A co tam - napiszę coś o Kaczyńskim - bez złożonych, pełnych argumentacji rozważań. Wszyscy mogą, to ja też.
Obecna sytuacja Polski przypomina mi statek, który płynie w z grubsza ustalonym kierunku - ale kapitan nie zwraca uwagi na mielizny, inne statki czy góry lodowe. Drzemie, stawia pasjanse, albo zajmuje się porządkiem na pokładzie. Różnej rangi oficerowie wchodzą od czasu do czasu na mostek kapitański, korygują intuicyjnie kurs, inni patrzą przez lornetkę na ekran radaru - a nuż uda się wypatrzyć w tej optyce jakiś nawigacyjny zamysł kapitana.
Jarosław Kaczyński zatrzymał się w swoich koncepcjach politycznych na etapie swoich poprzednich rządów i nie dostrzega zmian w aspiracjach Polaków i w otoczeniu Polski. Wszystko, co nie pasuje do starych koncepcji to zdrada, spisek, folksdojcze, ruska agentura i zmowa przeciw Polsce. Miał już wrócić do współczesności przez rozmowę z Orbanem - młodszy i zręczniejszy politycznie Wegier nie przedarł sie jednak przez starcze bariery mentalne swego rozmówcy.
Kaczyński był ongiś kreatywnym mistrzem intryg politycznych i gier personalnych. Budował swoją pozycję w walkach przeciw... Kreacja wroga była jego główną umiejetnością i na tym opierał swoją władzę w ugrupowaniu i pozycję na polskiej arenie politycznej. Gdy się zapędził mitygował go brat.
Dziś Kaczyński po prostu dziecinnieje, ale nie traci swojej najważniejszej cechy - żelaznej konsekwencji. To złe połączenie - bo podejmuje niedojrzałe, niezbyt przemyślane gierki (np. TK), które z tą nieszczęsną żelazną konsekwencją każe całemu zespołowi współpracowników pchać do wyznaczonego chwilową emocją celu - nie ogarniając skutków takich parad. NIestety, ostrość widzenia zanika i wielość szczegółów zamienia się nieokreślone tło definiowane pustosłowiem.
Z pewnością brak Kaczyńskiemu kompensacji osobistych napięć emocjonalnych w naturalnym gronie rodzinnym. To niby rzecz osobista, ale ma ogromny wpływ na sprawowanie władzy absolutnej, której wymaga od niego liche intelektualnie i politycznie otoczenie. Naturalne dla fazy dziecinnienia wahania emocjonalne znajdują więc ujście w gronie współpracowników, zamiast w zaciszu domowym. I tak mąż stanu zapomina, że psotnym czy kapryśnym chłopcem jest się tylko w domu. Otoczenie Kaczyńskiego to jednocześnie centrum decyzyjne i "rodzina zastępcza" - więc funkcjonuje rozdarte na oba plany, zdane na falujące przemiany szefa w "dziadka" i z powrotem
Mógłby Kaczyński zostać surowym, acz dobrotliwym w obejściu mentorem dla namaszczonych przez siebie namiestników - i to byłoby najlepsze dla Polski. Niestety, miernoty z jego otoczenia łechcą go wbijaniem w oczekiwaną przez siebie nieomylność i przekonują do ręcznego sterowania. Rozgrywają tym swoje małe ambicyjki i wzajemne anse. Znosi to ich poczucie odpowiedzialności za swoje pomysły i czyny, co gorsza krępuje i tak niską kreatywność. Pretorianie sami wchodzą w role bezwolnych pachołków, nie ćwicząc szerokich horyzontów władzy.
Wszystko to jest głównie problemem obecnej ekipy władzy. Polska przetrwa - bo musi - ten schyłkowy okres jednego z największych liderów fazy przemian. Oby bez większych strat. Oby.
Inne tematy w dziale Polityka