Maciej Rybiński Maciej Rybiński
55
BLOG

Polskie zwycięstwo nad Gazpromem

Maciej Rybiński Maciej Rybiński Polityka Obserwuj notkę 4
Polscy siatkarze wzmocnili nas duchowo, wygrywając z Rosją. Sportowe zmagania z Rosjanami, czy byli to Rosjanie sowieccy czy zwykli, zawsze miały w sobie jakiś dodatkowy element transcendentalny. Zawody sportowe z udziałem Polaków i Rosjan to była, trawestując Clausewitza, kontynuacja polityki innymi metodami. W czasach PRL zwycięstwo nad Sowietami to był jednocześnie triumf nad ideologią. Dziś, w warunkach swobody i gospodarki rynkowej jest to wygrana z Gazpromem.

Jestem już na tyle sędziwy, że pamiętam początki polskich kontaktów sportowych z Sowietami, które były oczywiście przodujące na wszystkich polach, więc również i na boisku sportowym. Trzeba się było uczyć i brać przykład. Chyba pierwszą drużyną piłkarską z ZSSR jaka trafiła do Warszawy było Dynamo Tbilisi, gdzieś na przełomie lat 40 i 50. Sędziował także Gruzin, bo sędziowie sowieccy byli najsprawiedliwsi. Nazywał się Gogoberidze i Warszawiacy natychmiast przechrzcili go na Golaniewidze. Mimo to CWKS, jak się wtedy nazywała Legia, prowadził do przerwy 1:0. A tu w loży cała wierchuszka PRL, na czele z Bierutem, więc na poczekaniu odbyto zebranie dla ustalenia, czy jest ideologicznie w porządku, żeby Polacy wygrywali z piłkarzami z ojczyzny światowego proletariatu. Zdaje się, że rezultat był negatywny, bo nasi w końcu przegrali.

Znacznie później, już za Gierka byłem świadkiem politycznego ustalania już nie rezultatu, ale przebiegu gry. W Katowicach odbywały się mistrzostwa świata w hokeju, a w meczu inauguracyjnym Polska spotykała się ze mistrzami świata, reprezentacją ZSSR. Istniała obawa, że nasi zostaną rozgromieni, więc na prośbę czynników politycznych na lód wyszli najpierw rezerwowi, którzy przez dwie tercje specjalnie się nie wysilali. A w trzeciej, mimo wielkich wysiłków nie zdołali odrobić strat. Wygraliśmy i publiczność oszalała.

Szczególne znaczenie pozasportowe miał mecz eliminacyjny do mistrzostw świata z reprezentacją ZSSR w roku 1957 w Chorzowie - krótko po krwawym stłumieniu węgierskiego powstania i jeszcze w atmosferze polskiego października. Wygraliśmy 2:1, obie bramki strzelił Cieślik i był to triumf ducha wolności nad materią imperializmu. Tak przynajmniej wszyscy to odebrali. Sam byłem w cztery lata później na towarzyskim meczu z Sowietami na warszawskim Stadionie X-lecia. Też wygraliśmy, 1:0, bramkę strzelił samemu Jaszynowi Ernest Pol. Mecz przerodził się w antysowiecką demonstrację, kiedy jeden z gości sfaulował Szymkowiaka. Na boisko poleciały butelki. Antoni Słonimski, który też był na tym meczu wspominał, że jeden z miotaczy nie dorzucił butelką do murawy i kropnął widza parę rzędów niżej. Mordobiciu zapobiegła przytomna uwaga skierowana do uderzonego - daj pan spokój, on chciał dobrze.

Antysowiecką demonstracją, skierowaną do wrogiej publiczności był sławny gest Kozakiewicza na moskiewskich igrzyskach w roku 1980. Władek pokazał Ruskim, co nam mogą - taka była opinia, podzielana przez władze PRL. Kozakiewicz tłumaczył, że pokazywał tylko, iż go biceps boli. Wygrał, ale ten triumf na okrojonych bojkotem igrzyskach był mniej ważny od gestu.

Dobrze zapamiętałem też zwycięstwo lekkoatletycznego Wunderteamu nad reprezentacją nie ZSSR wprawdzie, ale RFSSR. Był to trójmecz w Moskwie, z udziałem jeszcze NRD i nasi naleli i Prusaków i Rosjan. Tych ostatnich aż 43 punktami. Ówczesny szef polskiej reprezentacji obiecał za każdy zwycięski punkt nad Rosją butelkę szampana. Musiał postawić 43, bo całe zawody odbyły się pod hasłem - niszczyć prezesa. A ja pamiętam to tak dokładnie, bo tym szefem był mój Ojciec, wtedy wiceprezes PZLA.

Klęsk nie pamiętam, jakoś szybko szły w zapomnienie. Zresztą były różne wytłumaczenia sowieckich przewag - mówiło się, że reprezentanci ZSSR są specjalnie motywowani. Jak nie wygrają, grozi im przesiedlenie na Magadan. Był to rodzaj dopingu dziś już chyba niestosowany.
Polaków zawsze dopingował patriotyzm, teraz już niepoprawny i przemianowany na szowinizm. Nie wiem, jak motywował siatkarzy trener Lozano, w końcu Argentyńczyk, ale przypuszczam, że jednak nie od rzeczy było wspomnieć o aktualnej rocznicy Powstania Listopadowego. Nie wierze też, abyśmy się kiedyś na tyle wyzbyli brzydkiego nacjonalizmu, żebyśmy mieli dopingować Rosjan przeciw Polakom. To się nie udało wtedy i nie uda się dziś. Natomiast zwycięstwo nad Gazpromem należy wykorzystać propagandowo - nasi wygrali, bo jedli zdrowe, polskie mięso, które daje odporność i kondycję.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka