Obłok Obłok
334
BLOG

...extremis malis extrema remedia

Obłok Obłok Polityka Obserwuj notkę 5

Porozmawiajmy o zdradzie Polski - w kategoriach zawartych w tytułowej sentencji. Mówi ona że na krańcowe zło (stosowne są) krańcowe środki. Można doprecyzować - tylko krańcowemu złu przeciwstawiaj krańcowe środki, albo inaczej - krańcowymi środkami zwalczaj tylko krańcowe zło. Jakby nie patrzył - sentencja extremis malis extrema remedia wzywa do ważenia zakresu i siły reakcji stosownie do zakresu i siły dostrzeżonego zagrożenia.

Obecna opozycja dostrzega - jako zło - łamanie praworządności w Polsce przez obecny ośrodek władzy i stara się temu przeciwstawić metodami walki politycznej - to jest upowszechnieniem swego poglądu jako racji bezwzględnej. W tym przebiegu należy - po pierwsze - wykazać, że praworządność jest istotnie łamana. Po drugie trzeba wykazać, że jest to złe dla Polski.

Tymczasem ośrodek władzy twierdzi, że praworządność nie jest łamana, a wręcz przeciwnie, jej wcześniej złamane reguły są obecnie naprawiane, w sposób przynoszący dobro dla Polski.

Główna osią różnic jest spór wokół Trybunału Konstytucyjnego.

Opozycja twierdzi, że procedury parlamentarne zastosowane przez ośrodek władzy, naprawiające (lub łamiące) praworządność, były niedemokratyczne, bo arbitralnie eliminowały poprawki opozycji i opinie sejmowych ośrodków legislacyjnych. Dodatkowo, zdaniem opozycji, były bezprawne, bo nowatorskie w stosunku do dotychczasowej praktyki (uznanie za bezprawne skutków wcześniejszych uchwał sejmowych drogą kolejnych uchwał tego organu).

Ośrodek władzy stwierdził, że ma - wynikający z wyborów powszechnych - społeczny mandat dla takich działań, więc nie łamie nimi demokracji, a tylko ją wykonuje w duchu otrzymanych uprawnień.

Z kolei opozycja podniosła, że w programie wyborczym ośrodka władzy nie było zapowiedzi zmian porządku konstytucyjnego w zakresie balansu między władzami ustawodawczymi i wykonawczymi a władzą sądowniczą, więc ośrodek władzy nie może powoływać się na mandat społeczny (wyborczy) w tym zakresie.

Rozstrzygnięcie sporów wokół TK w ramach funkcjonującego porządku prawnego zostało odrzucone przez ośrodek władzy. Argumentem było przypisanie obecnemu składowi TK stronniczości politycznej na rzecz opozycji i zakwestionowanie ważności orzeczeń Trybunału wydanych we własnej sprawie.

 

W tym stanie rzeczy spór pozostał w przestrzeni publicznej jako nierozstrzygnięty - i jako taki jest przedmiotem debaty propagandowej, co wcale go nie rozstrzyga, a tylko przenosi w walkę słów ze słowami. Dziś wszelkie próby działań kompromisowych, podejmowane przez rozmaite środowiska polityczne i sam TK, przypominają taniec św. Wita.

Obecnie sprawa wyszła całkowicie z przestrzeni merytorycznej w obszar politycznej młocki. Okazało się, że Polski nie stać na ustalenie, czy określona wcześniej kwestia niesie nam dobro czy zło. Tak elity władzy, jak i społeczeństwo są w tej sprawie podzielone - a może i gorzej - są tą sprawą rozdzielone na przeciwstawne, zwalczające się wzajem grupy. Tak w obrębie elit władzy jak i - co gorsza - w obszarze powszechnym, narodowym.

 

Taka sytuacja - zupełnie nie wnikając w meritum podziału – jest bezwzględnym złem dla naszego kraju. Brak arbitra jest katastrofą Polski, a przede wszystkim katastrofą dla świadomości państwowej i narodowej Polaków.

Mamy do czynienia z kryzysem wokół definicji pojęć podstawowych - wyznaczających stosunek zwykłego człowieka do współobywateli i do pojęcia narodu. Kłócimy się o to czym jest prawo, czym państwo i w jakim zakresie upoważnień i ograniczeń mają pracować jego tymczasowi, ustanowieni na kilka lat zarządcy. Spieramy się o rolę naszych przedstawicieli, bo nie potrafimy dojść do ładu z prostym ustanowieniem, że poseł z chwilą wyboru staje się przedstawicielem całego narodu i działa dla dobra ogółu, a nie grupy swoich elektorów.

Jesteśmy bezradni wokół pojęcia "porozumienie", bo powoli staje się ono dla wielu synonimem dyktatu jednych nad drugimi - a nie oznacza uznania za wspólne racji rozbieżnych i budowy racji nadrzędnej nad rozbieżnościami.

Sprowadzenie wszystkiego do walki wewnętrznej i uznanie zwycięstwa jednej ze stron, jako pożądanego skutku działania władzy, jest dość powszechne. Te archaiczne, ubiegłowieczne zasady ładu państwowego, zakładające podległość ogółu obywateli racji jakiejś partii politycznej, są popierane przez znaczną część Polaków - choć są z kolei nie do przyjęcia przez inną, co najmniej równie wielką grupę.

W obecnym stanie ducha Polaków i w realiach otaczającej nas rzeczywistości, nie da się przezwyciężyć tego sporu dominacją jednych nad drugimi - nawet gdyby wprowadzono dyktaturę policyjną - po prostu Polska opuściła już ten etap doświadczeń społecznych i narodowych.

 

Obecny poziom polaryzacji Polaków i brak przestrzeni wspólnej, umożliwiającej wewnętrzny arbitraż, jest stanem patologicznym, przeciwnym rozwojowi - Polski jako całości. Może nastąpić rozwój jakiejś grupy o określonej opcji polityczno-społecznej, ale kosztem reszty - a to jest nie do przyjęcia w nowoczesnym społeczeństwie i zawsze spotka się ze zdecydowanym oporem. Taka wieczna walka nie może być podstawą rozwoju, bo wzmożona, sterowana przez władzę aktywność jednych będzie ograniczać aktywność pozostałych - czyli potencjał narodu będzie wykorzystywany zaledwie w części i tylko w niektórych sektorach społecznych.

W retoryce obecnego obozu władzy mamy to wszystko rozwiązać we własnym gronie - tyle, że ta nie proponuje żadnej płaszczyzny porozumienia. Nie ma jej dla konfliktów szczegółowych - tak jak ten wokół TK, ani dla sytuacji ogólnej - katastrofalnej polaryzacji powszechnej. Co więcej, wydaje się, że obecny ośrodek władzy przyjął długofalową strategię przewalczania, a nie generowania porozumień - czyli faktycznie, co do skutku, dąży do utrwalenia podziału.

W tym stanie rzeczy poszukiwanie jakiegokolwiek arbitrażu jest koniecznością - bo podział wewnętrzny jest dla kraju złem systemowym. Nie jest jeszcze, w obecnym stanie rzeczy, podziałem zupełnym, bo na gruncie prywatnym zwolennik rządzących może jeszcze rozmawiać z opozycjonistą - choć coraz trudniej sięgnąć im po wspólne, konstruktywne wnioski.

Polski system prawny i państwowy nie jest jakimś szczególnym tworem - jest oparty o współczesne rozumienie zasad demokracji i praworządności. Oparliśmy go w znacznym stopniu o ćwiczenia, jakie przechodziły kraje europejskie w czasie, gdy my nie mieliśmy takich możliwości - bo w XIX wieku nie mieliśmy własnej państwowości, a w XX wpadliśmy na cztery dziesięciolecia we wsteczny wobec demokracji i praworządności nurt ustrojowy, tzw. realny socjalizm.

Zdecydowaliśmy się na uczestnictwo w instytucjonalnej wspólnocie państw europejskich, skąd śmiało powinniśmy czerpać potrzebne nam wzorce. Jeżeli tylko dopuszczamy do swojej świadomości istnienie relacji pozytywnych (a wielu Polaków ma z tym kłopot na każdej płaszczyźnie aktywności), to nie widać żadnych przeszkód, abyśmy poszukiwali arbitrażu dla naszego wewnętrznego klinczu - szczególnie w Unii, która nie jest tak zupełnie obszarem zewnętrznym czy obcym, bo jesteśmy przecież jej pełnoprawnym i pożądanym członkiem.

Zasada jest prosta - spór nierozwiązywalny przenosi się w przestrzeń, gdzie można znaleźć metodę lub wskazówki do jego rozwiązania. Jeżeli nie umiemy sami, to pogadajmy o tym z innymi, albo wprost oddajmy sprawę pod osąd komuś innemu. To żaden wstyd, tylko poszukiwanie skutecznego remedium na niszczący nas podział wewnętrzny Polski.

Odbywająca się, z naszym udziałem, zewnętrzna debata publiczna o naszych problemach jest dla nas bezcennym materiałem edukacyjnym - jeżeli zechcemy się na nią otworzyć - by patrząc także przez inny punkt widzenia, samemu lepiej nasze sprawy zrozumieć.

Nazywanie takich prób zdradą narodową jest zwyczajną głupotą - albo zwyczajnym draństwem. Draństwem wtedy, gdy mówiący o zdradzie chcą za wszelką cenę uniknąć wypracowania rozwiązania problemu - bo wynikająca z podziału erozja Polski jest dla nich nieważna wobec celu, jakim jest przeforsowanie w Polsce instytucjonalnej przewagi jednych nad innymi.

Nie jest zdradą poszerzanie perspektywy - natomiast za zdradę może uchodzić jej zawężenie do partykularnych interesów jednej tylko opcji politycznej, kosztem pomijania aspiracji znacznej części narodu. 

Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka