Madonna Madonna
117
BLOG

Płacz małego dziecka, przypalone włosy i wybite zęby. Trudne życie dawniej i dziś

Madonna Madonna Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Byłam przekonana, że jak będę siedzieć cichutko w szafie i modlić się do Matki Bożej - wówczas może tym razem tata nie przypali mojej mamie włosów. Ale za każdym razem było tak samo. Oprawca był oprawcą a ofiara była ofiarą.

Miałam zaledwie 8 lat jak mój ojciec wybił mi dwa zęby. Machnął pięścią z całych sił. Upadałam na podłogę. Krew lała się gęstym strumieniem. Ocknęłam się dopiero po kilku godzinach. Wciąż jednak byłam na wpół przytomna. Pamiętam jeszcze tylko płacz mojej ukochanej mamy. Miała spalone włosy. Od razu wiedziałam, że ona doświadczyła jeszcze większego dramatu. Podeszłam do niej i się przytuliłam. Nie byłam w stanie nic więcej zrobić. A jej łzom nie było końca. W pewnym momencie obydwie szlochaliśmy coraz ciszej i ciszej byleby tylko bardziej nie narazić się oprawcy. Był rok 1986. W programie III Radia Polskiego leciała wówczas znana piosenka Madonny - Live to tell. Aby zagłuszyć nasze szlochanie piosenka wybrzmiewała z radia na tyle głośno - aby nikt nie mógł dostrzec choć na chwile naszego dramatu. W tym czasie ojciec wyszedł do łazienki, która mieściła się na klatce schodowej ale tylko po to aby upewnić się, że wszystko nadal jest tajemnicą i nic nie ujrzy światła dziennego. Po chwili wrócił do domu i wbił widelec w rękę mojego starszego brata bo zobaczył, że w lodówce brakuje czekolady z orzechami. 


Ja, moja mama i mój starszy brat od zawsze byliśmy ofiarami przemocy. Część sąsiadów mieszkających w naszej kamienicy była świadoma tego co - sie dzieje tuż "za ścianą". Ale nikt nie chciał się wtrącać. Z różnych powodów. ...ze strachu? Najgorzej było wtedy - kiedy ojciec zapraszał kolegów z pracy. Na początku atmosfera była przyjazna. Zaczynało się od komplementów pod adresem mojej mamy. Ale wraz z każdym łykiem gorzały było trudniej. Wybuchały napady zazdrości. Mój ojciec oskarżał moją mamę, że ta odwzajemnia niby zalotne spojrzenia kolegów z pracy. A potem już z mojego małego pokoju słychać było tylko krzyk mojej matki i płacz. Ja siedziałam schowana w szafie. Moja mama mi zabraniała z niej wychodzić. Bała się o mnie i oto co mogą zrobić mi koledzy z pracy. Jako małe dziecko wtedy jeszcze nie rozumiałam zbyt wiele. Byłam przekonana, że jak będę siedzieć cichutko w szafie i modlić się do Matki Bożej - wówczas może tym razem tata nie przypali mojej mamie włosów. Ale za każdym razem było tak samo. Oprawca był oprawcą a ofiara była ofiarą. Tak długo zmuszani byliśmy do grania swojej dramatycznej roli, że nie potrafiliśmy już niczego zmienić w swoim życiu. Naprawdę niczego.


Po śmierci ojca kilka lat temu dowiedziałam się mój starszy brat Mirek był regularnie wykorzystywany seksualnie przez kolegów z pracy mojego ojca. Dwa razy trafił do szpitala. Miał wówczas 12 lat. Łatwo domyśleć się z jakiego powodu trafiał no ojom. W tamtym czasie nikt nie pytał i nie próbował dociekać. Wystarczyła wymyślona bajeczka i wszyscy nabierają wody w usta. To prawdziwa historia, która miała miejsce na warszawskim Solcu. Przeczytałam o niej w pamiętniku nie dawno zmarłej ciotki, która była chyba ostatnim świadkiem tych traumatycznych wydarzeń. Nie opowiedziana historia bez happy endu. Dlaczego? Mirek w wyniku takich a nie innych doświadczeń stał się męska prostytutką. Wyemigrował do Niemiec. Nie dawno też dowiedziałam się, że zaćpał się na śmierć ponad 8 lat temu. Nigdy nie przetrawił traumy. Jego siostra Renata nie potrafiła sobie z nikim ułożyć życia. Choć udało się jej uzyskać dyplom na uniwerku - zachorowała na schizofrenie. Zdaniem lekarzy najprawdopodobniej w wyniku stale doświadczanej przemocy. Słuch po niej na warszawskim Solcu zaginął. Moja cioteczna siostra twierdzi, że zarówno Mirek jak i Renata to były osoby jak do rany przyłóż. Zawsze uczynne i zawsze do bólu spolegliwe. Ich matka ponoć też była osoba o wielkim sercu. Nikt na ich temat nie był w stanie powiedzieć nic złego. Zupełnie jakby dobro zostało całkowicie zdeptanie przez zło i to w najbardziej okrutny sposób. Mrok spowił światło i żaden promyk nie przebił się aby przyciągnąć pomoc. To ostatnie słowa mojej ciotki tuż przed śmiercią, która nie potrafiła sobie wybaczyć tego, że nie zrobiła dla nich nic. Zupełnie nic.


W 2022 roku liczba osób, co do których istniało podejrzenie, że były dotknięte przemocą, wyniosła ogółem 71 631, z czego 51 935 stanowiły kobiety, 10 982 osoby małoletnie, a 8 714 mężczyźni (jedno zgłoszenie obejmowało czasem więcej niż jedną ofiarę przemocy). W 2021 roku przemocy w rodzinie doświadczyło w sumie 75 261. Przy tym warto zadać sobie pytanie jakie są prawdziwe dane na temat przemocy domowej w Polsce?


image




Madonna
O mnie Madonna

...jestem starzejącą się wiedźmą. ...wiek czyni swoje! Nawet moje czary już dziś nic nie znaczą! 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo