IKEA reklamuje siebie i polskich pracowników: "Dzisiaj już co 3 mebel IKEA sprzedawany na świecie pochodzi z Polski. Ale to dopiero początek. Zobaczysz! Będziesz miał co opowiadać swoim wnukom."
Tak sie składa, że spędziłem w zakładzie Swedwood, produkującym i należącym do grupy IKEA , prawie 13 lat. Będę miał co opowiadać wnukom. Zakładam, że dożyję. Ze względu na skromność, wrodzoną i nabytą, pozwolę sobie przedstawić opowiadanie o IKEA komuś innemu.Ludziom zdecydowanie więcej wiedzącym o całej strukturze IKEA, a konkretnie zacznę od przedstawienia Johana Stenebo.
Johan Stenebo napisał książkę, w której zarzuca właścicielowi IKEA m.in. pranie brudnych pieniędzy i rasizm. Można przeczytać wywiad jakiego udzielił "Dziennikowi Gazecie Prawnej", w którym czytamy:
"(...)
JĘDRZEJ BIELECKI: Jak został pan w Szwecji wrogiem publicznym numer jeden?
JOHAN STENEBO: Podważyłem nasz narodowy mit, czyli dobre imię IKEA. Dla Szwedów ta firma jest ikoną, 78 procent moich rodaków deklaruje do niej pełne zaufanie, dwukrotnie więcej niż do Kościoła luterańskiego i rządu. Pracowałem w tym koncernie dwie dekady, przez ostatnie lata jako najbliższy współpracownik założyciela firmy Ingvara Kamprada. Po odejściu zrozumiałem, że nie mogę milczeć, i napisałem książkę "Sanningen om IKEA" ("Prawda o IKEA").
Boi się pan?
Oczywiście. Jestem ojcem samotnie wychowującym syna, od niedawna pracuję na swoim – wraz z dwoma partnerami założyliśmy firmę konsultingową. I dokonałem największego świętokradztwa, jakiego można dopuścić się w Ikei: otworzyłem usta. Tego nie zrobił nikt, od kiedy 70 lat temu Ingvar założył swoje przedsiębiorstwo. A wiem o nim dużo, bo kierowałem różnymi oddziałami w Szwecji, Niemczech, Wielkiej Brytanii. Przez ostatnie trzy lata byłem kimś w rodzaju księcia przy samym królu. Odpowiadałem za ochronę środowiska w całym koncernie, za PR i komunikację. Towarzyszyłem Kampradowi na co dzień i w każdej podróży.
I teraz zarzuca mu pan manipulację, pranie pieniędzy, rasizm, niepłacenie podatków (...)" Całość [<<TU>>]
Czy można znaleźć potwierdzenie tez o "nieetycznym" działaniu IKEA?
Kilka miesięcy po publikacji książki okazało się, że IKEA dawała łapówki rosyjskim urzędnikom i państwowym firmom. Kamprad zwolnił dwóch najważniejszych rosyjskich menedżerów i – jak zwykle rzewnie – wyspowiadał się z grzechów firmy:
"Gdy dowiedziałem się o tych praktykach, usiadłem w fotelu i zapłakałem jak dziecko. Miałem złamane serce – mówił Kampard. Wizerunek firmy pozostał niezadraśnięty albo, jak żartują niektórzy, znów okazało się, że jest jak teflon i wszystko po nim spływa.
Ale skoro tak dużo produkujemy w Polsce dla tego koncernu to popatrzmy na nasze podwórko.
W ubiegłym roku ukazał sie artykuł Waldemara Żyszkiewicza na temat atmosfery panującej w lubawskim oddziale firmy Swedwood. Nie oddawał on całości relacji kierownictwa firmy, związkowców i pracowników, nie ukazywał ogromu nacisków i kontroli pracy jaka odbywa się w firmie, pozwalał jednak niewtajemniczonym w realia panujące w zakładzie na zajrzenie do środka przez lekko uchylone drzwi.
"Swedwood Lubawa w trzech zakładach: Veneer, Component i Pigment zatrudnia dziś ponad 1300 osób, z czego około 80 proc. ma umowy na czas określony, które można wypowiedzieć w terminie dwóch tygodni. No i takich umów można nie przedłużyć, więc ludzie z obawy przed utratą pracy, o którą w regionie trudno, godzą się na wiele.
– Tamten pierwszy związek, podobnie jak i my teraz, domagał się po prostu normalności – tłumaczy Adam Pszczółkowski, przewodniczący KZ „Solidarność” w lubawskim oddziale Swedwoodu. – Bywało, że ludzie pracowali siedem na siedem dni w tygodniu. I np. po nocce z soboty na niedzielę i ośmiogodzinnej przerwie na sen, musieli wracać do firmy w niedzielę po południu, żeby ciągnąć drugą zmianę. (...)
– Jeśli idzie o zarządzanie, Swedwood Lubawa jest firmą, która nie wyszła jeszcze z PRL-u – uważa Marcin Uścinowicz, specjalista od human resources (HR), według terminologii tradycyjnej personalny, z doświadczeniem w kontaktach ze związkami zawodowymi. Uścinowicz, z wykształcenia politolog i filozof po Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, robi właśnie w stołecznej SGH doktorat na temat partycypacji pracowników w przedsiębiorstwach.
Po kilku latach pracy dla koreańskiej firmy LG młody HR-owiec został przyjęty do Swedwoodu, co by sugerowało, że jakąś potrzebę poprawienia sytuacji w Lubawie Szwedzi jednak odczuwali.
– Rekrutowany i zatrudniony przez centralę firmy w Goleniowie, miałem po części stanowisko niezależne, choć Andreas Olsson, który mnie przyjmował do pracy, kazał mi też słuchać poleceń dyrektora Walczaka i Małgorzaty Łabackiej, mojej bezpośredniej przełożonej – wyjaśnia Uścinowicz, który swą kilkumiesięczną pracę dla Swedwoodu, wspomina niczym emocjonalną katorgę. – Szwedzi najwyraźniej chcieli poprawy stosunków z organizacją związkową, a Dariusz Kawka, co nie jest regułą, jeśli idzie o związkowców, rozumiał potrzebę ustępstw ze względu nas długofalowy interes firmy.
Uścinowicz, który jest od jesieni 2008 dyrektorem personalnym w firmie produkującej pełnomorskie jachty, w Lubawie niczego nie zdziałał. Poddany nieustannej presji zwierzchników, izolowany od innych pracowników, raczej demotywowany niż zachęcany do aktywności, szybko zaczął szukać innej pracy.
– Trudno spotkać osoby równie nieprzyjazne związkom zawodowym jak dyrektor Walczak i kierownik HR Łabacka – ocenia Uścinowicz. – Sam Andreas Olsson z pewnością doceniał rolę związków w firmie, ale wydaje mi się, że mimo sygnałów Szwedzi nie uświadamiali sobie natężenia dyskryminacji, jakiej podlegają związkowcy w Lubawie. Choćby tego, że ludziom z produkcji zakazano wszelkich kontaktów z działaczami „S” na terenie zakładu pracy.(...)" Całość [>>TU<<]
Od tego czasu zmienił się dyrektor, pozostała kadra zarządzajaca ma się jednak dobrze, a i nacisk na więcej, lepiej, taniej pozostał. Skutki takich działań, które to wprowadza sam Kamprad jako mistrz cięć kosztów, prowadzą często do tragicznych wypadków. Wypadków spowodowanych zarówno stresem, zmęczeniem, warunkami pracy, głównie jej prędkością, jak i nieetycznym zachowaniem firmy, bo przecież żeby robić tanio trzeba oszukać - na materiałach, na kosztach pracy, na maszynach, na podatkach... A wypadki bywają tragiczne.
"Beata E. ze złamanym i zmiażdżonym przedramieniem, a także uszkodzonymi naczyniami krwionośnymi trafiła do iławskiego szpitala, a stamtąd helikopterem do szpitala w Elblągu.
– Kobieta pracowała przy tzw. zespole maszyn, gdzie jedną z nich jest transporter talerzykowy – mówi Janusz Magdaleński, inspektor z Okręgowej Inspekcji Pracy w Olsztynie, który był na miejscu wypadku. – W transporterze był tzw. dostęp ręki pracownika do miejsc niebezpiecznych. Brakowało zabezpieczenia na fotokomórkę, które wyłączałoby maszynę w chwili, gdy osoba ją obsługująca wprowadzi rękę właśnie w to niebezpieczne miejsce." Całość [>>TU<<]
"Operator w lakierni lubawskiego zakładu Swedwood Polska uległ wypadkowi w piątek 11 marca. Cztery dni później, w wtorkowe południe, zmarł w szpitalu w Elblągu. Dzień później (środa, 16 marca) odbyła się sekcja zwłok mężczyzny." Zobacz więcej: [>>TU<<]
Warto przeczytać komentarze, szczególnie pod wiadomością o śmierci Tomka.
Warto także przeczytać forum innych zakładów Swedwood, i można oczywiście wyciągnąć różne wnioski. Od tych, że piszą leniwi i krnąbrni pracownicy, że wypadki są wszędzie, że widocznie tak musiało być...do tych, że niektórzy nie mieli tyle szczęścia żeby opowiadać wnukom...bo pracowali dla IKEA.
Inne tematy w dziale Gospodarka