Obłok Obłok
212
BLOG

IPN - czyli relatywna siła rażenia

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 2

16.01.2016r. Wdowa po oberszefie peerelowskiej bezpieki, Kiszczaku, przyniosła do siedziby IPN jakiś dokument, wskazujący co do treści, że Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB. Po pobieżnym zapoznaniu się z tym dokumentem prokuratorzy IPN zarządzili i przeprowadzili rewizję w domu wdowy, po czym zabezpieczyli (wynieśli do dalszych badań) 50 kg jakiś papierów. Tyle wiemy. 

Nie wiadomo za to - jak podał do publicznej wiadomośći w dniu rewizji IPN - czy dokument przyniesiony przez wdowę po Kiszczaku  był autentykiem czy fałszywką. To spory problem. Gdyby IPN oświadczył, że przyniesiony dokument ma wszystkie cechy autentyczności i jej obalenie jest  - w jakims stopniu - możliwe, ale trudne, to zabezpieczyłby się na każdą możliwość dalszego postępowania. 
Tymczasem powiedział co powiedział, czym uruchomił niekorzystną dla siebie procedurę prawną.

Kwestia autentyczności dokumentu wiąże się bezpośrednio z jego wartością dowodową w postępowaniu prokuratorskim. W ramach swojego postępowania prokurator może zarządzić rewizję czyjegoś lokalu w poszukiwania dowodów przestępstwa - jednak tylko w oparciu o uzasadnioną przesłankę. Gdy wdowa przynosi autentyczny dokument, wiążący się z postępowaniami pionu śledczego IPN i mówi, że ma podobne, to prokurator ma mocną przesłankę do zarządzenia rewizji. Jeżeli jednak była to fałszywka, to przesłanka traci na wartość dowodową w sposób oczywisty  (w skrajnym przypadku dostarczyciel fałszywki może byc oskarżony o utrudnianie postępowania przez kierowanie go na fałszywe tory). 
Reasumując - brak właściwego rozeznania co do autentyczności dokumentu będącego przesłanką rewizji przesądza o  wątpliwościach co do jej podstaw prawnych. 

W polskiej praktyce procesowej funkcjonuje niska ocena (nieważność)   "dowodów z zatrutego drzewa".  Nazywa się je dowodami pośrednio nielegalnymi lub dowodami skażonymi. Co z tego wynika? 

Dzisiaj IPN oświadczył, że w domu wdowy znaleziono pewne dokumenty z zasobów SB, których autentyczność jest oczywista. Pozornie można by na ich podstawie postępowanie  w sprawie kłamstwa lustracyjnego. Pozornie, bo skutek takiego postępowania będzie wątpliwy. Każdy zręczny adwokat wykaże, że dowody pozyskane w drodze rewizji w domu wdowy są dowodami pośrednio nielegalnymi, gdyż zostały zdobyte w procedurze   nielegalnej (dowody wątpliwe bowiem obarczone uchybieniem proceduralnym).

W ten sposób cały materiał wyniesiony z zakamarków  chałup Kiszczaka ma lichą wartość prawną. Stało się tak wyłącznie skutkiem bezmyślnej paplaniny na użytek gorącego, medialnego newsa. 
Sukces medialny, czyli "brawurowa akcja prokuratorów IPN i policji" " w domu wdowy przyczyniła się do ochrony procesowej tych osób,  które mogłyby zostać obciążone zdobytymi materiałami. 

Być może taki skutek prawny całej zabawy jest przypadkowym następstwem incydentalnego, emocjonalnego porażenia  bezmyślnością - ot, zwykłą euforią "nareszcie mamy dojście do tych papierów", nic więcej się nie liczy - trzeba otrąbić dziejowy sukces !
Jest to możliwe, ale... prokuratorzy IPN-u zbyt długo krążyli wokół KIszczakowej, żeby zdobyć jakiś "klucz" do proceduralnie poprawnej rewizji. Chcieli wejśc do tego domu lege artis, więc mieli świadomośc skutków "dowodu z zatrutego drzewa".
Kiedy jednak uzyskali twardą przesłankę do rewizji,  sami ją rozmiękczyli publicznie! Ignorancja? A może cos innego? 

Być może celowo, z rozmysłem chciano zbudować relatywną sytuację prawną. Pies drapał co postanowią sądy, liczą się wytoczone procesy i ich skutek medialny - a  jeszce ważniejsze są procesy, które nie zostaną wytoczone. 

Nikt nie wiedział  "na kogo" są "papiery" zgromadzone  przez Kiszczaka. W chwili ekstremum swojej władzy - w czasie obrad okrągłego stołu - Kiszczak miał kompletną wiedzę konfidencjonalną o głównych uczestnikach gry i ludziach z ich intelektualnego zaplecza. Obecną elitę elit politycznych tworzą w znacznej części uczestnicy "drugiego planu" okrągłego stołu - główni aktorzy odeszli lub są na aucie. 
Nikt nie wie ile materiału wyselekcjonował Kiszczak do prywatnego archiwum i kogo dotyczą (a mają zostać przeszukane jeszcze inne jego nieruchomości).  Ogół ludzi okrągłego stołu wielokrotnie się mieszał i dziełił w różnych konfiguracjach politycznych - a dziś, po zarysowaniu wyraźnego podziału politycznego na dwie strony barykady (PiS kontra reszta) "papiery" Kiszczaka mogą obciążać tak  "wrogów" jak i "swoich". 

Dlatego relatywizacja siły rażenia "archiwum Kiszczaka" może być przemyślanym zabiegiem. Spójrzmy na kalendarium - badanie "laboratoryjne" (autentyczności) dossier ma trwać około mieiącą, dopiero poźniej materiały zostaną przekazane prokuratorom IPN - albo nie.
Albo nie - bo w przecież tym czasie wejdzie w życie nowa ustawa o prokuraturze, z następującym zapisem:  "art 13. § 2 Prokurator Generalny jest przełożonym prokuratorów powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury oraz prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej". Inne przepisy tej ustawy praktycznie znoszą - jak wiadomo - niezależnośc prokuratorów. 

Nie sądzę, żeby "dossier Kiszczaka" trafiło w całości do szafy przełożonego prokuratorów IPN, czyli Zbigniewa Ziobry, ale kontrolę polityczną nad poszczególnymi postępowaniami mamy jak banku. Będą zatem głośne medialnie postępowania przeciw "wrogom" - dyskredytujące ich samym rozgłosem zarzutów, choć niekoniecznie skuteczne prawnie z racji "dowodu z zatrutego drzewa".

Jest też możliwość, że któryś z prokuratorów IPN zechce  na podstawie jakiejś teczki z "dossier Kiszczaka" dochodzić czegoś przeciw komuś ze "swoich". 
Usłyszy wtedy - "panie kolego, to są dowody z "zatrutego drzewa". Trzeba je solidnie obudować innym materiałem, żeby skutecznie przedstawić zarzuty. Musimy być efektywni, więc ma pan, drogi kolego, tydzień czasu na to uzupełnienie.  Jeżeli się panu nie uda, to proszę te teczkę przesłać do mnie z wnioskiem o przekazanie do zbioru zastrzeżonego materiałów historycznych. Ja zajme się resztą". 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka