W „Anatomii upadku” Anita Gargas wraca do starych tez zamachowych, ale robi to tak nieudolnie, że niemal w każdej scenie podważa ustalenia Antoniego Macierewicza, potwierdzając tym samym raporty MAK i komisji Millera.
Doktor Bodin, właściciel działki, na której rośnie feralna brzoza, omal nie upadł na ziemię, gdy nad jego głową przelatywał polski tupolew. Bodin stał wtedy przy wjeździe na posesję, dość daleko od linii lotu samolotu, ale nawet tam „efekt zaskrzydłowy”, czyli pęd powietrza i wiry wytwarzane przez przelatujący samolot były tak wielkie, że Bodin upadłby w błoto, gdyby nie oparł się o zaparkowany tam samochód. O dziwo, Anita Gargas nie pyta go o ani tor lotu maszyny, ani o kolizję z drzewem, bo wie, że odpowiedź Bodina podważyłaby raport Macierewicza, widz jednak nie potrzebuje tych pytań, bo sam widzi w kadrze wielkie, złamane w pół drzewo i prowizoryczną kapliczkę pod jego grubym pniem, szerokim u podstawy prawie na metr. Tak duże drzewo bez trudu mogło zniszczyć skrzydło. Nikt tego dotąd tak dobrze nie pokazał. Brawo, Anita!
W następnych scenach inż. Wiesław Binienda ironizuje, że samolot musiał lecieć wyżej, a drzewo musiało być pancerne, ale widz widzi na własne oczy, że drzewo się złamało, więc nie jest pancerne, a Bodin, nie Binienda, widział to na miejscu, nie zza Wielkiej Wody. Samolot ściął brzozę na wysokości kilku metrów, a mimo to korona drzewa nie oddaliła się pod wpływem impetu i podmuchu, wręcz przeciwnie, wciąż opiera się o pień, co oznacza, że końcówka skrzydła nie zdołała jej przekazać całej energii kinetycznej, bo sama została uszkodzona.
W kolejnej odsłonie ta sama brzoza z lotu ptaka. Rosyjski motolotniarz przelatuje nisko nad drzewami, wskazując złamany kikut, a autorka filmu opatruje te zdjęcia drwiną: „Tupolew nie mógł ściąć tej brzozy, bo inne drzewa są nietknięte”. Binienda ironizuje w tym samym duchu, ale widz wie swoje. Patrząc od strony złamanej brzozy dokładnie w kierunku pasa startowego, widzi przycięte korony drzew. To tamtędy leciał polski tupolew, a nie tam, gdzie go szuka autorka filmu. Nikt dotąd tego lepiej nie pokazał.
Motolotniarz wykonał przelot od bliższej radiolatarni wprost do miejsca wypadku, ale tupolew leciał inaczej, bardziej w prawo, czyli prawie równolegle do osi pasa, lekko przybliżając się do tej osi, aż w ostatniej fazie lotu odbił w lewo. Drzewa pokazane przez Gargas w sąsiedztwie brzozy były poza zasięgiem jego skrzydeł. Nieco dalej po utracie końcówki płata samolot zaczął się obracać w lewo i przepadać na plecy, oddalając się gwałtownie od osi pasa, aż w końcu się rozbił. Anita Gargas nie widziała śladów na ziemi ani przyciętych drzew, nie czytała zapisu rejestratorów pokładowych, więc nie umie odtworzyć tej trajektorii. Szuka śladów wypadku tam, gdzie ich nigdy nie było.
Binienda kompromituje się bardziej od niej, gdy drwi z nieliniowego toru lotu maszyny. Gdyby miał jakieś pojęcie o budowie wysokościomierzy radiowych i barycznych oraz o trybie pracy rejestratorów wypadkowych, to wiedziałby, że nieliniowy zapis pracy urządzeń wcale nie oznacza, że samolot skakał w powietrzu jak żaba, a jedynie o tym, że rejestratory pracowały jak zawsze w trybie poklatkowym, innym niż tryb pracy obu typów wysokościomierzy, z których zresztą żaden nigdy nie daje wskazań idealnie odwzorowujących rzeczywistość.
W tej samej wypowiedzi Binienda kpi także z możliwości uzyskania lotu wznoszącego na kilka sekund przed wypadkiem. Binienda ma prawo tak kpić, wszak nie dał dotąd żadnego dowodu, że rozumie zapis czarnych skrzynek, a tam nie tylko wysokościomierze, ale także akcelerometry, wariometr i system inercyjny, a poniekąd także wskaźniki kąta natarcia płata, wychylenia sterów i wolantu mówią, że samolot dość ostro odchodził i zaczynał się wznosić z po łuku w górę. W chwili zderzenia z brzozą samolot leciał z przeciążeniem dodatnim 1.3 g, co oznacza, że skrzydła wytwarzały wówczas nie 87, ale prawie 120 ton siły nośnej i były bardzo obciążone. Każde naruszenie struktury kesona skrzydłowego mogło łatwo doprowadzić do tragedii, a tam skrzydła uderzały w wiele drzew (komisje doliczyły się w sumie trzydziestu), co słychać wyraźnie w nagraniach z kokpitu i widać na fotografiach krawędzi natarcia skrzydeł, aż w końcu jedno z drzew przecięło lewy płat od slotu aż po lotki, co doprowadziło do urwania się końcówki płata i nagłego zaburzenia układu sił aerodynamicznych.
Prof. Paweł Artymowicz z Toronto wyliczył, że utrata sześciu metrów skrzydła w tym momencie lotu wytworzyła asymetrię sił aerodynamicznych nawet do 40 razy większą niż kontra, jaką mogła dać lotka na ocalałym prawym płacie. Załoga nie mogła zapobiec rotacji samolotu. Kierowca autobusu, który widział samolot w tej fazie lotu twierdzi, że był pochylony w lewo z dziobem zadartym i wciąż się wznosił, co oznacza, że na dwie lub trzy sekundy przed uderzeniem w ziemię samolot wciąż wydawał się sprawny. Niestety, już nie był, aczkolwiek bomby Macierewicza jeszcze w nim wtedy nie wybuchły, bo zespół Macierewicza jeszcze wtedy nie istniał.
Filmy „Anatomia upadku” Anity Gargas i „Śmierć prezydenta” National Geographic Channel są dostępne w serwisie Youtube.com (styczeń 2013).
„Gazeta Wyborcza” zorganizowała 30 stycznia 2013 r. debatę pt. „Katastrofa smoleńska. Fakty”, w czasie której siedmiu członków komisji Jerzego Millera odpowiadało na szczegółowe pytania uczestników. Pełny zapis video tego spotkania jest dostępny w serwisie Wyborcza.pl (luty 2013).
Inne tematy w dziale Polityka