Poseł do Parlamentu Europejskiego jest przedstawicielem Narodu, bo jest wybierany w wyborach powszechnych. Skoro tak, to reprezentuje w PE naród - dokładnie w taki sposób, jaki uważa to za najbardziej reprezentatywny dla ogółu Polaków.
Takiego posła nie obowiązują poglądy ani nakazy większości sejmowej, prezydenta, premiera, innych członków rządu, czy wreszcie jakiegoś urzędnika państwa polskiego. Poseł do PE nie jest po prostu i zwyczajnie reprezentantem Państwa Polskiego !
Państwo Polskie występuje w obszarze wspólnoty europejskiej przez swoich własnych, urzędowych przedstawicieli - czyli posłańców ministerialnych, członków i prezesa rady ministrów, wreszcie przez prezydenta. Także sejm i senat mogą wystawić dla reprezentowania swoich poglądów czy interesów w organach UE swoich przedstawicieli. Wszystkie te organy władzy państwowej mogą przemawiać w imieniu państwa polskiego - ale poseł do PE nie jest do tego zobowiązany w ramach sprawowania swego mandatu.
Poseł do PE w ramach sprawowania mandatu reprezentuje mnie, a także każdego z Państwa, moi szanowni Czytelnicy. Na ile reprezentuje pogląd zbiorowości, z którą identyfikuje się pani Basia, na ile zaś przeciwną grupę Polaków - miłą akurat panu Jackowi - to wyłącznie sprawa posła.
Obóz polityczny sprawujący władzę może być w konflikcie z opozycją czy z jakąś aktywną publicznie grupą Polaków i konflikt ten może przebiegać różnie. Jak każdy człowiek poseł do PE może mieć wobec tego konfliktu swoje zdanie i ma obowiązek artykułowania go forum swojej instytucji - jeżeli ta jest władna czy też ma możliwość wszczęcia działań przyczyniających się do rozwiązania konfliktu.
Idąc do urn nie tylko nadaliśmy posłom do PE takie uprawnienia, ale wprost nałożyliśmy na nich taki obowiązek. Z drugiej strony Państwo Polskie, przystępując do Unii Europejskiej, dało polskiemu Narodowi możliwość wyrażenia swoich aspiracji wprost przez swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Wprost, czyli bez pośrednictwa instytucji władzy państwowej i bez liczenia się ze zdaniem tych instytucji.
Parlament Europejski nie jest instytucją obcą czy zewnętrzną wobec narodu polskiego, bo posłowie naszego narodu składają się (między innymi) na ten organ.
Także prawa unijne są częścią naszego polskiego porządku prawnego, w pewnym zakresie są nawet nadrzędne - i nie wymyślili tego reprezentanci tej czy innej partii, tylko wynika to z warunków akcesji do Unii. Przypominam - nie wstępowaliśmy do niej pod przymusem i możemy z niej w każdej chwili wystąpić, jeżeli uznamy taką zależność za szkodliwą.
Dopóki jednak jesteśmy - jako państwo - członkiem UE, a - jako naród - członkiem wspólnoty narodów Europy, to fakt wzajemnego związania i jego następstwa są wiążące. Wiążące w całości, a nie w zakresie ustalonym przez widzimisię jakiejś siły politycznej. Każdy obóz polityczny, szczególnie sprawujący władzę, musi działać z uwzględnieniem tej oczywistej rzeczywistości.
Nie zamierzam dzielić się z rządem moim posłem do parlamentu europejskiego i nie zgadzam się, aby rząd ograniczał mu zakres jego aktywności parlamentarnej - i żadna władza państwowa nie ma takiego uprawnienia. Zresztą nie może mieć, gdyż ograniczyłoby ono wprost zasadę nieskrępowanego sprawowania władzy przez naród za pomocą swoich przedstawicieli.
Targowiczanie zwrócili się do obcego państwa o pomoc w przeforsowaniu swojej racji politycznej w sporze wewnętrznym Polaków - za pomocą interwencji militarnej obcego wojska. Była to oczywista zdrada, gdyż taka interwencja zadawała gwałt porządkowi prawnemu ówczesnej Rzeczpospolitej.
Tymczasem dzisiejsi posłowie do PE działają, z ramienia ogółu Polaków, w instytucji wspólnotowej zgodnie z porządkiem prawnym Rzeczpospolitej i w ramach zawartych przez państwo polskie traktatów. Opowiadanie, że są w tym niczym dawniej targowiczanie, jest idiotyzmem zadającym gwałt elementarnemu rozumieniu historii i prawa.
Nasz poseł do PE nie wynosi chyłkiem naszych domowych problemów pod obce rozważania i osądy, tylko przedstawia je tam, gdzie go skierowaliśmy i na właściwym dla jego mandatu gruncie poszukuje dróg rozwiązań tych problemów.
A że jeden z posłów jest za pozostawieniem rozstrzygnięcia tych problemów wyłącznie rządowi RP, zaś drugi uważa za właściwe zaangażowanie do tego organów wspólnoty do której się przyłączyliśmy?
No cóż, jedni Polacy uznają rację pierwszego, inni drugiego - a żaden organ państwa nie jest tu arbitrem.
Rezolucja PE dyscyplinująca w swoich niektórych postanowienia rząd polski nie jest wymierzona w Polskę, jakby to chcieli przedstawić zwolennicy obozu władzy. Przeciwnie, składa się na program pomocy rządowi polskiemu w określeniu i sposobie rozwiązania dręczącego Polaków konfliktu o TK.
Z punktu widzenia Polaków, dostrzegających w działaniu dzisiejszej grupy trzymającej władzę zagrożenie dla zasady praworządności, rezolucja ta jest pomocna i zgodna z interesami narodu polskiego - choć niekoniecznie miła przedstawicielom dzisiejszej władzy państwowej, ustanowionej przecież na na niewielki, ograniczony okres.
Polska to coś znacznie większego i trwalszego niż rządy partii Kaczyńskiego, które w dziejach narodu są i zawsze będą niewielkim epizodem. Jeżeli coś jest kubłem zimnej wody na te rządy, to nazywanie tegoż działaniem przeciw Polsce jest nieuprawnionym zadęciem.
Jacyś skołtuniali półidioci poszukują wśród polskich posłów do PE inicjatorów i współredaktorów rezolucji ratunkowej dla Polski, chcąc ich postawić pod pręgierzem.
Dobrze – choć wbrew tym zamiarom - by było, gdyby znaleźli takich wśród naszej pięćdziesiątki w PE. Dobrze, bo miałbym komu wysłać podziękowanie i gratulacje za przekucie zatroskania o los Polski w realne, pożyteczne działanie.
Inne tematy w dziale Polityka