Ogromne emocje budzi wyrok Sądu Rejonowego w Kołobrzegu, w którym emeryt Roman Wawrzyniak (zgodził się na podanie nazwiska) skazany został za kradzież - a uściślając za zjedzenie w sklepie - śliwki w czekoladzie o wartości 40 groszy. Zgodnie z nieprawomocnym jeszcze orzeczeniem mężczyzna musi zapłacić grzywnę w wysokości 20 zł i pokryć koszty sądowe, które wyniosły 100 zł. Warto dodać, że sędzia Klaudia Juraszczyk stwierdziła: "sąd nie ma wątpliwości co do winy obwinionego". Dodała jednocześnie, że "zjedzenie cukierka w sklepie jest kradzieżą". Sąd nie dopatrzył się również żadnych okoliczności łagodzących. Zdaniem obwinionego oskarżenie jest bezpodstawne bo zdarzenie w sklepie nie miało charakteru kradzieży tylko degustacji.
Opinie internatów są mocno podzielone. Jedni uważają wyrok za słuszny, inni za niesprawiedliwy a sam proces za niepotrzebny. "A co jeśli obwiniony emeryt zjadł cukierka w wyniku degustacji? Jaki jest sens w rozpatrywaniu przez sąd tego typu spraw?" Grzmi jeden z anonimowych komentatorów w sieci. Ale w necie można znaleźć także inne komentarze o odmiennym punkcie widzenia "Nie ma znaczenia co ukradłeś! Kradzież to kradzież bez względu czy dotyczy kartonu mleka, paczki papierosów czy choćby jednego cukierka." Patrząc na to wszystko z boku nie sposób zadać sobie pytań takich jak: ...co należy nazwać kradzieżą a co degustacją? ...jaki jest sens angażowania wymiaru sprawiedliwości w sprawy, które powinny mieć zupełnie inny finał albo przynajmniej zostać rozpatrzone jeśli nie na płaszczyźnie mandatu to przynajmniej upomnienia? Wokół tej sprawy rodzi się wiele wątpliwości w tym szczególnie dotyczących tego jak karać za czyny uznane za mało szkodliwe społecznie i przed wszystkim co należy rozumieć pod pojęciem czyn mało szkodliwy społecznie?
W odniesieniu do bieżących wydarzeń politycznych, szczególnie do afer związanych z ujawnieniem niewłaściwych zachowań z nadzwyczajnej kasty nie sposób też zadać jednego pytania. Jak kolwiek by to nie zabrzmiało - co można kraść a czego nie wolno?! Kto może kraść a kto nie może? A czy "przywłaszczenie" wiertarki przez sędziego to też była kradzież? Nie? ...bo jej się nie dało zjeść ani zdegustować? ...ironizując można dojść do absurdów - a przecież nie o to chodzi. Jaki wniosek może wyciągnąć przeciętny Kowalski patrząc na doniesienia medialne o karaniu tych co kradną cukierki i o tych co kradną wiertarki?
A może pracownikom Biedronki zabrakło zdrowego rozsądku? Nadgorliwość okazała się antyreklamą tej sieci? Może wystarczyło odpuścić albo zaproponować zakup jednego lub dwóch cukierków? Kto w tej całej sprawie okazał się największym przegranym?
Z raportu przygotowanego w 2019r. przez Checkpoint Systems wynika, że w branży spożywczej łupem złodziei najczęściej pada mięso a w dalszej kolejności alkohol i ...czekolada. Od kilku miesięcy odnotowuje się lawinowy wzrost kradzieży paczkowanych serów żółtych i konserw. Tak naprawdę nie wiele osób w tym zwłaszcza kadra zarządzającą chce mówić otwarcie i publicznie o kradzieżach w sklepach aby nie urazić klientów. Choć brzmi to nie co absurdalnie - temat jest w dyskursie publicznym często "chowany" ze względów wizerunkowych. Wiadomo również, że w przypadku przyzwolenia i braku właściwej kontroli w markecie w ciągu zaledwie jednego miesiąca mogłaby zniknąć "w niewyjaśnionych okolicznościach" nawet tona żywności.
"Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo