Jak ma działać przywódca dla pożytku ogólnego?
Tworzyć warunki do kształtowania osobistych, jednostkowych aspiracji każdego człowieka, aż te - za jego pomocą - złożą się na kształt rzeczy pospolitej? A może porwać za sobą ludzi, dając im za wspólny sztandar swoją ideę kształtowania przyszłości?
Cóż mają robić zwykli ludzie w obliczu wyzwań czasu i zmieniającego się świata?
Starać się zrozumieć otaczającą rzeczywistość, każdy z własnej perspektywy, bazując na rodzinnej tradycji i wykształceniu? W tych przemyśleniach - stosownie do swojego miejsca pośród ogółu - ewoluować - tworząc niejako mimowolnie nowe relacje wzajemne?
A może - skupiając się w zbiorowość wokół zaproponowanej idei zmian - wspierać przywódcę w realizacji założonego modelu powszechnej pomyślności?
Rzecz jasna jedni wybierają pierwsze, inni idą za drugim, ale między tymi skrajnościami jest sporo zachowań pośrednich.
Patrzę z oddali czasu i przestrzeni na manifestacje uliczne. Widzę te z 11 listopada sprzed dwu lat i pisowską z grudnia ubiegłego roku, widzę zgromadzenia tegoroczne - w tle mam zdarzenia z lat 80/81 ubiegłego wieku, rozbijanie demonstracji w czasach stanu wojennego, a jeszcze gdzieś głębiej pochody pierwszomajowe z czasów peerelu
Przewija się przez to wstążka czasem gorzkiego, czasem szyderczego prima aprilis.
Przywykliśmy do wezwań, różnych rodzajów zresztą - wyklęty powstań ludu ziemi, zerwij kajdany, połam bat, wreszcie żeby Polska była Polską. Mamy więc typowe apele - do aktywizacji zbiorowości na rzecz zbiorowości (jak w "międzynarodówce"), do jednostek na rzecz zbiorowości (Kaczmarski) , wreszcie ogólno-festiwalowe (Pietrzak). Są także apele do jednostki na rzecz jednostki - jak przeżyj to sam Lombardu - te jednak mają charakter statyczny.
Ponad tym wszystkim dominuje jeden wielki zbiór wezwań - jest nim nasz hymn narodowy.
Jakby nie patrzył - w naszej mentalności jest zabudowany syndrom wypowiedzi czynem, najlepiej zbiorową manifestacją.
Wielki wynalazek pierwszej połowy XX wieku, czyli oparte na socjotechnice manipulacje wielkimi manifestacjami, miesza się u nas z samorodną aktywnością rozmaitych grup w przestrzeni publicznej. Kiedy odrzucimy branżowe manifestacje o charakterze roszczeniowym, mamy do czynienia ze zbiorowym wyrażaniem woli i aspiracji w aspektach ogólnych - politycznym, społecznym, narodowym i państwowym. Odpowiadamy w nich na apele wygenerowane rozmaicie - tak co do rodzaju jak i źródła.
Pierwsza manifestacja pod znakiem Komitetu Obrony Demokracji miała niewątpliwie charakter samorodny (czy samorzutny) - cokolwiek w środowiskach , którym wadziła, nie powiedziano na temat jej inspiracji (w kategoriach spiskowych czy politycznych). Zgromadziła ludzi wyrażających swoje jednostkowe doświadczenia i przemyślenia wokół sytuacji w państwie, które zbiegły sie w proteście wyrażonym wolą obrony abstrakcji praworządności i demokracji.
Nic tam nie miał do rzeczy sztafaż transparentów czy wypowiedzi przybyłych polityków. Zgromadzeni wyartykułowali swoją obecnością troskę o wartości ogólne - tak jak sami je rozumieją, bez niczyich podpowiedzi.
Z obawą patrzyłem na próby przeniesienia wydźwięku tej demonstracji w przestrzeń walki między partiami politycznymi - bowiem widziałem to zdarzenie jako surowe napomnienie dla środowiska rządzącego, nie zaś opowiadanie się za kimś przeciw komuś.
Przywłaszczanie sobie głosu demonstrantów przez tych i owych macherów partyjnych nie było dobrą prognozą. (Pamiętam rodzenie się struktur Solidarności i zawłaszczanie ich od samego początku przez rozmaitych cwaniaków, karierowiczów i oszołomów - już na poziomie małego miasta gdzieś w Sudetach).
Gdy niedawno usłyszałem o powstawaniu struktur organizacyjnych KOD-u ścierpła mi skóra. Nie była to obawa o spetryfikowanie ruchu przez PO czy Nowoczesną, bo te partie mają swoje problemy organizacyjne. Obawiałem się samego procesu powstawania struktur i ich nieuchronnej hierarchizacji, a także wpompowanie tą drogą mechaniki politycznej w aktywność obywatelską.
Niestety, moje obawy się potwierdziły. Ostatnia manifestacja KOD-u odbyła się wokół politycznych konkretów. Mniej tu ważne same hasła obrony Wałęsy, bo to w końcu postać z przeszłości, a sam spór o niego to duperele bez merytorycznego wpływu na bieg zdarzeń przyszłych. Jeżeli partie polityczne nie uporały się z tym problemem dotychczas, to tylko źle o nich świadczy - bo wskazuje, że same tkwią jeszcze w pętli mentalnej "układu", który jakoby jest żywotny i szkodliwy. Nagonka na tego faceta w opanowanych przez rząd mediach to akcja żenująca, ale mieszanie się w te plugawe zabiegi też nie ma sensu.
Bardziej zjeżyłem się na zbieranie podpisów pod inicjatywą ustawodawczą w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, która w istocie konserwuje polityczny spór o ten Trybunał - nie wnosząc w zasadzie nic nowego. Z obrony ideału praworządności i demokracji KOD zszedł na psy - wikła się w gry o minima, większości i tym podobne pierdoły. To wyraźne przejście z płaszczyzny obywatelskiej na polityczną.
Niewątpliwie Polsce jest potrzebna radykalna odnowa klasy politycznej i KOD, jako autentyczny ruch oddolny, mógłby z czasem wyłonić z siebie jakąś strukturę polityczną - ale wczorajszy falstart pokazuje, że na dziś jest to element komponujący się z obecnym establishmentem, bez poszukiwania całościowej wizji państwa - a tylko wikłający się w zastane zapętlenia.
Jest to problem struktury organizacyjnej opanowanej przez ludzi myślących po staremu - oddolna inicjatywa stanie się dla niej paliwem manifestacji, a nie kreatorem nowej myśli politycznej.
Jeszcze trochę, a będzie tak jak na grudniowej manifestacji PiS-u - coś jakby ucacany, dawny 1-maja z odmienioną retoryką.
Nie wiem, czy jest nam potrzebny kolejny magik wsparty jakimś aparatem, nawołujący do podzielania jego poglądów, które ulokuje gdzieś między jednym a drugim, starym, zdewaluowanym stronnictwem politycznym. Rzadko się silę na prognozowanie, staram się raczej analizować to co widzę - a widzę że KOD, jako struktura, zrobił pierwszy krok w stronę równi pochyłej.
Tylko tych ludzi - maszerujących z dobrej myśli i dobrego serca - żal.
------------------------------------------------------------------------------------------
PS - w jednej z transmisji ze wczorajszej manifestacji jakaś dzieweczka ze Śląska (ZE STRUKTURY, A JAKŻE) rozpuściła język, ale nagle się weń ugryzła i pyta, czy to idzie on-line. Gdy reporter potwierdził to dziewczę pokręciło głową - jak tak, to nie powiem co chciałam powiedzieć - i umknęło w tłum. Heh, mają już podział na to co konfidencjonalne, a co ogółowi?
Inne tematy w dziale Polityka