wykalkulują, że jednak warto podjąć się nowego wyzwania w Polsce - jako alternatywy dla drugiej kadencji w RE.
Gdyby bowiem powiodło się skonstruowanie nowego, silnego ugrupowania politycznego, to Tusk po zwycięstwie parlamentarnym w 2019 lekką ręką sięgnąłby po prezydenturę w 2020 , wieńcząc tym pięknie swoją karierę polityczną.
Mógłby powiedzieć wnukom - w polityce osiągnąłem wszystko, co było do zdobycia. Ambicje osobiste są jedną z najsilniejszych motywacji do działania.
Inne tematy w dziale Polityka