Maciej Rybiński Maciej Rybiński
50
BLOG

Pochwała Rokity i Borowskiego

Maciej Rybiński Maciej Rybiński Polityka Obserwuj notkę 7

Jako maniakalny wręcz orędownik oddzielenia wyborów samorządowych od narzuconej im przez media roli specjalnego badania opinii publicznej na temat popularności warszawskich central poszczególnych partii, albo wręcz jako sposobu na podtrzymanie ego jednych, a stłumienie ego innych liderów, zachwyciłem się postawą Jana Marii Rokity w Krakowie. Oczywiście nie wiem, jakie były rzeczywiste motywy Rokity, kiedy ogłaszał poparcie dla Ryszarda Terleckiego przeciwko Jackowi Majchrowskiemu w dogrywce o stanowisko prezydenta Krakowa.


Gdybym był bardziej wysublimowanym publicystą (ale wtedy pisałbym w "Gazecie Wyborczej", a nie w "Dzienniku"), mógłbym z tego wysnuć całą teorię polityczno- intrygancką i przewidzieć przyszłość nie tylko Krakowa, Rokity, Tuska, ale nawet Olejniczaka, Onyszkiewicza i Polski w Europie. Ale jestem tylko prostym felietonistą, więc mimo tego, że Terlecki jest z PiS, a Majchrowski z Lewicy i Demokratów, sądzę prostodusznie, że deklaracja Rokity i pozostałych krakowskich posłów i senatorów była umotywowana pragmatycznie i szczerze troską o przyszłość tego miasta.


Widocznie są zdania, że facet, który chciał podać, jak Wałęsa Kwaśniewskiemu, nogę prezydentowi Bushowi (lewą) i buduje Cedet pod Rynkiem, nie ma dostatecznych kwalifikacji na prezydenta Królewskiego i Stołecznego miasta Krakowa.


Z tych samych powodów skłonny byłbym do wyrażenia podziwu dla Marka Borowskiego za to, że odmówił udzielenia poparcia któremukolwiek z kandydatów na prezydenta Warszawy. Marek Borowski uważa, że ani Hanna Gronkiewicz Waltz, ani Kazimierz Marcinkiewicz nie nadają się na to stanowisko, więc uznał, że niewłaściwe byłoby z partyjno-politycznych kalkulacji wspieranie któregokolwiek z dwójki nieudaczników. Warszawiacy, zdaniem Borowskiego, nie zasłużyli sobie ani na Gronkiewicz, ani na Marcinkiewicza i nie ma żadnego powodu, aby ich krzywdzić, popierając Tuska przeciw Kaczyńskiemu, albo Kaczyńskiego przeciwko Tuskowi, którzy wcale w tych wyborach nie startują.


Nie wiem, czy jest to już ostateczne rozstanie z centralizmem partyjnym, jaki jest praktykowany przy okazji wszystkich wyborów samorządowych. Mam nadzieję, że tak, choć centralizm cieszy się wielkim poparciem kół opiniotwórczych, wedle których tramwaje mogą kursować regularnie tylko we właściwych barwach partyjnych, a dziury w jezdni zalać można tylko programem liberalnym światopoglądowo. Po takich lekturach ma się wrażenie, że Polska po tych wyborach powinna być łaciata - gdzieniegdzie Czwarta Rzeczpospolita, tu i ówdzie Trzecia, a miejscami plamy po PRL. Tymczasem Polska lokalna jest albo czysta, albo brudna, albo zadbana, albo zaniedbana, albo lepiej, albo gorzej zarządzana. I tyle. Nawet nie o dekomunizację albo postkomuszenie tej Polski idzie, tylko po prostu o kanalizację.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka