Początek świata staje w tej chwili, którą wskazuje polityk. Im ten polityk ważniejszy, tym ten werdykt o nowym genesis obowiązuje bardziej.
Zbigniew Ziobro, prezes niszowej partyjki Solidarna Polska, zyskał na znaczeniu politycznym po podłączeniu się pod PiS w ostatnich wyborach i - po zwycięstwie - wspólnie z PiS-em podjął się sterowania nawą państwową.
W drodze kuluarowych uzgodnień w obozie rządzącym powierzono Ziobrze obowiązki ministra sprawiedliwości, wraz z misją systemowego objęcia szczegółową kontrolą działań prokuratury i stworzenia mechanizmu wpływu politycznego na jej działania.
Misję Ziobro wykonał wzorowo - przy pełnym poparciu PiS (a także innej minipartii Polska Razem) przeforsował w sejmie nową ustawę o prokuraturze, spełniającą wszystkie założenia polityczne obozu rządzącego w zakresie podporządkowania prokuratury politykom.
W konsekwencji minister sprawiedliwości Ziobro przejął tekę prokuratora generalnego i wszystkie z tym zwiazane uprawnienia w państwie.
Prokuratura jest dość szczególnym organem państwa - usytuowana w trójkącie suweren-władza wykonawcza - władza sądownicza. Nowa ustawa nie tylko wzmocniła pozycję prokuratora generalnego w strukturze prokuratury, ale i pozycję prokuratury jako takiej - w strukturze państwa.
Tym samym znacznie wzrosła osobista pozycja Ziobry - tak w samej tkance państwowej, jak i w politycznym "krwiobiegu" tej tkanki.
Pierwszą publicznie znaną decyzją Ziobry - jako prokuratora generalnego - było spektakularne unieważnienie dawnej prokuratury. Unieważnienie i już.
Od wczoraj wiemy, że wszystkie wcześniejsze postanowienia, wystąpienia czy wreszcie wniesione do sądów akty oskarżenia lub wnioski prawne nie są ważne, jeżeli nie podobają się panu Ziobrze.
Nowy, ziobrowy początek świata relacji prokuratura - sądownictwo stał się faktem.
Ważne, że ten początek nie dotyczy tylko nowych, ustawowych zasad kształtujących od strony prokuratury jej relację z sądownictwem (i innymi organami państwa) - ale także zdarzeń prawnych zapadłych wcześniej. Te mogą być, zdaniem Ziobry, dowolnie wymazywane z rzeczywistości i zastępowane innymi - choćby już stały się częścią procedur uruchomionych w organach innych niż prokuratura.
Ustanowienie nowego "świata wg. Ziobry" ma - rzekomo - automatycznie podporządkowywać funkcjonowanie i procedury innych organów państwa decyzjom nowego prokuratora generalnego.
Ziobro zażądał od TK zmiany ustalonego już terminu rozpatrywania pewnej sprawy tylko dlatego, że ma on w tej sprawie pogląd inny niż jego poprzednik. Zrobił to publicznie, rzec można demonstracyjnie, grożąc jednocześnie, że w przypadku nie spełnienia jego woli, wycofa się z postępowania przed TK, a tym samym - jak ogłosił - je unieważni.
Dziecinne to i niegodne prawnika, bo wszyscy wiedzą, że strony postępowania mogą w jego trakcie modyfikować swoje stanowisko, wyrażone we wnioskach procesowych złożonych wcześniej.
Formalnie rzecz biorąc, to na dzisiejszej rozprawie, przedstawiciel prokuratora generalnego Ziobry mógł zwrócić się do Trybunału z wnioskiem o przyjęcie do procedowania nowego stanowiska swojej instytucji i je przedstawić.
Tymczasem Ziobro, machając teką Prokuratora Generalnego, nie tylko, że sobie pogadał niemądrze przed całym światem, ale też nie wysłał swojego przedstawiciela na rozprawę przed TK. zapominając, że to sąd (także konstytucyjny ) rozstrzyga, czy obecność którejś z wezwanych stron ma wpływ na ważność postępowania.
Co więcej - Ziobro w swojej butnej galopadzie o nowy termin postępowania posunął się o wiele za daleko - bo wobec sądu żadne ultimatum czy groźba bojkotu postępowania nie może mieć miejsca, gdyż jest próbą złamania niezawisłości sądu.
Dzisiejszą (08.03.2016) rozprawę przed TK zbojkotowały również inne wyłonione przez obóz władzy organy państwa, mianowicie Rząd RP i Prezydium Sejmu - choć z inną, niż Ziobry, argumentacją i bez zgłaszania wniosków procesowych. Organy te twierdzą, że TK orzeka bezprawnie i już.
De facto podkreśla to polityczny i odrębny charakter demonstracji Ziobry.
Nie ma żadnych realnych przesłanek by sądzić, że przez dwa tygodnie, a więc w terminie żądanym przez Ziobrę, status Trybunału się zmieni i zastrzeżenia rządu oraz marszałka sejmu stracą moc. Należy więc przyjąć - z punktu widzenia rządu i sejmu - że Ziobro czyni jakieś tam swoje demonstracje wobec i tak bezprawnego procedowania. Po co - skoro to może wskazywać, że chce usankcjonować obecny status Trybunału i jego obecne procedury postępowania, wszak wnosi tylko o zmianę terminu, nic innego. Jakiś instrument tu nie stroi z innymi.
Czyżby więc Ziobro grał w innej orkiestrze?
Bezwzględnie tak! Zbigniew Ziobro jest politykiem ambitnym i bezwzględnym. Zakulisowo uzyskał spore znaczenie w polityce i w państwie. Bez wahania używa go teraz w promocji swojej osoby - już jako nie odnowiciela, ale jako bezkompromisowego twórcy, wręcz stwórcy nowej rzeczpospolitej.
Jest to polityk stosunkowy młody, ale o dużym doświadczeniu, także w samodzielnym uprawianiu polityki - czym różni się od wszystkich, poza Jarosławem Kaczyńskim, polityków PiS-u. Ma mocną pozycję, bo kilkanaście szabel poselskich, jakie ma za sobą, skutecznie chroni go przed marginalizacją.
Tych kilkunastu posłów to być albo nie być większości sejmowej! Ziobro może robić co chce i jak chce zdobywać sobie poklask tłumu i uznanie w kuluarach - właściwie nie licząc się z narracją polityczną PiS. Nawet jeżeli jego tromtadracje - przez oczywisty populizm i igranie z prawem - osłabią pozycję i wizerunek Polski, to i tak wszystko pójdzie na ogólne konto obozu władzy, a on konsekwentnie umacnia swoją pozycję wewnętrzną (wśród ciemnego ludu i elit) w walce o schedę po Kaczyńskim.
Myślę, że Kaczyński patrzy na to ze wzruszeniem ramion - wszak po swoim akademickim mistrzu, prof. Ehrlichu, jest zwolennikiem swoistej dialektyki zróżnicowanych tendencji w obozie władzy , który to proces w naturalny sposób wyłoni następcę - nowego dominatora na kolejny etap.
Cała reszta spraw dnia dzisiejszego - trybunały, komisje (weneckie czy unijne), dyplomacje, wizerunki - to tylko meandry jednego z etapów. Wolę stworzenia "świata nowego etapu" wyraził właśnie pan Ziobro, co więcej - nawet coś w tej mierze zademonstrował. To tyle.
Inne tematy w dziale Polityka