Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
768
BLOG

Lekcja baroku

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Barok, ostatni z wielkich stylów, niesłusznie bywa utożsamiany z kontrreformacją i triumfem nieoświeconego absolutyzmu. Piękny ornat podarowany w 1697 r. prymasowi Radziejowskiemu przez Ludwika XIV mógł być łapówką, mającą przekonać polskiego interreksa do poparcia księcia Franciszka Contiego przeciw Jakubowi Sobieskiemu w czasie zbliżającej się elekcji warszawskiej, sam w sobie był jednak dziełem sztuki, wyrazem kunsztu francuskiej manufaktury, doskonale podporządkowanym kanonom nowej sztuki i celom liturgicznym.

Barokowe kościoły z ołtarzami kapiącymi złotem manifestowały przepych, ale i radość wiary, przy czym nie chodziło tu jedynie o wiarę ich fundatorów, wiernych Rzymowi książąt czy monarchów, lecz także o wiarę ludu, który w niedziele i święta cisnął się głównej nawie zasłuchany w nową mszę Pergolesiego, zaś w dni powszednie gromadził się w bocznych kaplicach na nabożeństwach sodalicyjnych, konfrateryjnych lub tercjarskich, aby pogłębić tam swoją wiarę, a zarazem stawać się świadomym mecenasem studiującej młodzieży, ubogich panien na wydaniu, nowych kościołów i kaplic, a nierzadko także ostatnią deską ratunku dla rodaków uprowadzonych w jasyr i czekających na wykup z niewoli.

Barok nie był zatem ani despotyczny, ani patriarchalny, ale raczej wierny podmiotowi odkrytemu nieco wcześniej przez renesans, dziś onieśmielonemu, zapatrzonemu w ziemię, skłonnemu do wszczynania niekończących się wojen dynastycznych, częściej (choć nie zawsze słusznie) zwanych wojnami religijnymi. Barok otwierał przed tym podmiotem swoje teatrum, rozciągał nad nim turkusowe niebo wypełnione głosami aniołów i świętych, wyćwiczonych w basso continuo i kontrapunkcie nie gorzej niż członkowie papieskiego chóru. Uczył go słuchać i patrzeć. Wystarczyło bowiem spojrzeć na to niebo ukośnie, nie ze wskazanego przez architekta miejsca na środku posadzki, ale gdzieś z boku, spod ściany, a jego obraz natychmiast zaczynał się krzywić jak na zmąconej tafli. Kwadraturowe obłoki robiły się płaskie, a wyrysowane kolumny i pilastry łamały się w połowie jak przy trzęsieniu ziemi. Podmiot był ważny. Barok otwierał przed nim niebo, a zarazem uczył go pokory. Ważny był artysta i jego mecenas, ale także każdy z wykonawców, każdy słuchacz i każdy widz. Architektura i malarstwo przypominały mu na każdym kroku, że jeśli zacznie patrzeć na świat lekceważąc innych, najpewniej nigdy nic nie zobaczy.

W latach siedemdziesiątych zeszłego wieku Roland Barthes nazwał św. Ignacego Loyolę „logotetą”, twórcą niepowtarzalnego języka komunikacji z Bogiem. Duchowość ignacjańska jest ważnym składnikiem barokowej sztuki, bo wielu barokowych artystów było wychowankami jezuitów lub ich współpracownikami jak Carissimi, A. Scarlatti, Charpentier, Couperin, Lully, Rameau czy Zelenka. Zdaniem Barthesa Ignacemu udało się stworzyć tekst, którego nie można czytać, a który można jedynie „odprawić” w formie rekolekcji. W książeczce Ćwiczeń duchowych Ignacego osoba modląca się, jej kierownik duchowy i sam Bóg są autorami ważniejszymi niż sam Ignacy, gdyż właściwym „tekstem” rekolekcji są słowa, dźwięki i obrazy przeżywanej właśnie medytacji biblijnej. Grzech, lenistwo bądź chwila nieuwagi mogą ją łatwo zepsuć, ale ilekroć ta medytacja jest żywa, wyraźna i trwała, świadczy o pokorze tego, kto się modli, o jego autentycznej zdolności do przyjmowania Bożego zaproszenia i zajmowania „ostatniego miejsca”, a w konsekwencji łatwo znajduje swój pozytywny wyraz w jego życiu.

Z ewangelii na 25. niedzielę zwykłą

Zapytał ich: „O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, nich będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. (Mk 9, 33-35)

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości