Smutna prawda o nas samych! To początek wojny domowej w Polsce?

Zrobiło się przeraźliwie zimno. Siarczysty mróz nie daje o sobie zapomnieć. Na przystanku autobusowym linii 162 przy Kłopotowskiego na warszawskiej Pradze kilku podróżnych w milczeniu oczekuje przyjazdu spóźnionego autobusu. Ich ponure gęby i tępe spojrzenia zakłóca nagle dwóch mężczyzn. Jeden z nich zaczyna obrażać drugiego - zarzucając mu, iż ten bez żadnej refleksji popiera obóz zjednoczonej prawicy. Kiedy w obronie obrażanego staje jakaś inna przypadkowa młoda kobieta z małym dzieckiem na ręku - frustracja agresora sięga zenitu. Kobieta dostaje w twarz uderzeniem z lewej ręki. Kilkuletnie dziecko wypada z ręki. Do akcji wkracza jeszcze inna kobieta. Agresor ucieka z miejsca zdarzenia. To nie science fiction, to fakt sprzed zaledwie kilku dni!

Chęć zemsty ogarnęła wielu z nas. Do takiego wniosku doszła jedna z pracownic znanej firmy kurierskiej w Warszawie. Pracowała do nie dawna jako kierowniczka dość dużego działu handlowego. Pod koniec listopada ubiegłego roku dostała polecenie zwolnienia wszystkich pracowników, którzy wykazują jakiekolwiek sympatię względem PiS-u. Nie wykonała tego polecenia więc z końcem roku jej podziękowano. Zarząd spółki ponoć przyjął doktrynę eksterminacji wszystkich pracowników, którzy w ostatnich wyborach oddali głos na obóz zjednoczonej prawicy. Nawet "lajkowanie" postu na FB serwisu "Do rzeczy" stało się powodem zwolnienia niezwykle utalentowanego 44-letniego Adama. To też nie science fiction, to fakt sprzed dwóch tygodni.

Ale to nie koniec opowieści z Polski. Podczas Wigilii 27-letni Tomasz pokłócił się ze swoim starszym o 11 lat kuzynem Michałem. Ten drugi prowadzi dość dobrze prosperujący sklep internetowy. Uchodzi w rodzinie za egoistę. Nie liczy się ze zdaniem innych. Nie może się doczekać uchodźców z Syrii. Jego zdaniem to darmowa siła robocza. Nie chce już zatrudniać Polaków - uważając ich za niewdzięczników i darmozjadów. Z Wigilii wyprosił Tomasza bo ten nazwał Donalda Tuska sprzedawczykiem. W odwecie na oczach całej rodziny i w imię "***** ***" nazwał Tomasza j****m c****m i... Odmówił mu miejsca przy stole świątecznym a także zabronił reszcie rodziny z nim jakichkolwiek kontaktów rodzinnych. ...i to też nie science fiction, to fakt sprzed trzech tygodni.

Patrząc na to z boku na pewno warto zadać sobie jedno oczywiste pytanie. Skąd w niektórych z nas tyle agresji? ...tylko z powodu polityki "***** ***"? Podczas rozmowy jedna z najbardziej znanych psycholożek w kraju pragnąca zachować anonimowość przyznaje w rozmowie, że problem jest o wiele poważniejszy niż nam wszystkim może się wydawać. Wyborcy dzisiejszego układu rządzącego doskonale już wiedzą, że władza, którą tak ochoczo i z tak wielkim entuzjazmem wybrali nie spełni żadnej ich obietnicy wyborczej. Dlatego frustracja jest ukierunkowaną na najbliższą osobę z otoczenia o odmiennych poglądach politycznych. Innym powodem jest też własny egoizm i przekonanie o słuszności swoich poglądów. Oczywiście to temat do szerokiej dyskusji. Ale bez względu na nasze sympatie i oczekiwania polityczne z jednym chyba wszyscy możemy się zgodzić. Nowa władza rzeczywiście żadnej obietnicy nie spełni. Na pewno niczego - co byłoby w interesie ich własnych wyborców. A to jeden z tych tzw. ukrytych czynników prowadzących do eksplozji emocji i tylko tych negatywnych.