To najbardziej osobista notka jaką kiedykolwiek napisałam. Wiem, że udostępniając jej treść narażam się na ostracyzm i mogę zostać uznana za osobę infantylną. Ale szukam odpowiedzi na kilka ważnych pytań dotyczących życia po śmierci oraz tego na ile jest możliwe to, że zmarłe osoby mogą szukać kontaktu z tymi, z którymi za życia pozostawali w bliskich relacjach. Ale po kolei! Na początku listopada zmarł mój ojciec w wieku 74 lat. Z sekcji zwłok wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci było owrzodzenie dwunastnicy i wylew krwi do przewodu pokarmowego - a pośrednią uraz klatki piersiowej i złamane żebro. Skąd złamane żebro? To dla mnie i mojej mamy wielka zagadka. W połowie października ojciec wrócił z kościoła ok. godziny 19:30. Wchodząc do domu oznajmił mi i matce, że w drodze powrotnej przewrócił się i chyba złamał sobie żebro. Bez wahania matka zawiadomiła pogotowie ratunkowe. Ratownicy medyczni podjęli decyzji o natychmiastowej hospitalizacji. W ten sposób mój tata trafił do szpitala na warszawskim Solcu. Minęło kilka godzin - a ze szpitala nie było żadnej informacji zwrotnej. Ze względu na ograniczenia związane z pandemią nie wiele mogłam się dowiedzieć. W końcu dowiedziałam się, że hospitalizowany wcześniej pacjent rzekomo na własne żądanie opuścił SOR. Było to dla mnie dziwne bo mój ojciec wcześniej zwijał się z bólu i nie byłby w stanie się poruszać - a już na pewno nie byłby w stanie sam wrócić do domu. Rozpoczęłam poszukiwania ojca w okolicach szpitala ale bez skutku. Po kilku godzinach mój ojciec został odnaleziony przez taksówkarza na placu Trzech Krzyży. Co mój ojciec robił w miejscu oddalonym o kilka kilometrów od szpitala? ...jak tam się dostał, zważywszy że nie był w stanie samodzielnie zrobić żadnego kroku?! To budzi wielkie zdziwienie zwłaszcza, że taksówkarz twierdzi, że widział jak ojciec został wyrzucony z karetki. Jak do tego doszło?
Ale to nie koniec historii. To, co się potem wydarzyło budzi jeszcze większe zdziwienie. Po kilku kolejnych dniach wycia z bólu ojciec przyznał się, że został pobity ale nie chciał ujawnić przez kogo. Dlaczego? ...bo oprawcami były osoby, które znał? To kolejne pytanie bez odpowiedzi. Ale największe zdziwienie i niepokój budzi to - co się stało po jego śmierci. A uściślając - to co się wydarzyło zaledwie kilka godzin po jego śmierci. Zaczęłam wyczuwać jego obecność. Jak to możliwe? Nie umiem do końca tego wyjaśnić. Poczułam jego duszę, która nie umie pogodzić się ze swoją śmiercią. ...trochę jakby była zdezorientowana i trochę jakby nie chciała zaakceptować nowego stanu rzeczy. I pierwsze ważne dla mnie osobiście pytanie. Czy to możliwe, że dusza zmarłego może nie chcieć pogodzić się ze swoją śmiercią?!
Wiele osób podczas pogrzebu zadawało mi jedno i to samo pytanie. Jaki za życia był mój ojciec? Szczerze? Do grzecznych osób z pewnością nie należał. Dla matki był katem. A dla mnie? ...sama nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Inaczej patrzyłam na niego za życia i zupełnie inaczej patrzę na niego po śmierci. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego jak bardzo go kocham. Wybaczyłam mu wszystko to - co było w nim złe. Ale o pewnych rzeczach też niesposób zapomnieć. Dla mojego ojca zawsze ważniejsza była jego siostra niż własna żona i dzieci. Do tego stopnia, że cały majątek już 20 lat przed śmiercią oddał właśnie siostrze. O to żalu ja i moja mamy nie mamy. Nasz żal dotyczy dziś raczej tylko tego, że dokonywał złych wyborów lokując swoje uczucia tylko w siostrze. Nawet jego wolą było to, że pochówek miała zorganizować jego siostra a nie najbliższa rodzina. Ale tak się nie stało. Dlaczego?
Po śmierci ojca siostra nie miała zamiaru go pochować. Po spieniężeniu polisy ubezpieczeniowej "wypięła" się na swojego brata. Odmówiła nawet mu pochówku w rodzinnym grobowcu na warszawskich Powązkach. O tym, że tak się stanie wiedzieliśmy z matką już od dawna, tylko ojciec zaślepiony chorą miłością niczego nie dostrzegał. Nie miałam więc wyboru - pochowałam ojca. ...i choć na to nie zasłużył - wybaczyłam mu z mamą i zorganizowałam iście godny pochówek. Ale dusza ojca wciąż jest w naszym mieszkaniu. Słyszę ją każdej nocy zawsze od ok. 2 do 4 nad ranem. ...jakby prosiła o wybaczenie i czegoś się domagała albo przed czymś ostrzegała?! Tylko przed czym? I drugie ważne pytanie. Czego może się domagać dusza zmarłego? Co powinno się zrobić w takiej sytuacji dla zmarłego?!
Wiem, że wśród osób czytających w/w notkę są i tacy, którzy mniej lub bardziej doświadczyli obecności zmarłego, ale z różnych powodów nie chcą o tym publicznie mówić. Mam też absolutną świadomość tego, że decydując się na publikację powyższej treści wystawiam się na śmieszność szczególnie u tych, którzy temat życia po śmierci traktują jak zwykłe opowieści rodem z filmów SF albo jakiegoś taniego horroru klasy B. Ale nie dbam o to. Zależy mi na znalezieniu odpowiedzi na kilka pytań - w tym przede wszystkim na tym - w jaki sposób można pomóc duszy zmarłego?!
Jeśli dotarła do Ciebie moja wiadomość napisz do mnie emaila w S24 lub na adres e.roms@wp.pl Z tym apelem zwracam się do ludzi o otwartych sercach i umysłach - którzy mają wiedzę na temat tego - co należy zrobić w takiej sytuacji. PS. W całej historii najsmutniejsze jest, to że zmarły zawierzył swoje życie siostrze - a nie najbliższej rodzinie. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że wyrodna siostra nie była z nim w żaden sposób spokrewniona. Została wzięta na wychowanie - kiedy mój ojciec miał zaledwie 12 lat. Nikt nie rozumiał decyzji jego matki, która samotnie wychowywała już syna i dodatkowo wzięła na wychowanie niemowlaka. Dlaczego to zrobiła? I to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Historia rodziny mojego ojca zawiera jeszcze wiele mrocznych sekretów, których publikacja mogłaby wstrząsnąć opinie publiczną. Ale teraz nie jest to już najważniejsze. Teraz najważniejsze jest już tylko to - w jaki sposób można pomóc duszy zmarłego?
"Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości