Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich odzyskało niedawno swoją, odebraną w stanie wojennym siedzibę przy warszawskiej ulicy Foksal. I natychmiast się okazało, że ten gmach to jakiś dom wariatów. Widocznie nad budynkiem ciąży jakieś fatum, miazmaty po starym reżimie unoszą się po zakamarkach i zatruwają powoli, ale systematycznie bywalców. Trzeba się trzymać z daleka.
Zarząd SDP zaczął mianowicie rozważać przekształcenie stowarzyszenia w korporację, nie taksowkówą niestety, tylko zawodową. Na wzór korporacji prawniczych, to znaczy organizacji wzajemnego popierania się członków i utrudniania dostępu do wykonywania zawodu obcym. Członek tego zarządu, Zenon Bosacki zadeklarował, że kandydatom do zawodu dziennikarza trzeba postwaić ściśle określone wymagania. Na pierwszym miejscu posiadanie wyższego wykształcenia.
Wynika z tej wypowiedzi, że wszystko jedno, jakiego. Może być inżyner melioracji, mechanizator rolnictwa albo specjalista budowy maszyn. Wszystko jedno, byle mial dyplom. To i tak postęp, od czasu kiedy profesor nauk politycznych i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, Michalski chciał, żeby ustawowo dziennikarzem mógł być tylko absolwent dziennikarstwa. Ale idea jest ciągle ta sama- ograniczyć możliwość publicznych wypowiedzi i kształtowania opinii publicznej do grupy swoich, sprawdzonych i zaakceptowanych. Taka weryfikacja wstępna, jak w stanie wojennym.
Po prostu rewelacyjny w demokratycznym społeczeństwie wolnościowym pomysł. SDP będzie dawało patenty, a reszta może pisać listy do redakcji, albo wydawać własne pisemka na powielaczu.
Działacze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich nie zauważyli przemian ustrojowych. Nie dostrzegli, że media w Polsce są nie tylko wolne, ale i prywatne. Prywatny wlaściciel może zatrudnić każdego, kto mu się spodoba, na przykład z powodu posiadania talentu, albo biegłej znajomości języka polskiego w mowie i w piśmie, co nie o wszystkich dyplomowanych dziennikarzach, pomijając specjalistów z innych dziedzin, da się powiedzieć. Aby pomysł mógł funkcjonować, potrzebne by były sankcje karne za nielegalne zatrudnienie. Parę lat więzienia, grzywna, konfiskata mienia, zakaz wydawania gazety.
Ja rozumiem, że ktoś, kto nie skończył medycyny nie ma uprawnień do usuwania wyrostka robaczkowego ani przeprowadzenia trepanacji czaszki. Ale do wypowiadania się o sprawach publicznych nie jest potrzebny ani dyplom, ani zaświadczenie z SDP, tylko odrobina rozumu i sprawność pisarska. Trzeba stanowczo przewietrzyć ten gmach na Fokal a przy okazji i głowy niektórych dzialaczy stowarzyszenia. Zebrało się sporo czadu.
Inne tematy w dziale Polityka