Kalendarium medialne ostatnich wydarzeń wokół TK jest istotne, bo rodzi różne domysły. Sędzia Rzepliński rozmawia w cztery oczy z Prezydentem Dudą w czwartek 7 stycznia. Jeszcze tego samego dnia informuje, że planowana na wtorek 12.01 rozprawa TK w sprawie uchwał sejmowych (U8/15) zostaje przełożona. Dziennikarze spekulują, że na termin późniejszy - po rozprawie nad ostatnią nowelizacją ustawy o TK.
8 stycznia prof. Rzepliński rozmawia z Jackiem Żakowskim w tok fm i nic nie mówi o biegu rozpatrywania przez TK sprawy uchwał
Wczoraj, 11 stycznia, gruchnęła wiadomość, że TK wydał Postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie U8/15.
Kiedy pobrałem stosowny dokument ze strony TK, zwróciłem uwagę, że postanowienie to zapadło już 7 stycznia - tak przynajmniej datowany jest dokument.
Wynika z tego, że po spotkaniu w pałacu prezes Rzepliński wrócił do siedziby Trybunału, zwołal zgromadzenia ogólne sędziów, zdał sprawę z rozmowy z Prezydentem, po czym zgromadzenie to podjęło (wbrew stanowisku prezesa) decyzję o rozpatrzeniu sprawy uchwał sejmowych natychmiast, w trybie posiedzenia niejawnego pełnego składu sędziowskiego.
Trybunał procedował, postanawił - a następnego dzia cisza. Prezes Rzepliński wygłasza w radio okragłe ogólniki o rozmowie z Prezydentem, powołując się na poufność .
Tymczasem podjęte przez TK postanowienie żyje jakimś przemilczanym bytem - aż do poniedziałkowego popołudnia, gdy w obieg informacyjny wchodzi wiadomość o jego treści.
Czy prezes Rzepliński zawarł jakiś konfidencjonalny układ z prezydentem Dudą - na mocy którego tak gwałtownie i po cichu rozpatrzono feralną sprawę? Na czym taki układ mógłby polegać? Jak - w ogóle - miałby się do zasady rozdziału władzy sądowniczej od wykonawczej? Czy ciche i szybkie procedowanie sprawy nie obyło się bez naruszenia zasady niezawisłości sędziów i Trybunału?
I jeszcze - czy układ wszedł w życie? Może został przez którąś ze stron złamany, a może jednak wypełniony przez obie, tylko że nic nie wiemy? A może żadnego układu nie było - tylko skąd pośpiech i milczenie?
Najprostszym sposobem rozwiązania obecnego pata wokół Trybunału byłoby zrzeczenie się mandatu przez trzech z piątki sędziów wybranych 25 listopada (i odbiór ślubowania od trzech wybranych w październiku) ubiegłego roku. Taki deal przywróciłby elementarny porządek prawny w Trybunale - a umiejętnie rozegrany propagandowo przyniósłby pożytek wizerunkowy Prezydentowi i PiS-owi. Nie od rzeczy byłby pożytek wizerunkowy Polski na arenie europejskiej.
Oczywiście Platforma mogłaby to kwitować szyderczym hejtem pod adresem większości sejmowej i głupawym triumfalizmem - tyle, że argument o dobru Rzeczypospolitej i wzniesieniu się nad podziały i nieprawości Platformy z pewnością przeważyłby szalę powszechnej racji na rzecz ośrodka władzy.
Treść postanowienia TK o umorzeniu wyraźnie pokazuje na otwarcie przestrzeni na takie rozwiązanie. TK wskazał mianowicie, że listopadowe uchwały o braku mocy prawnej wyboru sędziów z października "należało zaliczyć do kategorii uchwał nieprawotwórczych oraz zakwalifikować je jako prawnie nie wiążące", ale w stosunku do drugiego pakietu - uchwał listopadowych, stwierdzających wybór nowych sędziów, nie był już tak kategoryczny - te są skuteczne w odniesieniu do wakatów obsadzonych nieprawidłowo 8 października, czyli 2 sędziów "listopadowych" jest wybranych lege artis.
Pominę tutaj całą argumentację Trybunału - chętni do szczegółowych rozważań znajdą treść Postanowienia (uzasadnienie + zdania odrębne) na stronie TK. Przytoczę tylko dwa fragmenty pod rozwagę. W sprawie uchwał o braku mocy prawnej wyboru sędziów w dniu 8 października Trybunał napisał:
"Obowiązujące uregulowania nie przewidują możliwości stwierdzenia przez jakikolwiek organ, w tym również Sejm, nieważności uchwały w sprawie wyboru sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Uchwały o braku mocy prawnej nie moga być traktowane jako prawnie wiążące stwierdzenie nieważności wyboru sędziów TK dokonanego 8 października 2015".
i
"Trybunał Konstytucyjny wskazał również, że skuteczność uchwał o ponownym wyborze - obok dopełnienia związanych z ich podjęciem wymogów formalnych - zależała wyłącznie od tego, czy 8 października 2015 r. w sposób ważny dokonano obsadzenia stanowisk sędziów Trybunału oraz o zgodności z Konstytucją podstawy prawnej owego wyboru, o czym Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął w wyroku TK z 3 grudnia 2015r., sygn. akt K34/15."
Takie otwarte stanowisko wskazuje pole kompromisu na gruncie prawa - ale nie jest wyrokiem, który ma klauzulę bezwzględnego zastosowania. Postanowienie Trybunału pokazuje klasie politycznej ramy prawne, w których mogą działać ustawodawcze i wykonawcze organy państwa. Miękkie stanowisko, a jednocześnie dura lex sed lex.
Czy Trybunał chciał - przemilczając swoje postanowienie przez parę dni - dać politykom czas na stosowne kroki, tak aby poprzedziły stanowisko Trybunału i pozostające we wzajemnym impasie strony miały się spotkać w przestrzeni wcześniejszej decyzji politycznej? Czy najpierw politycy mieli rozwiązać problem według wcześniejszej umowy, a później powiedzieć - patrz narodzie, jacyśmy praworządni, wreszcie nasze działania nie napotkały sprzeciwu, ale wręcz uprzedziły Trybunał swoją słusznością? Czy taki był deal prezesa TK i Prezydenta? I co z nim?
PS. Sędziowie Trybunału to nie chwiejne pachołki, orzekające pod układ polityczny. Na wstępie uzasadnienia swego Postanowienia tłumaczą, w jakiś sposób, tę uległość tendencji politycznej narastającą presją i koniecznością kompromisu w imię zachowania dobrego imienia Rzeczypospolitej (tu skrót, całość na stronie 20 dokumentu):
"Trybunał Konstytucyjny uznał za właściwe, by zwrócić uwagę, że przyszło mu rozstrzygać w niniejszej sprawie w nadzwyczaj złożonych okolicznościach prawnych i politycznych (...) ponieważ doszło do ograniczenia możliwość czynienia użytku z przyznanych mu przez ustawę zasadniczą kompetencji.(...)
Należało podkreślić, że w zaistniałej sytuacji, Trybunał Konstytucyjny (...) podjął próby współpracy z władzą ustawodawczą i wykonawczą, (...) stając się stroną dialogu (...) i dążąc do jak najszybszego przezwyciężenia kontrowersji godzących w samą istotę demokratycznego państwa prawnego. Będąc organem trzeciej władzy (...) podjął również niezwłocznie wszelkie działania mające na celu zapewnienie mu możliwości realizacji nałożonych na niego (...) obowiązków.
Nie przyniosło to jak dotąd pożądanych efektów, wręcz przeciwnie, można odnieść wrażenie, że doszło do eskalacji działań zmierzających do ograniczenia możliwości wykonywania przez Trybunał funkcji powierzonych mu przez ustrojodawcę."
Na koniec tego oświadczenia Trybunał dodał:
"Należało podkreślić, że jakkolwiek z zasady Trybunał Konstytucyjny powstrzymuje się od formułowania w swoich orzeczeniach tego rodzaju ogólnych uwag, to obecną reakcję wymusiły na nim okoliczności, w jakich się znalazł na skutek działań podjętych przez dwie pozostałe władze: parlament i Prezydenta".
Jestem kategorycznym przeciwnikiem uległości sądownictwa presjom politycznym. Bezwarunkowo. Jednak to oświadczenie Trybunału jakoś go w moich oczach usprawiedliwia - w jego otwarciu na kompromis.
Tyle tylko, czy błazny polityczne też to docenią, czy w swoim barbarzyństwie, jak zwykle, podepczą.
Inne tematy w dziale Polityka