Frontowy atak na dwie główne twierdze polskiej arabszczyzny przeprowadził niejaki Waldemar Humięcki, do niedawna pisowski radny Ursusa, od listopada 2015 p.o. prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych. Humięcki był już kiedyś w ANR - za rządów premiera Kaczyńskiegi pełnił tam funkcję zastępcą komendanta, teraz wrócił na stare śmiecie już jako prawie zupełny dowódca.
Po trzech miesiącach wstępnego rozpoznania pola bitwy, przeprowadził jednocześnie na 3 frontach operację główną. Ze swego sztabu wyeliminował wrogą agenturę w osobie hurysy Anny Stojanowskiej, z twierdzy Janów Podlaski muftiego Marka Trelę, a z Michałowa muftiego Jerzego Białobłoka.
Wiemy o kogo chodzi, pora dowiedzieć sie o co idzie.
Polska jest jedną ze światowych potęg w hodowli koni arabskich. Tradycja państwowej hodowli arabów sięga początków XIX wieku. Założona w 1817 roku - na wniosek Rady Administracyjnej Królestwa Kongresowego Polski - stadnina w Janowie Podlaskim była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową.
Do powstania styczniowego 1863 kierownictwo stadniny spoczywało w rękach polskich hodowców. Później administrację przejeli Rosjanie, który na koniec - w 1914 - wywieźli wszystkie konie w głąb Rosji.
W II Rzeczpospolitej stadnina odrodziła się - odbudowano zrujnowane w czasie wojny budynki, a w ramach reorganizacji hodowli w Polsce, do Janowa trafiły konie czystej krwi arabskiej i ogiery półkrwi - angloaraby, które stały się materiałem wyjściowym do masowej hodowli koni kawaleryjskich.
Ten profil hodowlany trwa po dziś, z tym że główny kierunek to juz pełnokrwiste araby i ich eksport.
W hodowli koni ogromną rolę odgrywa tradycja i ciągłość - tak samego stada jak i zarządzania nim. Legenda Janowa, wieloletni dyrektor stadniny Andrzej Krzyształowicz, pojawił sie tam w 1937 roku, jako student rolnictwa na Uniwersytecie Poznańskim, gdy zbierał materiały do "Monografii stadniny koni w Janowie Podlaskim". Krzyształowicz - syn zarządcy dóbr rolnych i "koniarza" - postanowił kontynuować rodzinną tradycję i związał się z Janowem - w 1938 r. został tam zastępcą kierownika.
Wojenne losy stada to materiał na długą opowieść - we wrześniu Krzyształowicz najpierw uciekał z końmi na wschód, a po 17 IX z powrotem na zachód, przed sowietami. W tym czasie zagineło 80% koni - w końcu niemiecka administracja okupacyjna powierzyła Polakom odbudowę hodowli. W 1944 stado ewakuowano do Niemiec - kolejno do Drezna (akurat na czas wielkiego nalotu) , potem Kilonii - a Krzyształowicz był stale przy "swoich" koniach.
Po powrocie do Polski stado tułało się, póki nie odremontowano obiektów stadniny z kolejnych zniszczeń. Nastąpiło to w 1950 roku - rok później komuniści rozdzielili stado i jego opiekuna. Krzyształowicza wypchnięto gdzieś na ziemie odzyskane. Była to druga w dziejach - po carskiej z 1864 roku - polityczno-adminstracyjna ingerencja w ciągłość zarządzania stadniną. Krzyształowicz wrócił do Janowa w 1956 roku i kierował stadniną do 1991 roku - gdy skończył 76 lat.
Za dyrektorowania Krzyształowicza do stadniny przyszedł Marek Trela - bodaj w 1978 roku. Praktykował pod okiem starego Mistrza z początku jako weterynarz, a po 22 latach wrastania w stadninę został jej Kierownikiem (prezesem).
Stadnina koni to złożone przedsięwzięcie - szczególnie taka, która posiada uznaną w świecie, dwustuletnią tradycję. Araby z Janowa sprzedawano do Europy i Ameryki już w XIX wieku. To specyficzny, wieloaspektowy biznes (i nie tylko biznes), którego wszystkie czynniki trzeba harmonijnie łączyć - uwzględniajc subtelne właściwości kilku dziedzin. Jedno to sama hodowla - a zatem dbałośc o profil stada, rozród i selekcję. Drugi element to osiągnięcia sportowe koni, a zatem trening i udział w zawodach - to hartuje konie i doskonali je "osobowo", kształtując użyteczność i cenę. Wreszcie ostatni element to sama sprzedaż - eksport koni czystej krwi arabskiej to podstawowe zadanie gospodarcze stadniny w Janowie.
Rynek arabów tworzy dość zamknięta i specyficzna klientela. Aukcje typu Pride Poland to nagłośniony medialnie czubek piramidy, przy okazji trochę w nich z targowiska próżności i celebry. Oprócz tego sprzedaż odbywa się w ramach comiesięcznch przetargów. Klienci muszą mieć możliwość przeglądu stada i dostęp do dokumentacji poszczególnych sztuk. Przyjeżdają do stadniny obserwując rozwój wybranego konia niekiedy wielokrotnie przez parę lat, czekając aż zostanie wytypowany do sprzedaży.
Klienci są z reguły wybitnymi znawcami koni i mają indywidualnie sprecyzowane potrzeby. Im nie chodzi o to, by kupić konia bo jest na sprzedaż, tylko by kupić konia takiego a nie innego, o określonych właściwościach, w określonym wieku, czasem urodzie - bo akurat taki jest im potrzebny. To wszystko trzeba umieć z nich wyczytać w osobistych kontaktach, bo wzajemne sondowanie kupującego i hodowcy jest podstawą tego biznesu.
Marketing na tym rynku to umiejetność wyjścia z ofertą naprzeciw potrzebom w optymalnym momencie - trzeba mieć zatem umiejętnośc prognozowania potrzeb, by pod nie "wyprodukować" odpowiedniego konia i sprzedać go w momencie, gdy kupujący zapłaci najwięcej - ale bez straty dla programu rozwoju własnej hodowli.
Rola i umiejętności zarządcy stadniny są w tym splocie decydujące, a ich specyfika wymaga po prostu wielkiego doświadczenia we wszystkich elementach prowadzenia stadniny. Dlatego przywołalem historię Andrzeja Krzyształowicza i wspomniałem o drodze Treli do stanowiska zarządcy stadniny w Janowie.
Charakterystyczne, że odwołany ostatnio szef stadniny w Michałowie też objął swoje stanowisko po wcześniejszej wieloletniej praktyce w tym końskim gospodarstwie. Jerzy Białobłok był zresztą twórcą wielkich sukcesów Michałowa i sprawcą wzrostu jej notowań na rynku.
Nawet jeżeli nowa władza chce pozmieniać obsadę wszystkich stołków, jakie może, to nie powinna tego robić po barbarzyńsku - z perspektywą niszczenia dorobku pokoleń czy stuleci zwykłą ignorancją nominatów. Pan Humięcki, były radny z Ursusa, mógł wybrać następców usuniętych włodarzy z grona pracowników ich stadnin - ludzi zorientowanych od podszewki "czym to się je".
Kogo wybrał? W Michałowie rządy objęła 28-letnia Anna Dumała, przygotowana fachowo a jakże. Jest zootechnikiem po studiach, i pracowała parę lat w handlu końmi arabskimi - w prywatnym przedsięwzięciu pana Dariusza Konstantego pod nazwą "Ewex-Arabians". PPUH "Ewex" to firma handlowa, a stajnię (bo przecież nie stadninę), licząca bodaj 10 sztuk, założono w niej 15 lat temu. Takie "doświadczenie" może budzić daleko idące obawy o los Michałowa, bo dotychczasowy profil działalności zawodowej pani Anny ma się tak do kierowania stadniną, jak prowadzenie stacji obsługi do kierowania fabryką samochodów.
Zajmująco wygląda też doświadczenie zawodowe następcy w Janowie. Pan Marek Skomorowski był ongiś urzędnikiem (bodaj wiceprezesem) oddziału ANR (ARiMR) w Lublinie. Pewnie na tamtym stanowisku dowiedział się, że istnieje coś takiego jak stadnina w Janowie Podlaskim, może i nawet ją kiedyś obejrzał. Pan Marek ma jednak silną rekomendację na stanowisko każde - jest członkiem Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
W ten sposób zaistniały przesłanki, że pani Anna i pan Marek - już jako Pani Prezes i Pan Prezes - załatwią polskie araby tak, jak na to zasługuje wszystko, co kojarzy się z islamistami i pełowskim macherem Tomaszem Arabskim.
PS I - rozeszły sie wieści, że PiS poszukuje na stanowiska asystentów prezesów stadnin dwójki absolwentów arabistyki - by wzmocnić merytorycznie zarząd końmi w Janowie i Michałowie.
PS II - tak naprawdę stadnina janowska mieści się w przysiółku o nazwie Wygoda. Podobno ramach walki z "układem" pan Marek zmieni nazwę swego folwarku na "Stadnina Wygoda"
PS III - wiem, że ta notka zostanie skwitowana przez niektórych jako płacz po utracie wpływów - ale co tu winne konie?
Inne tematy w dziale Polityka