Będziemy mieli znowelizowany kodeks karny z zaostrzonymi przepisami. To bardzo dobrze. Ale nowy kodeks nie zmieni filozofii prawa karnego i powszechnej wśród elity, także prawników, relatywizacji zbrodni. Przestępstwa są u nas usprawiedliwiane argumentami społecznymi. Szuka się winy za indywidualne zbrodnie w zbiorowości, trudnym dzieciństwie, braku miłości rodzicielskiej, wpływach otoczenia, statusie materialnym, braku perspektyw i tak dalej.
Jest to argumentacja pełna przeraźliwej pogardy wobec jednostki, jej autonomii oraz wolności i związanej z nią nieodłącznie odpowiedzialności. Skoro winne jest społeczeństwo, to indywidualna odpowiedzialność w ogóle nie powinna istnieć. Każdy może robić to, co mu się żywnie podoba, skoro droga życiowa każdego jest społecznie zdeterminowana.
Proszę popatrzeć, jakie skutki ma ten darwinizm społeczny. Sprawcy zbrodni są otoczeni opieką znacznie bardziej troskliwą niż ofiary. Zajmują się nimi psychologowie, socjologowie, instytucje penitencjarne i stowarzyszenia. Uwaga mediów skoncentrowana jest na zbrodniarzach, drogi życiowej laureatów Nagrody Nobla nie analizuje się tak szczegółowo, jak życiorysu pospolitego przestępcy. Ofiary zbrodni i ich rodziny są pozostawione samym sobie. Złożą zeznania przed sądem i tyle. Są po prostu jednym z dowodów w sprawie. Zgwałcone kobiety próbują sobie pomagać wzajemnie, zakładając organizacje samopomocy. A o gwałcicieli troszczy się rozbudowana struktura państwowa, wyposażona w duże środki finansowe, której celem jest - jak to się ładnie mówi - przywrócić zbłąkaną owcę na łono społeczeństwa.
Od czasów rzymskich sądy orzekały zadośćuczynienie od sprawcy dla ofiary. Gdzieś od XIV czy XV wieku wprowadzono w to miejsce grzywnę. Jest to wynalazek genialny, coś w rodzaju podatku od przestępstw. Zamiast ofiary, odszkodowanie kasuje państwo, które może z tych funduszów finansować reedukację zbrodniarza. Oczywiście, ofiara może występować jako oskarżyciel i domagać się nawet nawiązki, ale pieniądze dostanie dopiero, kiedy sprawca spłaci karę państwu. Państwo ma pierwszeństwo, choć gdyby poważnie traktować obowiązujące teorie jest przecież - jako twórca kalekiego społeczeństwa - współsprawcą każdej zbrodni.
Tak jest w całej Europie, Polska nie jest wyjątkiem. Nasza cywilizacja zrobiła zwrot w kierunku cywilizacji opieki nad sprawcą, a nie nad ofiarą przestępstwa. Ten zwrot wydaje mi się nad wyraz wątpliwy. A może da się jeszcze wrócić?
Inne tematy w dziale Polityka