Nieformalną konstytucją współczesnej nauki jest racjonalizm krytyczny zdefiniowany przez Karla Poppera w Logice odkrycia naukowego (Logik der Forschung, 1934). Według Poppera naukowe jest tylko to, co falsyfikowalne, a więc świadome własnych ograniczeń poznawczych.
Przed Popperem nauką rządził oświeceniowy empiryzm, który prawdę utożsamiał z laboratoryjnym eksperymentem, z czym nie mogli się pogodzić humaniści tacy jak Hölderlin, Rilke, czy nasz Mickiewicz. Autor Ody do młodości bardziej ufał uczuciom, które w czasach Dantego poruszały wszystkimi sferami nieba, niż szkiełku i oku empiryków, nie umiejącym rozpoznać ludzkiej duszy, chłodnym niczym skroplony tlen braci Śniadeckich.
Empiria ułatwiła życie człowiekowi, pozwoliła mu zapanować nad siłami natury i wprząc je do pożytecznej pracy, ale nie uszczęśliwiła go w wymiarze osobowym, a niekiedy wręcz spotęgowała jego siłę szkodzenia bliźnim, otwierając drzwi do krwawych wojen i masowej zagłady. Wszystko, co człowiek darzył gorącym uczuciem, wymykało się chłodniej empirii aż do czasu Karla Poppera (1902-1994), skromnego nauczyciela fizyki z wiedeńskiego gimnazjum, uczestnika paneli filozoficznych słynnego Koła Wiedeńskiego.
W jego modelu nauki prawdziwe jest nie to, co można eksperymentalnie dowieść, ale wyłącznie to, co można eksperymentalnie obalić. Prawdziwe jest zatem także niebo, ale tylko takie, do którego pod pewnymi warunkami można się nie dostać, lub to, w które można z jakiś powodów nie wierzyć, natomiast wszystkie tezy i twierdzenia obwiązujące wszystkich, wszędzie i zawsze są w tym modelu podejrzane i nienaukowe, gdyż przypomina zabawki, których nie można zepsuć, których się tylko pragnie, ale których de facto w ogóle się nie posiada. „Marność nad marnościami i wszystko marność” – powiadał ongiś Kohelet. Popper zapewne chętnie by mu przytaknął, jeśli by tylko zdołał wprzódy ustalić gdzie ta marność definitywnie się kończy.
Faryzeusze przychodzący do Jezusa z gotową tezą mieli bardzo osobliwe podejście do zagadnień poznawczych. Wykazywali spore zainteresowanie eksperymentem, domagali się o Jezusa mesjańskich znaków, a jednocześnie nie brakowało im zamiłowania do spekulacji opartej na tekście biblijnym, poddanej rygorowi rachunku zdań i pozwalającej na głębsze uzasadnienie wiary i moralności, jednak w swym ogólnym nastawieniu do świata byli bezgranicznie krytyczni niczym europejska nauka przed przyjściem Poppera. Wszystko, co było sprzeczne z ich wyjściową tezą, odrzucali w imię tej tezy i niezależnie od faktów. Ich zasadniczy błąd polegał na tym, iż z góry wykluczyli, że można wierzyć lepiej i kochać bardziej.
Jezus nie odmawiał im prawa do krytyki. Wiedział, że wartość ma tylko taka wiara, która zna swoje słabości i ograniczenia. Pokorne wątpienie jest jej integralną częścią, ale tylko wtedy, gdy tracąc materialny grunt pod stopami, otwiera się na bezpośrednie działanie Boga. W każdym innym przypadku staje destruktywnym szemraniem, znanym dobrze każdemu Izraelicie od czasów Mojżesza, kiedy to gesty miłości Boga względem ludu ów lud często uznawał za niezadowalające i niedostateczne.
Jezus przestrzegał faryzeuszów przed takim szemraniem. Tam, gdzie nie byli w stanie uwierzyć w Jezusowe czyny, jak choćby ten ostatni, cud chleba hojnie rozdanego wszystkim, po którym chcieli obwołać Jezusa ziemskim królem, tam mogli zwrócić się wprost do niewidzialnego Boga i szukać jego miłości, uzdalniającej ich samych do równie cudownej hojności, a ona na pewno otwarłaby im kiedyś oczy na Mesjasza. Szemranie nie miało z tą hojnością nic wspólnego. Było bezkrytyczne i bezgraniczne, więc nawet Bóg w jego oczach był niepodobny do Boga.
Popper nigdy nie zajmował się sprawami wiary, sprawił jednak, że wiara przestała być intruzem w murach uniwersytetu, któremu de facto sama kiedyś dała początek, cel i metodę. Dzięki Popperowi nauka nauczyła się wątpić i nieustająco szukać prawdy. Wiara umiała to robić już wcześniej, o ile sama z powodu grzechu czy lenistwa nie popadła w martwy zastój rodem z przedpotopowej nauki.
Z ewangelii na 19. niedzielę zwykłą
„Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie.” (J 6, 43-45)
Inne tematy w dziale Kultura