Maja Walczuk asystentka dyrektora w jednym z wydziałów w Kancelarii Premiera poprosiła internautów o wysłanie pieniędzy na szkolenie psa i naprawę drzwi, które zniszczył. Wcześniej kobieta hejtowała inne osoby, które zbierają w ten sposób pieniądze. "Ja bym nie miała czelności prosić kogoś o pieniądze na komputer, kiedy jestem młoda, zdrowa i mam dwie rączki"
Zrzutki są coraz popularniejszą formą zdobywania pieniędzy. Coraz więcej osób z powodu braku pieniędzy (lub braku chęci wydawania oszczędności) próbuje znaleźć potrzebne środki. Najczęściej zbiórki dotyczą drogiego leczenia, operacji czy startupów, rozkręcania biznesu, itp. Coraz częściej cele są bardziej kuriozalne - internauci zbierają na komputery, wakacje, czynsz, wymarzone zwierzę i wiele innych.
Asystentka z Kancelarii Premiera zbiera pieniądze
Tą drogą poszła niedawno również Maja Walczuk, która udostępniła swoją zrzutkę w serwisie do ich tworzenia. Kobieta jest nie bye kim - zajmuje stanowisko doradcy strategicznego w Kancelarii Premiera. Konkretniej - jest asystentką dyrektora w Wydziale Promocji Programów Rządowych Centrum Informacyjnego Rządu. Do jej obowiązków należy między innymi opracowywanie materiałów promocyjnych informujących o działaniach rządu
Mimo dobrze płatnego stanowiska (asystenci w KM mogą po ubiegłorocznych pożyczkach liczyć na pensję w wysokości 7 tys. zł brutto, kobieta zdecydowała się założyć w internecie swoją własną zbiórkę. Prosiła internautów o pieniądze, tłumacząc, że nie stać ją, by zapłacić za naprawę drzwi zniszczonych przez jej psa.
Zobacz: Imigranci w obiektywie Straży Granicznej. Chcieli przeforsować granicę z Białorusią
"Bułkę, mojego psa, znają chyba wszyscy. To naprawdę świetny i kochany psiak. Niestety, to ciągle dzieciak, którego roznosi energia - zaczęła sympatycznie pani asystentka. Eskalacja tejże energii miała miejsce kilka tygodni temu, kiedy dosłownie zjadła drzwi znajomym, którzy jej pilnowali, gdy byłam na weselu. Niestety, obecnie nie dysponuję kwotą, na jaką wyceniono naprawę " - pisała Walczuk.
Korzystając z okazji kobieta zdecydowała się od razu "zarobić" na trening psa, by takie sytuacje nie powtórzyły się w przyszłości.
"To właśnie ta kwota - 750 zł - jest kluczowa, jednak przy okazji chcę zabrać psa na tresurę, żeby więcej takie sytuacje nie miały miejsca. Bardzo proszę Was o nawet najmniejsze wsparcie, bo zachowanie Bu doprowadza mnie na skraj załamania nerwowego, a nerwy mam i tak już zszargane koszmarnie" - żaliła się.
"No, a przy okazji mam na początku października urodziny…;)" - zakończyła swój apel, który przyniósł oczekiwane rezultaty - na jej konto wpłynęło 3 tys. zł.
Zobacz:"Prince Charming". W gejowskim show nie zobaczysz tego, czego się spodziewałeś
Podwójne standardy
Jak się okazuje, Maja Walczuk jest raczej przeciwniczką takiego sposobu wzbogacania się. W bardzo ostrych słowach wyrażała się wcześniej o Hannie Zagulskiej, lewicowej aktywistce, która jakiś czas temu zorganizowała zbiórkę na laptopa.
"Ja bym nie miała czelności prosić kogoś o pieniądze na komputer, kiedy jestem młoda, zdrowa i mam dwie rączki. Potrzebowałam kompa – zarobiłam na niego" pisała wówczas asystentka z Kancelarii Premiera.
Zobacz:Kolejne 100 ton złota w zasobach NBP – ambitne plany zwiększenia rezerw złota
"Dostrzegam jakiś niezdrowy trend po lewej stronie – chciałoby się pieniążki, ale robić się nie chce" - pisała w innym wpisie na Twitterze.
Wygląda na to, że poglądy można schować do kieszeni, kiedy pieniędzy czy też "chęci by robić" brak.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka