Wszyscy po stronie prawicowej publiczności oburzają się na wieść o aresztowaniu znanego dziennikarza Rafała Ziemkiewicza. Jeszcze więcej emocji budzi uzasadnienie władz brytyjskich. Ich zdaniem wynika to z jego zachowania oraz głoszonych poglądów, które są sprzeczne z brytyjskimi wartościami i mogą być obraźliwe dla innych, a tym samym sprawiają, że uzyskanie przez niego możliwości wjazdu na teren Wielkiej Brytanii jest niepożądane. Patrząc na to z boku już czas powiedzieć jedno. Wielka Brytania nie musi wpuszczać do siebie kogoś - kto ich zdaniem może obrażać innych - w tym na przykład środowiska LGBT. To samo zadziałać może w drugą stronę. Polskie służby też nie muszą gościć na terytorium RP znanych dziennikarzy o poglądach lewicowych. ...ale czy obecna władza będzie miała odwagę zastosować strategie kija z dwoma końcami?! Raczej mało prawdopodobne! Skończy się na pohukiwaniu i strzelaniu z kapiszonów. Na nic więcej raczej nas nie stać.
Stara demokracja chyba zaczyna traktować Ziemkiewicza i jemu podobnych na równi z Talibami?! Przy tej aferze pojawia się wiele ważniejszych pytań choć te, które pierwsze cisną się na usta są niezwykle złośliwe. Jego córka będzie studiować w Oxfordzie? W obcych językach? W kraju multi-kulti? ...przecież on gra pierwsze skrzypce w krytyce zgnilizny na zachodzie?! ...jak to więc skomentować? Fałsz i obłuda albo zwykła hipokryzja? Pomijając wszelkie złośliwości warto tak naprawdę zadać sobie jedno ważne pytanie. Czy Wielka Brytania nie ugina się pod własną głupotą i terror lewacki jest obowiązującym wyznacznikiem demokracji i wolności słowa? Jak jest naprawdę?
Nie tak dawno dowiedziałam się o tym, że jeden z moich znajomych został zatrzymany w Berlinie. Oficjalnie powodem zatrzymania było posiadania niedozwolonych substancji odurzających. Ale przy okazji wyszło na jaw, że brał udział w gejowskiej orgii w Berlinie w Tiergarten. Na przełomie lipca i sierpnia kopulował z innym mężczyznami w tym z dwoma Marokańczykami i trzema Pakistańczykami. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że od zawsze był wrogiem multi-kulti i LGBT. Podczas każdego spotkania wręcz kipiał z nienawiści w stosunku do zgniłego zachodu. Czasem trzeba było ucinać z nim rozmowę - ponieważ jego krytyka wręcz przeradzała się w obsesję i furię. A tym czasem prawda okazała się zupełnie inna. Wręcz zaskakująca. Nawet ja nie mogła uwierzyć w taki scenariusz. Jaki wniosek płynie z tej wcale nie odosobnionej historii?
Najbardziej irytuje mnie lamet i oburzenie po polskiej stronie. Nie wpuszczono dziennikarza! To zamach na wolność słowa! Serio? A może uczciwiej byłoby powiedzieć to, że nie wpuszczono funkcjonariusza obecnego układu rządzącego krytykujące powszechnie zgniliznę zachodu?! PS. I choć zabrzmi to dziwnie - musze jeszcze jedno powiedzieć. Lubię i cenie funkcjonariusza Ziemkiewicza. Od dawna przestał być dziennikarzem a stał się narzędziem w rękach obecnej władzy. Akurat jego bym wpuściła z szacunku dla jego warsztatu dziennikarskiego. Stanowczo odmówiłam bym natomiast wjazdu innym prawicowym funkcjonariuszom - w tym min znanej Marzenie Nykiel. Ale o tym - w następnym odcinku!
...jestem starzejącą się wiedźmą. ...wiek czyni swoje! Nawet moje czary już dziś nic nie znaczą!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka