Albo cyfryzacja społecznej gospodarki rynkowej ułatwi samodzielne powiększanie dobrobytu albo światowy rząd podejmie sterowanie naszymi potrzebami.
Jutrzenka ekonomii potrzeb
W rozważaniach o świecie po pandemii, coraz więcej uwagi poświęcamy konieczności zmiany logiki gospodarowania. Akademickie nurty postmodernizmu kulturowego i neoliberalizmu ekonomicznego, skupione od wieku na redukowaniu człowieka do produktywności i konsumeryzmu, przestaną mieć ochronę politycznych eksponentów interesów globalnych korporacji.
Pisuję o spodziewanej zmianie od kilku lat, wskazując na znaczenie sektora dobroczynności, czyli obszaru subsydiarności pracy komercyjnej pracą solidarną, dla podnoszenia dobrobyty w gospodarce opartej na wiedzy. Powstają też zawodowe ośrodki refleksji nad fenomenem solidarności, jako wartością kluczową dla przechodzenia od epoki ekonomii pragnień do epoki ekonomii potrzeb.
Ale dopiero wirusowe unaocznienie naszej nieporadności w korzystaniu ze zdalnych usług społecznych, stawia przed politykami problem efektywności wykorzystania cyfrowych technologii, w poszerzonych wymiarach czasu i przestrzeni naszej kultury. Stawia problem efektywności pomocniczego wsparcia samodzielności gospodarstw domowych, dla cyfrowo indywidualizowanych potrzeb uczenia, leczenia, opieki.
Tsunami deficytu budżetowego
Gigantyczne długi zaciągane przez rządy na ratowanie bytu podmiotów pozbawionych warunków dla pracy wymiennej, prędzej czy później powinny zostać zaspokojone podatkowymi efektami przedsiębiorczości. Nawet wliczając po drodze falę bankructw, państw o ograniczonej odporności na zapaść przychodów podatkowych 1).
Wobec zagrożenia bankructw publicznych systemów edukacyjnych, ochrony zdrowia, pomocy społecznej, emerytalnych, sprawiedliwości 2), już pojawiają się plany światowego zjednoczenia zarządzania biedą. Plany wyrosłe z tych ideologii, których realizacja 100 lat temu wkręciła pół Europy w spiralę etatystycznej nieporadności i despotycznego zniewolenia.
Alternatywą jest taka strategia wykorzystania cyfrowej gospodarki, by innowacje dla potrzeb wolności i solidarności, poprawiając samodzielność i inwestycje gospodarstw domowych, powiększały zasoby budżetów narodowych. Korzystając ze świetnie rokującej dynamiki wzrostu zdalnego handlowania (e-commers).
Zmierzch spirali konsumpcjonizmu
Ale nawet najbardziej sprawna infrastruktura wymiany towarów czy praw, nie odtworzy przed pandemijnej równowagi wytwarzania i konsumowania. Prawie sto lat temu wiodące państwa świata tak nakręciły możliwości konsumpcji, że pobudzając wytwarzanie powiększyły strumienie podatków.
Co wprawdzie skutkowało licznymi nierównowagami w rozkładzie bogactwa, ale pozwoliło na utrzymywanie globalnej stabilności finansów prywatnych i publicznych. Załamywanej na naszych oczach, przez para wojenne interwencje naszych rządów.
Nie sądzę by spirala konsumpcyjnych pragnień, mogła przetrwać w czasach e-commers bez osobistych spotkań w fizycznych galeriach pożądliwości. I nie sądzę również, by warto tego żałować.
E-wsparcie praco-dzielności
Szukając strumieni wzrostu podatków, czy to z opłat za nabywanie dób i usług, czy to z opłat za korzystanie z dochodu, trzeba nam zatem poszerzyć perspektywę nowych potrzeb o ten zakres kultury powiększonego czasu i przestrzeni, który wykorzystuje pracę wykonywaną w domu dla bezpośredniego podnoszenia dobrobytu własnego i swoich bliskich. W tym dla usmażenia jajecznicy, choć za to rząd nie dostanie VAT-u.
Oparcie takiej logiki gospodarowania na postawie „pracodzielności” jako piątej cnocie kardynalnej cywilizacji łacińskiej, zostało sformułowane pięćdziesiąt lat temu przez księdza Czesława Bartnika, jako esencja lubelskiej szkoły personalizmu. Jeszcze wcześniej wyraził tą wartość polskiej kultury Cyprian Kamil Norwid słowami: „Bo praca jest, by się zmartwychwstało”.
Siła tego aksjologicznego fundament odważanej pracy ekonomistów, pozwala praktykom skupić się na instytucjach i instrumentach infrastrukturze społecznej gospodarki rynkowej.
Telemedyczne laboratorium zmian
Telemedycyna jako najpilniejszy do modernizacji obszar usług społecznych, konstytucyjnie wymaga zastosowania mechanizmów publicznego wsparcia. Wymaga ustroju pomocniczości dla solidarności.
Współpłatność zdalnych usług medycznych jako świadczeń zdrowotnych uzupełniających jest pierwszym poziomem kontroli efektywności świadczeń publicznych. Jako kolejne dwa poziomy kontroli efektywności wskazuję na ubezpieczeniowe fundusze narodowy (Narodowy Fundusz Telemedyczny) i samorządowe (Międzyzakładowe Fundusze Telemedyczne).
Rys. 1. Model systemu ochrony zdrowia w cyfrowo poszerzonym ustroju społecznej gospodarki rynkowej. Opracowanie własne Andrzej Madej.
Na rysunku 1 przedstawiam te instytucje wraz z ubezpieczycielami komercyjnymi w polu Ubezpieczeń społecznych. Połączonym z polem Gospodarstw domowych, polem publicznego poznawania dla zdrowia, nazwanym Krakowską Agorą Zdrowia. Dopiero na takim fundamencie kompetencji, oprzeć się powinien popyt na bezpośrednie (miejscowe) i zdalne (sieciowe) usługi społecznej gospodarki rynkowej.
Przedsiębiorczość sieci
Przedstawione elementy i ich powiązania tworzą mozaikę tak bardzo oderwaną od codzienności, że ich rozpoznawanie wymaga od czytelników wielkiej mobilizacji. Ale organizatorzy i praktycy telemedycyny nie mają już wątpliwości, że warunkiem jej efektywności jest kompetencja określona funkcjach pięciu dolnych pól modelu SGR.
Podobnie jak nie mamy wątpliwości, że organizacja rynku zdalnych usług medycznych, musi się oprzeć na bardziej skomplikowanym modelu, niż organizacja rynku bezpośrednich usług medycznych. Modelu ułatwiającym zaufanie pomiędzy pacjentem a lekarzem, dzięki przejrzystej standaryzacji ofert i płatności.
Co przedstawiałem w pięciu
wcześniejszych tekstach, w przekonaniu, że potrzeba wprowadzenia nowego modelu społecznej gospodarki rynkowej dotyczy wszystkich zdalnych usług społecznych cyfrowej Polski.
----------------
Przypisy
1) Albo zepchniętych do takich bankructw przez politycznych terrorystów.
Inne tematy w dziale Gospodarka