...jeśli wszystko odbywa się za obopólną zgodą i daje to innym radość - nikt wówczas nie ma prawa tego oceniać?!
Żar leje się z nieba. Słupek rtęci przekracza ponad 34 stopnie. Zastanawiałam jak wykorzystać kilka dni wolnego i to całkiem niedawno - podczas urlopu na jednej z trójmiejskich plaż. Wpierw miałam pójść na obiad do hotelowej restauracji - aby spotkać się z dawno niewidzianym przyjacielem. Jednak moja koleżanka namawia mnie na spacer z nim po plaży. W końcu cała nasza trójka zaczyna podziwiać nadmorskie uroki. Przy tym setki turystów i gwar niczym jak na jakimś jarmarku. Za namową udaje się z nimi dużo dalej szukając wytchnienia od roznegliżowanych, spoconych ciał i uciążliwych spojrzeń setek gapiów. Ku własnemu zdumieniu - po zaledwie kilku minutach spacerowania dostrzegam kilka osób uprawiających seks. Na nasz widok nie było widać wśród nich żadnego skrępowania. Wręcz przeciwnie. Nawet zapraszano nas do wspólnej zabawy. I to wcale nie był pojedynczy incydent. Już kilka kroków dalej przy nie wielkim zadrzewieniu widać było trójkę innych osób uprawiających stosunek oralny i analny. A przy tym jeszcze kilka osób gapiących się i marzących o wspólnej "integracji". Ale nie to mnie tak naprawdę zszokowało. Największe zdumienie wzbudziła we mnie pewna rodzina. Małżeństwo wraz z dwójką małych dzieci i chyba ich babcia. Wszyscy nadzy. Dosłownie nadzy i przy tym rozmawiają ze sobą bez jakiegokolwiek skrępowania. W rozmowie bezpośredniej mówią wprost tylko jedno. Dla nich sama nagość to przed wszystkim nie tylko "ekshibicjonizm" ale i możliwość akceptacji własnego ciała i różnic w ciałach innych ludzi. Przyzwyczajenie są również do tego, że przypadkowy kontakt seksualny nie jest dla nich niczym nadzwyczajnym. Żyją w całkowicie otwartym związku. Ich zdaniem - jeśli wszystko odbywa się za obopólną zgodą i daje to wszystkim radość - nikt wówczas nie ma prawa tego oceniać.
Po kilku dniach pobytu nad morzem ponownie napotykam uprzednio poznane małżeństwo. Tym razem już na sopockim molo. Krótka konserwacja zamienia się po chwili w zaproszenie do uczestnictwa w imprezie, w której zaproszone pary wymieniające się swoimi partnerami i partnerkami. "Integracja" trwa cała noc wynajętym pensjonacie. Mam możliwość wyboru partnera - ale nie mam możliwości wyboru partnerki. To odgórne zasady ustalone przez organizatora spotkania. Napotkana para nie owija niczego w bawełnę. Wyjawia wszelkie szczegóły - nie czekając nawet na moją reakcje.
W zeszłym roku podczas krótkich wakacji w Berlinie widziałam pikiety, w których ludzie bez większego skrępowania uprawiają seks z przypadkowymi osobami. Zazwyczaj odbywa się to nocą w najbardziej popularnych parkach miejskich w samym centrum miasta. Na przełomie lipca i sierpnia zeszłego roku byłam światkiem - jak co najmniej kilkadziesiąt osób uczestniczyło nocą w czymś - co chyba można było nazwać orgią. Nie kryli się z niczym. A to - co najbardziej rzucało się w oczy to obłęd w oczach i wręcz zwierzęca obsesja "integracji" seksualnej z wieloma osobami w tym samym czasie. Ponoć w Polsce w wielu miastach tego typu miejsca "nocnych spotkań" wcale nie należą do rzadkości. A jedną z najbardziej popularnych pikiet w samej Warszawie jest park miejski przy placu Trzech Krzyży. Ponoć od strony samego Muzeum Narodowego od dawna zdominowany przez osoby z LGBT+ - a od strony ulicy Kruczkowskiego przez osoby heteroseksualne.
Całkiem nie dawno, bo zaledwie kilka dni temu na osiedlowym parkingu widziałam dwie kłócące się miedzy sobą nastolatki. Tematem sporu był chyba ich wspólny kochanek. I wcale nie chodziło o rywalizację o samca pomiędzy samicami - w tym tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Nie, nie - absolutnie nie. Kłótnia dotyczyła tego - która z nich lepiej umie pieścić wędzidełko. W sporze nie było widać końca aż do czasu - kiedy pojawił się samiec. Nie miałam czasu przysłuchać się całej ich rozmowie ale tematem sporu było też kwestia niby "bezpiecznych" kontaktów seksualnych. Samiec nie chciał korzystać z prezerwatyw. Wymagał od samic stosowania prepu. W wielkim skrócie polega to na przyjmowaniu leków, które mogą uchronić przed zakażeniem HIV. Leki te stosuje się zanim dojdzie do narażenia na zakażenie (przed seksem). Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że cała trójka miała może zaledwie 18/19 lat i wszyscy z nich traktowali swoją "grupową" relacje jako coś powszechnego, normalnego i nie budzącego żadnych problemów.
Rewolucja seksualna trwa. Może nie wszyscy to dostrzegają ale ona jednak trwa. Zmiany w obyczajowości seksualnej wiążą się ściśle z przewrotem dotychczasowej hierarchii wartości społecznych i nowymi ideologiami. Z tym chyba nikt nie ma jakiś wątpliwości. Niektóre rzeczy mogą nas oburzać - a czasem nawet wywoływać odruch wymiotny. Ale może rzeczywiście rację mają wszyscy Ci, którzy uważają, że jeśli wszystko odbywa się za obopólną zgodą i daje to innym radość - nikt wówczas nie ma prawa tego oceniać?!
...jestem starzejącą się wiedźmą. ...wiek czyni swoje! Nawet moje czary już dziś nic nie znaczą!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo