Porządkując Polskę, dobrze by było uporządkować ją także umysłowo. Oczywiście jest to bardzo trudne, znacznie trudniejsze niż uporządkowanie rynku finansowego, czego dokonał z sukcesem odchodzący prezes NBP, Leszek Balcerowicz.
Niedawno słyszałem, jak ktoś, kto sam się uważa za liberała i jest uznawany za czołowego przedstawiciela nurtu liberalnego (nie pisze kto, bo miałem z nim ostatnio kontrowersję i nie chciałbym być podejrzany o tani odwet) oburzał się na antenie radia na ustawę zwalniającą od podatku spadkowego najbliższych krewnych. Zdaniem tego liberała wręcz pokazowego, podatek spadkowy powinien wynosić 100 procent, a to dlatego, żeby nikt nie dziedziczył wraz z majątkiem statusu społecznego. Jest to piękny, choć mało budujący przykład złachmanienia słowa “liberał”.
Mamy teraz sporo gorących dyskusji publicznych, w których żywy udział biorą liberałowie, nie tylko tacy, którzy są wymieniani jednym tchem z postkomunistami, ale przede wszyscy tacy, którzy sami o sobie sądzą, że kroczą w pierwszym szeregu liberalnej awangardy. Łatwo ich odróżnić po tym, że najlepiej wiedzą, o czym nie powinno się w ogóle mówić, pisać i dyskutować, a także jak się tego nie powinno robić a jak trzeba, żeby zostać też dołączonym do grona światłych liberałów. Jest to liberalizm totalny, jeśli nie totalitarny.
Ojcowie liberalizmu z Johnem Stuartem Millem przewracają się w grobie. Ale nikomu to nie szkodzi, bo już nie żyją. W roku 1992 czołowy liberał niemiecki, Gerhard Radnitzky, obchodził jubileusz. Z tej okazji koledzy z Mont Pellegrin Society (taka międzynarodówka liberalna) wydali dla jubilata tom specjalnie napisanych esejów. Anthony de Jassay w swoim - raczej żartobliwym - zaprojektował własny ustrój dla Polski, liberalny skrajnie, bez rządu, parlamentu i partii politycznych. Chwilami żałuję, żeśmy tego nie zrealizowali. Byłoby sympatycznie, a liberałowie nasi siedzieliby cicho i nietotalitarnie.
Komentarze
Pokaż komentarze (14)